Rozdział 33

162 13 9
                                    

Niewyraźny cień przemknął szybko przez drzewa i zaraz zniknął, aby potem stanąć przede mną w pełnej postaci. Mogłam zobaczyć dokładnie rysy jego twarzy. Twarzy, która dotychczas była przykryta maską obojętności, tym razem wyrażała żądze mordu. Skupiona na złotych tęczówkach, dziko połyskujących w mroku, nie byłam w stanie zrobić najmniejszego ruchu. Bałam się. Bałam się o siebie i o dziecko. Dobrze wiedziałam o co mu chodzi. W końcu odruchowo zrobiłam krok w tył, a później następny... i następny. Rzuciłam się biegiem przed siebie, potykając się ciągle o konary drzew. Nie słyszałam nic, oprócz mojego ciężkiego oddechu i szumu w uszach. Zwolniłam tępo. Już nie mogłam. Odwróciłam się, aby sprawdzić gdzie jest demon. Nie było go nigdzie widać. Czyżbym go zgubiła? Przecież to niemożliwe. Powoli odwróciłam się w drugą stronę i zamarłam. Przede mną stał Claude. Wyciągnął rękę w moją stronę z przerażającym uśmiechem , cofnęłam się krok i mocno uderzyłam plecami w drzewo. Demon doskoczył do mnie zwinnie i zagrodził mi drogę ucieczki, kładąc swoje dłonie pomiędzy moją głową. Jego wygląd zaczął się zmieniać... oczy przybrały barwę szkarłatu, a z pleców zaczęły odrastać wielkie owłosione, pajęcze odnóża. Przerażona zamknęłam oczy. Wiedziałam, że nie ma dla mnie już żadnego ratunku. Co raz bardziej czułam jego obecność przy mnie. Pomału zbliżał swoją twarz do mojej... Nagle wszystko ustało, otworzyłam lekko powieki i rozejrzałam się dookoła. Gdzieś w oddali zobaczyłam Claude i... i jakąś postać walczącą z nim. Przez rozmazujący się obraz nie byłam w stanie stwierdzić kto to jest. Wyczerpana zjechałam plecami po drzewie i usiadłam ciężko na pełnej igliwia, zimnej ziemi. Więcej nie mogłam zobaczyć. Powieki same mi opadły, mimo moich protestów... 

***

Otworzyłam oczy i kilka razy zamrugałam porażona blaskiem słońca. Spodziewałam się tego, co zobaczę. Kruczoczarne włosy, okalające bladą, pociągłą twarz opadały swobodnie nade mną i powiewały lekko na wietrze. W jego czerwonych oczach można była zobaczyć coś w rodzaju... opiekuńczości? Lekki uśmiech ozdobił jego twarz, rzekłszy: - Dobry wieczór panienko, jak się panienka czuje?- Jedyne na co mnie było stać w tym momencie to wyjąkanie jakiś dziwnych, niezrozumiałych słów. Zaśmiałam się nerwowo i spytałam:

- Sebastianie... mógłbyś mi to wszystko wyjaśnić? Skąd wiedziałeś, że tutaj będę...- przerwałam i popatrzyłam wyczekująco na lokaja.

-Oczywiście, wszystko panience wyjaśnię.- Pomógł mi usiąść, a sam ukucnął przede mną.- Panicz Ciel kazał mi panienkę chronić. -Chronić?- Spytałam unosząc brwi.

- Kazał mi mieć na panienkę oko, nie ufa Claudowi i jego panu.- Sebastian od razu zareagował i odpowiedział.

-Rozumiem.- pokiwałam twierdząco głową.- Ja... dziękuję.

-Pomogę panience wrócić do rezydencji Trancy.- Nim zdążyłam coś powiedzieć, Sebastian wziął mnie na ręce i pobiegł w głąb lasu.

***

Postawił mnie w ogrodzie, pochylił się i wyszeptał do ucha:

-Tylko mam małą prośbę... niech panienka nikomu nie mówi tego, co ode mnie usłyszała, dobrze?- Spojrzałam w krwisto-czerwone oczy i rzekłam zdecydowanym tonem:

-Dobrze.- Demon kiwnął głową, skłonił się lekko i odszedł kawałek, aby potem przyspieszyć kroku, a na końcu pobiec z prędkością niemożliwą dla człowieka.

Stałam przez chwilę wpatrzona w miejsce, w którym po raz ostatni widziałam lokaja. Moje rozmyślania o niczym przerwał głośny huk i okrzyk:

-Rose! Gdzie ty byłaś?! Tak się martwiłem!

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I tak oto jest kolejny rozdział. Mamy nadzieje że się spodoba. Jeśli macie pomysły co mogły byśmy jeszcze wnieść do tej książki, śmiało piszcie w komentarzach. No to do następnego ^^ 

Zniewolona ~Kuroshitsuji~ !ZAWIESZONE! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz