Rozdział 29

232 16 2
                                    

  Następnego dnia obudziłam się z dobrym humorem. Mimo lekkich mdłości, myśl że spotkam się z przyjacielem poprawiała mi natychmiastowo samopoczucie. Wstałam pospiesznie z łóżka, napotykając promiennie uśmiechniętą pokojówkę. Mieliśmy wyjechać z samego rana. 

 -Jak się panienka dzisiaj czuje?- Zaczęła rozmowę. 

-Dziękuję Hannah, zdecydowanie czuję się lepiej niż wczoraj.- Spojrzała na mnie i przyglądała mi się chwilę z zastanowieniem, po czym lekko się uśmiechnęła.

 -A tobie co?- Spytałam podejrzliwie, chociaż domyślałam się o co jej może chodzić. Milczała przez chwilę, zapewne zastanawiała się jak dobrać słowa, aby dobrze zabrzmiały.

 -Czy to dlatego jest panienka taka uradowana, ponieważ odwiedzi dzisiaj panicza Ciela?- Chciałam zachować powagę, lecz niestety nie udało mi się to. Mimo mojej własnej woli, na twarzy pojawił mi się wielki banan. Bez żadnych wyjaśnień odwróciłam się na pięcie i udałam w stronę łazienki.

 -Chodź, bo się spóźnimy.- Rzuciłam przez ramię do wciąż rozbawionej pokojówki. Po krótkim czasie stałam już gotowa pod bramą, oczekując przyjścia Aloisa. Ubrana byłam w przygotowaną przez Hannah, niebieską, delikatną sukienkę. Włosy pozostały rozpuszczone. -Długo czekałaś?- Przestraszona, podskoczyłam w miejscu i odwróciłam się w stronę dochodzącego głosu. -Ale mnie wystraszyłeś!- Odruchowo położyłam rękę w miejscu, jeszcze wciąż szybko bijącego serca. Alois słysząc moje słowa otworzył szerzej oczy i w mgnieniu oka znalazł się obok mnie.  

-Przepraszam kochanie, nie chciałem cię przestraszyć. Wiesz przecież, że nie możesz się teraz denerwować. To mogłoby źle wpłynąć na stan naszego dziecka.- Ostatnie zdanie wymówił z poważnym wyrazem twarzy. Spojrzałam na niego pobłażliwie, a następnie przeniosłam wzrok na złotookiego kamerdynera. Jego wyraz twarzy był jak zawsze obojętny, a jednak w jego oczach można było ujrzeć pogardę. Odwróciłam zmieszana wzrok.

 -Jedziemy?- Zapytałam.Wsiedliśmy do pojazdu. Przez większość drogi między mną, a Aloisem panowała cisza.

 -Jak nazwiemy naszego dzidziusia?- Zapytał.

 -Hmm? Mógłbyś powtórzyć? 

-Pytałem jak damy na imię naszemu dziecku.- Spojrzałam na niego zdziwiona. Nie wiedziałam, że aż tak tym się przejął, że będzie już planował imię dla dziecka. 

 -Nie wiem, nie myślałam o tym. A skoro już poruszamy ten temat to musimy coś ustalić. Sporo o tym myślałam i stwierdziłam, że może lepiej by było gdybyśmy powiedzieli od razu Cielowi o mojej ciąży...

 -Oczywiście! To świetny pomysł.-Wtrącił się nim zdążyłam dokończyć wypowiedź.

-Wszyscy wiemy przecież, że nasz kochany Ciel to pan obrażalski.- Wybuchł śmiechem, po czym mrugnął do mnie porozumiewawczo. Po kilku minutach jazdy i żartowania byliśmy już na miejscu. Wyszłam z pojazdu jako pierwsza, nie czekając na to aż Claude otworzy drzwi. Gdy zobaczyłam w oddali dwie sylwetki, od razu pobiegłam w ich stronę. Bez zastanowienia rzuciłam się w objęcia Ciela, zamykając go w szczelnym uścisku. Szybko jednak się opanowałam i stanęłam koło lekko niezadowolonego Aloisa. Młodzi szlachcice szybko się przywitali, a towarzyszący im lokaje spojrzeli po sobie beznamiętnym wzrokiem. Po przywitaniu i paru miłych słowach, od razu udaliśmy się do ogrodu, gdzie czekał już na nas stół okryty nieskazitelnie białym obrusem. Dużo żartowaliśmy, jak i poruszaliśmy poważniejsze tematy. Czekałam na ten odpowiedni moment, aby w końcu móc przekazać Cielowi tę ważną informację i mieć to już z głowy. W końcu wyczułam odpowiedni moment. Kamerdynerzy gdzieś wyszli, zostaliśmy sami... ja, Alois i Ciel. Nagle zapanowała wśród na krępująca cisza, jakby wszyscy wiedzieli co zamierzam zrobić. Spojrzałam porozumiewawczo na Aloisa, lecz ten nie zrozumiał o co mi chodzi. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam przemowę: 

-Ciel... ja z Aloisem mamy ci coś ważnego do przekazania.-Na moje słowa wszystkie głowy zwróciły się w moją stronę. Widziałam jak Alois poprawił się na krześle, a Ciel odłożył widelczyk z kawałkiem ciasta i zaczął mi się intensywnie przypatrywać. To mnie jeszcze bardziej onieśmieliło. 

-Eh... bo...- Nie umiałam się wysłowić, ręce strasznie mi się pociły, a język plątał. Spojrzałam błagalnie a Aloisa, a ten się szeroko uśmiechnął i gwałtowanie wstał z krzesła.

-Rose jest w ciąży!- Wykrzyczał uradowany. Ciel otworzył szeroko oczy, a następnie zmarszczył brwi i zaczął na przemian nam się przyglądać. Odchrząknął i powiedział zmieszany: 

-Gratuluję.- W jego głosie można było usłyszeć nie tylko zmieszanie, lecz i też smutek, poprzeplatany z lekką złością i niezrozumieniem. Wiedziałam, że na razie nie chce kontynuować tej rozmowy, zresztą tak samo jak ja. Nie miałam ochoty o tym rozmawiać, a tym bardziej z Cielem. Myślę, że po prostu zrozumieliśmy się nawzajem. Zostaliśmy u Ciela jeszcze godzinę, rozmowa nie kleiła się tak jak wcześniej. Ciel był przybity, a ja widząc go również nie czułam się dobrze. Jedynie Alois pozostał w dobrym humorze. Pożegnaliśmy się z Cielem oraz służbą i odjechaliśmy. Byłam tak wyczerpana, że zasnęłam. Więcej z dzisiejszego dnia nie pamiętam.  

- Zefiryna 

Zniewolona ~Kuroshitsuji~ !ZAWIESZONE! Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz