One shot - Keishin Ukai

5.7K 277 34
                                    

Wygrany one shot z Keishin'em Ukai'em dla PinkuCarmel

Mam nadzieję, że spełniłam twoje wymagania i udało mi się chociaż w połowię przedstawić charakter Keishin'a! ^^

Miłego czytania miśki ;***

_________________________________________________


"Kochaj całym swoim sercem.

~ A co gdy okaże się, że nie było warto?

... popłaczesz i przejdzie."

'Następna bzdura! Po co otwierać dla kogoś raj, żeby potem go spalić?' ... 'Ty podstępna szujo! Kreaturo podła! Zaufałam ci, a ty? ... A ty jak gdyby nic zmarnowałeś wszystko!'

Szła ulicą w trakcie największej ulewy. Nie miała już do czego się spieszyć. Nie przejmowała się deszczem. Ukajał jej ból i zmartwienie. Ludzie biegali w popłochu, aby tylko uchronić się przed całkowitym zmoknięciem. Stanęła przed pasami. Cierpliwie czekała, aż zapali się zielone światło. Przeszła. Sięgnęła po telefon i zalogowała się na konto bankowe.

Stan konta: 0

Z wściekłości i frustracji rzuciła telefonem o chodnik. Rozbił się prosto przed stopami pewnego mężczyzny. Nachylił się, sięgając jedną ręką po urządzenie. Druga, nienaruszona leżała w jego kieszeni. Przyglądała się jego blond włosom, wystającym przez chwilę za kaptura. Spojrzał uważnie na telefon po czym odrzekł.
- Chyba da się go jeszcze naprawić. - podniósł na ciebie wzrok. Zdziwienie pojawiło się na jego twarzy. Przechylił delikatnie głowę i wpatrywał się w nią z niedowierzaniem. Poczuła się niekomfortowo. Choć przyglądając się jego brązowym oczom, czuła jakby już je kiedyś widziała.

- [Twoje imię]- chan? - przymrużyła oczy. Z dystanem patrzyła na nieznanego jej mężczyznę. - Nie pamiętasz mnie? - zaprzeczyła kiwając poziomo głową. - Keishin Ukai. Karasuno. - jej oczy zwiększyły się. Żuchwa delikatnie opadła. Zgarnęła mokre włosy z czoła i podeszła bliżej.
- Kei-kun. ... - otrząsnęła się. - O mamo! Nie poznałam cię. Strasznie się zmieniłeś.
- Ty za to ani trochę. - zaśmiał się. - W gorącej wodzie kąpana. Wyszłaś wziąć prysznic? Oszczędzasz wodę? - dotrzymywało mu poczucie humoru. 'Jak zwykle dowcipny.'
- Potrzebowałam chwili ochłody. - żachnęła spuszczając głowę.
- Chyba masz dzisiaj zły dzień, co? - wystawił przed nią telefon. Wzięła go do ręki.
- Wyjątkowo zły. - machnęła nim kilka razy, po czym schowała do torby.
- Mieszkam zaraz obok, chcesz wejść na kawę? Nie chcę stać tu cały dzień. - zastanowiła się chwilę.
- Z chęcią, jeśli to nie problem.
- Skądże! Chodź. - kiwnął głową w prawym kierunku. Szli obok siebie. - Wróciłaś z Tokio?
- Owszem.
