Odkąd zawitał do nas hrabia, wszystko dzieje się tak szybko. Przygotowania do ślubu trwają od długiego czasu, co widać po zamieszaniu w rezydencji. Nadal nie mogę w to uwierzyć, że ceremonia ma odbyć się już jutro...
Wstałam z sofy i odgoniłam od siebie myśli, które męczyły mnie od samego początku dzisiejszego dnia.
Postanowiłam, że przejdę się po rezydencji, może znajdę jakieś ciekawe zajęcie. Przechodziłam przez udekorowane korytarze, gdy zobaczyłam wycierającą kurz Hannah. Dawno nie rozmawiałyśmy, ostatnio nie miałyśmy takiej okazji.-Hannah?- Gdy mnie usłyszała momentalnie odwróciła się w moją stronę i lekko dygnęła.
-Dzień dobry panienko, czy mogę w czymś służyć?- Zapytała z uśmiechem.
-Nie, dziękuję. Nie mam za bardzo co robić.- Odpowiedziałam.
-Bardzo panienkę przepraszam, ale na razie muszę dokończyć wycieranie kurzu. Ale obiecuję, że jak skończę wszystkie moje obowiązki to wymyślę dla nas jakieś zajęcie.- Przechyliła lekko głowę w prawo, z jej twarzy wciąż nie znikał uprzejmy uśmiech.
-Jasne, nie chcę abyś miała kłopoty u Clauda.- Powiedziałam żartobliwie i puściłam do niej oczko.
Ruszyłam powoli przed siebie wciąż uśmiechnięta od ucha do ucha. Tego mi było potrzeba, czyjegoś towarzystwa. W prawdzie zamieniłyśmy tylko kilka zdań, lecz od razu czuję się lepiej. Oczywiście mogłam pójść do Aloisa, aczkolwiek im mniej czasu z nim spędzam tym lepiej dla mnie.
Już nie wspomnę o tym, jak uczyliśmy się tańczyć...
-Rose, słońce ty moje! Musimy porozmawiać!- Na jego głos lekko podskoczyłam.Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam parę niebieskich oczu wpatrujących się w moją osobę.
-Ehh... tak?- Powiedziałam niechętnie, nie miałam ani trochę ochoty na rozmowę z nim.
-Musimy jechać do miasta, bo ten bałwan Claud nie załatwił wszystkiego. Zawsze twierdziłem, że Sebastian jest lepszy.- Pokiwał głową z dezaprobatą.
Widać, że w ogóle nie zrobiła wrażenia na nim moja niechętna mina i brak jakiegokolwiek entuzjazmu. Zaraz, zaraz... czy Sebastian to nie przypadkiem lokaj Ciela Phantomhive'a? Teraz wszystko by się zgadzało! Ale nadal nie rozumiem dlaczego podczas wizyty u nas ten mężczyzna cały czas się na mnie patrzył.
-Rose?Rose?!- Z rozmyślań wyrwał mnie wkurzający głos mojego przyszłego męża. Jak to źle brzmi.
Spojrzałam na niego zdezorientowana, a on kontynuował.
-A więc jedziemy, aby zakupić parę potrzebnych do organizacji wesela rzeczy. Wyjeżdżamy za kwadrans.
Uśmiechnął się chytrze i zaczął do mnie przybliżać. Od razu zrobiłam parę kroków w tył, lecz natrafiłam na ścianę.
Przybliżył swoją twarz do mojej i chwycił delikatnie mój policzek ręką. Stałam jak sparaliżowana, lecz po chwili wróciło mi logiczne myślenie. Odepchnęłam go i pobiegłam do mojego pokoju.
Usiadłam na łóżku i wzięłam głęboki wdech. Poczekałam chwilę, alby trochę ochłonąć. Wstałam i podeszłam do toaletki, z której wyciągnęłam szczotkę do włosów. Przeczesałam je, po czym wyszłam z pokoju i zeszłam na dół.
Jak się okazało na dole czekał już Alois. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się do mnie, na co ja odwróciłam wzrok. Udałam się razem z nim na dwór, gdzie czekał już na nas powóz. Claud przytrzymał nam drzwi, a sam usiadł na miejscu woźnicy. Podróż minęła szybko i znośnie, po chwili byliśmy na miejscu.
Ulice Londynu były dziś wyjątkowo tłoczne. Gdy tak szliśmy niewiadomo gdzie, poczułam szturchnięcie Aloisa.-Rose! Kochanie zobacz to przecież Ciel!- Wskazał głową w stronę tłumu ludzi.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, a ten idiota chwycił mnie za ręke i zaczął biec przed siebie.
-Puść mnie natychmiast!- Oburzyłam się.
Nagle gwałtownie się zatrzymał i przed sobą zobaczyłam dwie już dobrze znane mi sylwetki...
-Cieel! Jak miło cię znowu widzieć!- Zaczął Alois.
-Witaj- Przywitał się krótko granatowowłosy z obojętnym wyrazem twarzy.
Po chwili obok nas stanął Claud, zmierzył wzrokiem drugiego lokaja i zwrócił się do swojego pana.
-Paniczu myślę, że dobrze by było gdybyś teraz poszedł ze mną.
-Claud... jesteś do niczego.- Powiedział z wymalowaną złością na twarzy, lecz twarz kamerdynera pozostała obojętna.
-Rose- zwrócił się do mnie- możesz tu poczekać z hrabią jeśli chcesz.
Jego słowa mnie zdziwiły, myślałam że będzie mi kazał chodzić za sobą krok w krok.
-Zostanę.- Powiedziałam patrząc mu prosto w oczy.
Po chwili zostaliśmy w trójkę, czułam na sobie wzrok czarnowłosego.
-A więc tak...-zaczął Ciel- zauważyłem, że między wami są raczej chłodne stosunki.
Spojrzałam na niego nie wiedząc co powiedzieć. Czy mogę mu wyznać prawdę? On może okazać się jedynym kołem ratunkowym. Muszę to zrobić.
-J-ja... wcale nie chcę tego ślubu, to on mnie do tego zmusza.- powiedziałam cicho.
Czułam na sobie palący wzrok kamerdynera, lecz nie miałam odwagi na niego spojrzeć.
Ciel zadał mi jeszcze parę pytań, na które odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
Po przeprowadzeniu krótkiej rozmowy, przyszedł Alois z Claudem.
Gdy Alois był zajęty dyskusją z drugim hrabią, ja podniosłam wzrok aby spojrzeć na Sebastiana.
Tym razem patrzył z nienawiścią na złotookiego. Dwaj kamerdynerzy bili się wzrokiem, przez chwilę mogłam zauważyć różowe iskierki w ich źrenicach. Szybko odwróciłam wzrok.
A to ciekawe...Mowiliscie, ze krotkie to na dzis przygotowalam dluzsze.
Pozdrawiam~Zefiryna.
CZYTASZ
Zniewolona ~Kuroshitsuji~ !ZAWIESZONE!
Fanfiction[Opis książki niżej ⬇️⬇️] Książka jest oficjalnie zawieszona, raczej już do niej nie wrócimy. Chyba że ewentualnie kiedyś mnie tam coś weźmie to jakieś poprawki pewnie zrobię całej książki. Odmeldowuję się i znikam 🙋♀️ Co jeśli nienawiść zmieni si...