27. Karat

6.9K 586 108
                                    

Mój umysł powoli skupia się na teraźniejszości. Gładki stół, jasne wnętrze, obrotowe krzesło. I ludzie. Wszystkie oczy zwrócone są w moją stronę.

Opanuj się - powtarzam w myślach. Opanuj się, bądź silna.

Głębokie wdechy i wydechy stopniowo uwalniają mnie od złości, którą czułam w Tajlandii. Nie są w stanie jednak uporać się z przerażeniem.

Kruczyński przyznał się, że porwał Polę. Śmiał nam się w twarz, przekonany, że nic mu nie zrobimy. Ale ja jestem nieobliczalna. Wpadłam w szał i o mało go nie zabiłam. Podcięłabym mu gardło na tych białych kafelkach, nie myśląc o konsekwencjach - dla mnie, ale przede wszystkim dla Poli. To pogrzebałoby szanse na odnalezienie jej, gdziekolwiek się znajdowała.

W końcu unoszę wzrok i napotykam pytające spojrzenie Karata. Po wyrazie jego twarzy wnioskuję, że nie pamięta tej sytuacji. Nie pamięta, jak byłam na niego wściekła i jak on był wściekły na mnie. Nie pamięta, że gdyby nie on, wszystko bym zepsuła.

- W porządku? - pyta mnie.

Zdobywam się na skinięcie głową. Odwracam się z powrotem w stronę Fosfora, który stoi obok wyświetlonego na ścianie zdjęcia Klemensa Kruczyńskiego.

- Przypomniałam sobie, co się stało w Tajlandii.

Jeszcze jeden głęboki oddech i chyba jestem gotowa stawić czoła kolejnym informacjom. Nie zdołam zmienić przeszłości, ale przynajmniej Karat powstrzymał mnie przed najgorszym. Wciąż mogę pomóc reszcie dotrzeć do Poli. I zamierzam to zrobić.

- Kontynuuj. - Mój głos jest już trochę pewniejszy, choć tętno wciąż mam rozpędzone.

- Jesteś pewna?

Zmartwienie na poparzonej twarzy Fosfora przyprawia mnie o dreszcz. On wie, jaki los prawdopodobnie spotkał Polę, a mimo to nie traci wiary i nie ustaje w poszukiwaniach. Ma na głowie wystarczająco dużo problemów. Nie zamierzam być kolejnym.

- Tak - potwierdzam. - Kruczyński przeżył, prawda?

Fosfor kiwa głową.

- Przeżył. Doprowadziliśmy go do ładu i wydawało nam się, że trochę się wystraszył. Podał nam adres budynku, w którym miała być Pola.

- Oszukał nas - mówi Karat. Tym razem przez jego opanowanie przebija złość.

Fosfor zaciska dłonie na oparciu krzesła, za którym stoi.

- To był zwykły dom publiczny w Katowicach. Okazało się, że Poli w nim nie ma i nigdy nie było. To jednocześnie ulga i koszmarny ciężar. - Pochyla się nad stołem, by przełączyć zdjęcie w laptopie. 

Zniszczona kamienica z pustymi żelaznymi balkonami i brązowymi zasłonami w oknach, który ukazuje się na ścianie, nic mi nie przypomina.

- Zamierzaliśmy jeszcze raz włamać się do Kruczyńskiego, który znowu nie dawał znaku życia. Wtedy już z zamiarem porwania go, przyciśnięcia, żeby wszystko wyśpiewał. Byliśmy gotowi na wszystko, byle wreszcie ją znaleźć... - Przerywa i odnajduje moje spojrzenie. - W międzyczasie jakimś cudem udało ci się odkryć, gdzie ona jest. Mieliśmy się spotkać, by to omówić i opracować plan działania. Ale wtedy Lamparski was porwał i wszystko się posypało.

Znowu przepełnia mnie złość i dobrze już znane poczucie bezsilności. Chciałabym coś zrobić tu i teraz. Ale stoimy w miejscu przez tego egoistę, który się zabawił moim umysłem. 

Prostuję się na krześle.

- A może komuś powiedziałam o tym miejscu? Wam nie zdążyłam, ale może...

Sadystka ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz