Słońce już wstało, kiedy jedziemy autostradą w stronę Katowic. Po wyjeździe ze stacji w Wittenburgu zmęczenie wzięło nade mną górę i odpłynęłam, ale był to dziwny, niespokojny sen. Śniłam o pogrążonych w ciszy korytarzach, o zejściu do zatęchłej piwnicy, o czterech sektorach, kajdankach i zawiązanym na kokardkę rzemyku wokół szyi. O tym całym kompleksie hotelowym dla najbogatszych i kobietach trzymanych w niewoli... i choć byłam wykończona, zbudziłam się z przerażającym poczuciem, że nadal jestem Alice.
Pod Zieloną Górą zmieniłam Majkę za kierownicą, a Łysy wsiadł za kółko drugiego samochodu, żeby dać odpocząć Fosforowi. Droga mijała spokojnie i teraz przed nami powoli wyłania się utęsknione miasto. Drzewa przesuwają się wzdłuż drogi, w oddali wznoszą się wieżowce. W końcu zjeżdżamy z autostrady i choć jedziemy nieszczególnie urokliwymi ulicami, cieszę się, że mam przed sobą te poblakłe betonowe widoki. Nawet nadgryzione przez czas bloki, puste parki czy zwykłe znaki drogowe, wskazujące, dokąd możemy jechać, dodają mi otuchy. Jestem wolna. Wolna. Mogłabym jechać z moją ekipą, gdziekolwiek chcę, przejść się po parku razem z Polą, nawet jeździć wgniecioną po bokach alpiną w kółko przez oświetlone rondo u stóp Spodka i gapić się na podrygujące korony drzew. To takie zwykłe, powszednie, bezsensowne... a takie niesamowite. Z całą swoją niedoskonałością Katowice wyglądają jak dom.
Gdy docieramy do naszego budynku na przedmieściach, słońce wstało już w pełni. Łysy dowiózł pozostałych przed nami. Wysiadam razem z Majką, podczas gdy Karat budzi siostrę. Powietrze jest chłodne i rześkie, a z każdej strony dobiega świergot ptaków. Nigdy nie słychać ich tak wyraźnie jak na granicy świtu. Kiedy przekraczamy próg budynku, myślę, że wszyscy położyli się już do spania, jednak ktoś czeka w korytarzu wejściowym.
- Jesteście. - Fosfor ma niepewny głos, a na jego twarzy rysuje się zawód. To nie na nas tutaj czeka.
Majka pocieszająco ściska jego ramię.
- Będzie dobrze - zapewnia, po czym zaciska usta i go mija. Fosfor nawet na nią nie patrzy, skupiony na drzwiach za moimi plecami. - Nelly, idziesz?
Uświadamiam sobie, że przyjaciółka patrzy na mnie z wyczekiwaniem. Chcę iść dalej. Na piętrze czeka na mnie moja sypialnia i duże, wygodne łóżko, o którym marzę. Mimo to kręcę głową.
- Jeszcze nie.
Poprawia okulary i znika za drzwiami, a ja zatrzymuję się obok Fosfora. Wygląda na zestresowanego, jak nastolatek, który ma właśnie zrobić dobre wrażenie na małżeństwie, które być może zechce go adoptować. Sytuacja jest podobnie beznadziejna, więc nie dziwię się, że bije od niego niepewność i poczucie zagubienia. Chciałabym przekazać mu jakoś, że nie jest sam.
- Im dłużej to trwa, tym bardziej nie mogę wytrzymać. - Posyła mi nerwowy uśmiech. - Myślisz, że powinienem do niej wyjść? Do samochodu?
- No coś ty. Zaraz tu będzie. - Uśmiecham się. - Mistrz cierpliwości, pamiętasz?
Kiwa głową.
- Tak. Tak, jasne.
- Mam sobie iść?
- Nie, zostań. - Wyczekująco patrzy na drzwi. Ma takie zmęczone oczy, że podejrzewam, że nie zmrużył oka przez całą drogę. Nie mogę wyjść z podziwu dla jego wierności, oddania i nieskończonego optymizmu. I choć nie opuszcza mnie obawa, że to powitanie nie przebiegnie tak, jak przyjaciel ma na to nadzieję, staram się myśleć pozytywnie.
Kiedy w końcu otwierają się drzwi, Fosfor blednie, a potem czerwienieje i przez chwilę mam wrażenie, że z emocji straci przytomność.
Pola wchodzi do środka jako pierwsza, a Karat przytrzymuje jej drzwi. Dziewczyna ma na sobie sportowy strój, który jej przywiózł, lekko poplątane włosy i rozespaną twarz. Od razu patrzy gdzieś w okolicę drzwi naprzeciw, chyba stara się na nich skoncentrować, zignorować nas, ale ten wysiłek spełza na niczym. Jej wzrok pada na Fosfora. W ułamku sekundy senność pierzcha z jej twarzy, oczy robią się wielkie, a usta rozchylają. Zaskoczenie. To rozpoznaję na pewno i nie mogę powiedzieć, by zdziwiła mnie taka reakcja. Ale przy tym dzieje się coś dziwnego. Pola nieruchomieje w pół kroku, tuż za progiem, w jej oczach stają łzy. Fosfor rusza ku niej. I wtedy ona podnosi rękę, by go zatrzymać.
CZYTASZ
Sadystka ✔
ActionJestem zamknięta w białym pokoju bez klamek. Nie mam pojęcia, jak się tu znalazłam, od czego to wszystko się zaczęło i kim tak naprawdę jestem. Nie wiem, dlaczego ludzie się mnie boją. Nie pamiętam. *** - Kocham cię - powtarzam, jak zawsze delektują...