Karat wyrywa mu z rąk tablet, po czym wstaje z fotela. Obchodzi go, by stanąć za oparciem. Spogląda na ekran, wciska coś i marszczy brwi. Jego rysy tężeją w skupieniu.
– Nie zrobiłeś tego... – mówię, choć nie mam w sobie ani grama nadziei.
Lamparski wzrusza ramionami z niewinnym wyrazem twarzy.
– Zapłacił pięćset tysięcy za wykupienie cię na wyłączność. – Między brwiami Karata pojawia się pionowa zmarszczka. Robi długi wydech, spuszczając napięcie. Jest bezsilny w obliczu szaleństwa Lamparskiego. Ja też, i drażni mnie to niemiłosiernie.
Lamparski chichocze.
– Zadbaj o to, by było warto. To pieniądze Łukasza. – Puszcza do mnie oko, szare, połyskujące satysfakcją.
Karat rzuca mu lodowate spojrzenie, po czym rzuca mu jego tablet i sięga po swój.
Wstaję w tym samym momencie, w którym robi to Lamparski.
– Czy ty jesteś normalny? – wypalam. – Dlaczego wszystko utrudniasz? - Moje pytanie wisi w powietrzu razem z wonią jego cytrusowych perfum.
Szczerząc się, podnosi ze stolika dwa pełne kieliszki.
– Nie utrudniam – odpowiada spokojnie. – Pomagam Łukaszowi podjąć słuszną decyzję. I wykonałem już część planu. Jestem wspaniałomyślny, Nelly. Nie da się być w dwóch miejscach jednocześnie.
Dwoma krokami pokonuje dzielący nas dystans i staje blisko, przytłaczając swoim wyzywającym, sugestywnym spojrzeniem i wysoką posturą. Rozszarpałabym ten elegancki garnitur.
– Od teraz jesteś moją panią, skarbie. Tylko nie okazuj przesadnej radości, bo komuś zrobi się przykro. – Nieznacznym ruchem głowy wskazuje na Karata. Potem zniża głos. – Wykorzystajmy sytuację i zabawmy się razem jak za starych dobrych czasów. - Wyciąga w moją stronę pełny kieliszek szampana, ale tym razem go od niego nie biorę.
– To nie jest żadna cholerna zabawa.
– Pamiętasz, jak to z nami było, Nelly? Leciałaś na mnie nawet bardziej, niż ja na ciebie – szepcze, ale na tyle głośno, by Karat wszystko słyszał. – Spróbuj sobie przypomnieć, warto. – Unosi głowę do sufitu i nieruchomieje w zamyśleniu, jakby chciał przywołać w pamięci odpowiedni obraz.
Nie zaszczycam go reakcją nawet wtedy, gdy znów na mnie patrzy i wyszczerza zęby. Wytrzymuję jego wzrok, czując narastającą złość.
– Barcelona. Tort truflowy z białą czekoladą, prosseco i miła w dotyku, granatowa pościel... Oczywiście nie tak miła, jak twój krąglutki ty...
– Jeśli chcesz wrócić do domu z pełnym uzębieniem, dobrze ci radzę, zamknij się – przerywa mu Karat, opuszczając tablet.
Lamparski wciąż jest rozbawiony.
– Posmakowało ci uderzenie w Szwajcarii?
Patrzę na łuk brwiowy, który ostatnim razem rozciął mu Karat. Strup nie wygląda źle, ale wciąż jest widoczny.
– Posmakowało mi rozwalenie cię na łopatki – odpowiada Karat.
– Kiedy? Aaa... dobra, wiem, o co chodzi. Pamiętam, jak włączył ci się agresor, co nieco oberwałem, a potem wsadzili cię za kratki.
– Ledwo przeżyłeś. Spróbuj sobie przypomnieć – dodaje zjadliwie – warto.
Lamparski patrzy na niego przez kilka sekund, a na jego twarzy wciąż igra rozbawienie. W końcu decyduje się spoważnieć.
CZYTASZ
Sadystka ✔
ActionJestem zamknięta w białym pokoju bez klamek. Nie mam pojęcia, jak się tu znalazłam, od czego to wszystko się zaczęło i kim tak naprawdę jestem. Nie wiem, dlaczego ludzie się mnie boją. Nie pamiętam. *** - Kocham cię - powtarzam, jak zawsze delektują...