- Spełniłaś swoje marzenia? Z tego co pamiętam, zawsze mówiłaś, że będziesz pracowała w wielkiej korporacji, staniesz na jej czele i zabłyśniesz w świecie. - myślami wrócił do nastoletnich czasów, kiedy z werwą i pewnością opowiadała o swoich planach na przyszłość. Imponowała mu. Jego ręce ogrzewały się w kieszeniach bluzy. Spod kaptura, zerkał na nią kątem oka. Nie trzeba było być geniuszem, aby stwierdzić, że stało się coś poważnego.
- Wierz mi, że prawie się udało. - mruknęła smętnie.
Stanęli przed furtką. Sprawnie ją otworzył i przepuścił towarzyszkę. Otwierając drzwi frontowe, zdjął kaptur z głowy. Przyjrzała się jego włosom. Uśmiechnęła się delikatnie. 'Zapuścił i przefarbował. Cały Kei.'
- Kawa czy herbata? - zapytał wpuszczając gościa do środka.
- Kawa.
- Ehh... może zanim zrobię, trochę się ogarniemy. - fakt. Byli calutcy mokrzy. - Poczekaj chwilkę, dam ci coś na przebranie. - kiwnęła porozumiewawczo głową. Gdy jego sylwetka zniknęła jej z oczu, pozwoliła sobie na mały obchód mieszkania. Ogólnie było czysto, jednak natrafiała na pojedyńcze spodenki, koszulki, czy bieliznę. Zaśmiała się w myślach przypominając sobie zabawną historię.
"5 kwietnia. To data która wyznacza urodziny Ukai'a. Jak to w zwyczaju mieli czlonkowie tamtejszej drużyny Karasuno, kiedy nadchodził dzień urodzin jednego z nich, w ramach wspólnego prezentu, robiono mu psikusa. Niewątpliwie, ten dzień utknął na długo w pamięci Keishin'a ... jak i całej szkole. 4 godzina lekcyjna, była porą po której przychodził czas na lunch. Właśnie na tej godzinie klasa Ukai'a miała wychowanie fizyczne. Po skończonych ćwiczeniach, grupą ruszyli pod natrysk. W między czasie, cwani koledzy, podkradli Kei'owi ubrania, zostawiając go z nie dużym różowym ręcznikiem.
Wściekły Ukai biegał po całej szkole, trzymając ręką za krótki w szerokości, różowy ręcznik i gonił płaczących ze śmiechu przyjaciół. Nie zważał na to, że przykuł uwagę wszystkich uczniów w szkole, a wicedyrektor, jak tylko ujrzał obnażonego ucznia biegającego po dziedzińcu, omal nie zszedł na zawał. [T.I] przyglądała się wszystkiemu z szerokim uśmiechem na twarzy. Zrobiło jej się go szkoda, ale było to na tyle zabawne, że nie powstrzymała się od śmiechu. Na domiar złego, jeden z kolegów, zawiesił na sztandarze jego czerwone bokserki w czarne kruczki. Salwa śmiechu zawitała w całej szkole, a cała drużyna siatkarska skończyła na dywaniku u dyrektora."
- Wydaje mi się, że będzie na ciebie dobre. - wyrwana z namysłu, odwróciła się w stronę blondyna. Zszedł przebrany w świeże ubrania. Wzięła od niego białą koszulkę i czerwone dresowe spodnie. - A tutaj masz ręcznik. Po prawej jest łazienka. - wskazał palcem na drzwi.

Wychodząc z pomieszczenia, ujrzała siedzącego przy stole Keishin'a z otwartym oknem. Palił papierosa. Na blacie leżał kubek z gorącą kawą.
- Wkręciłeś się? - spytała siadając przed stołem. Spojrzał na nią pytająco, a ona kiwnęła głową, wpatrując się w trzymanego w ręce peta.
"Dostrzegła go z dala. Podeszła bliżej by się przywitać. Stał oparty o ścianę i wydmuchiwał szary dym z ust.
- Zacząłeś palić?
- To tylko przejściowe. - oznajmił rzucając peta na ziemię, by następnie pewnym przydepnięciem, zgasić papierosa. "
- Tak jakoś mi zostało. - kącik jego ust pobiegł ku górze. Zaciągnął się jeszcze raz, po czym wypuścił dym prosto przez szparę w oknie. Zakończył zatruwanie organizmu, wtykając peta w popielniczkę. Nabrała łyżeczkę cukru. Wsypała do napoju. Dokładnie wymieszała. Wszystko robiła, emanując przygnębiającą aurą. Co doskonale wyczuwał Ukai. Wpatrywał się w nieobecny wzrok [T.I]. Teraz przyjrzał się jej uważnie. Nic się nie zmieniła. Wciąż miała [długość], [barwa/kolor], [kształt] włosy. Jej [rozmiar], [kolor] oczy, wciąż kusiły. Rysy twarzy wzbogacały jej urodę. [Rozmiar] nos i zarumienione policzki dodawały uroku. Wygląda tak jak dawniej. Tak jak ją zapamiętał. Oprócz pewnego szczegółu. Nie była już pewną siebie, niezależną kobietą. W tej chwili okazała się zdruzgotana, wyzbyta wszelkich sił i chęci, zrezygnowana. A przecież nie taka była. Ogarniała ją energia. Miała pasję. Dążyła do celu. Intrygowała i wzbudzała podziw. Wierzyła w pokłady swoich sił i zostawiała wszystkich z przekonaniem, że uda jej się, że wygra marzenie.
- W jak wielkie bagno wpadłaś, że jesteś taka ... wypompowana z życia? - upiła łyk kawy. Gorąca ciecz spływająca do jej żołądka, uświadomiła jej jak bardzo potrzebowała czegoś ciepłego. Spojrzała mu w oczy. Nie miała po co kłamać. Nie opłacało jej się. Na Kei'a zawsze mogła liczyć. Skoro i tak gorzej być nie mogło, to po prostu mu się zwierzy.
- W zbyt duże. - westchnęła. Nie czekała, aż wypyta o co chodzi. Sama zaczęła mówić. - Za wcześnie uwierzyłam, że osiągnę swój cel, a gdy już myślałam, że chwyciłam byka za rogi ... straciłam grunt. A wszystko to przez jedną osobę. - wzięła kolejny łyk kawy. - Przez pierdolonego dupka. ... Myślałam, że to ten właściwy, a on zrujnował mnie od środka i odebrał wszystko. Pracę. Dom. Przyjaciół. Rodzinę. Pieniądze. Marzenia. ... Zostawił mnie z niczym. ... Opuściłam Tokio. Chciałam wrócić do domu, lecz nikogo tam nie było. Wyjechali na wczasy.
- Wiesz, że możesz...
- Nie. - zaprzeczyła stanowczo. - Nie chcę litości. Pozwoliłam sobie na to, to teraz muszę sama się z tym uporać.
- To nie litość. - oburzył się. - Chcę ci pomóc, bo jesteś w potrzebie. Jesteś moją przyjaciółką. Ile to razy, ratowałaś mi tyłek w liceum. Czemu teraz ja nie mógłbym pomóc tobie? Co z tego, że spieprzyło ci się w życiu. W końcu taki jest ten świat. Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Dałaś się omamić. Facet serio musiał być w tym dobry, ale to nie koniec świata. ... Żyjesz, nadal możesz coś zrobić. Więc zacznij od początku i daj sobie pomóc. - zrobiło jej się lżej na sercu. Miło było wiedzieć, że można na kimś polegać. - Chcesz? Zostań tu ile potrzebujesz. ... - sięgnął po kolejnego papierosa. - A teraz gadaj. Jak na spowiedzi. Co ta franca zrobiła, że doprowadziła cię do takiego stanu? - odpalił i zaciągnął papierosa, wydmuchując dym wciąż przez otwartą szparę w oknie.
- Rozkochał mnie w sobie. Obiecywał gruszki na wierzbie, a później oskubał mnie ze wszystkiego. Pracowałam ...
- Dobra, stop! ... Potrzebujmy czegoś mocniejszego. - wstał od stołu i udał się w stronę kuchni, by po chwili postawić na stole, dwie szklanki i duże sake. Otworzył butelkę i nalał jej jako pierwszej. W ustach papieros cierpliwie czekał na jego użytek. Patrzyła uważnie na trunek. Nie wiedziała, czy to dobry sposób na złagodzenie bólu. - Nie krępuj się, mam tego więcej. - ręką wskazał na szklankę. Drugą, wyciągnął tytoń zaciśnięty pomiędzy wargami. Podniósł swój alkohol ku górze i czekał, aż zrobi to samo. Sięgnąła po naczynie. I już po chwili ze skrzywioną miną i rozgrzanym gardłem odłożyła pustą szklankę. - Możesz kontynuować. - ponaglił ją, po raz kolejny zaciągając się fajką.
- Kiedy byłam na uniwersytecie, radziłam sobie bardzo dobrze, stwierdziłam, że założyłabym CV do jednej z firm. Przyjęli mnie na okres próbny, zastępowałam pracowniczkę, która była na urlopie macierzyńskim. Było trochę ciężko pogodzić pracę z uczelnią, ale sam doskonale wiesz, że lubię wyzwania. Dałam radę. Moje projekty i idee okazywały się strzałem w dziesiątkę, dlatego też szybko posadzili mnie na wyższym stanowisku. ... - wzięła oddech. - I wtedy zaczęła się cała zabawa. Poznałam [I.Ex.]. Był starszy ode mnie o trzy lata i był synem szefa tego oddziału. Po roku wspólnej pracy, oficjalnie zostaliśmy parą. Kosztowało mnie to odcięciem od rodziny. Skłócił mnie z ojcem, a mama w ukryciu prowadziła ze mną kilka rozmów na miesiąc. Byłam zakochana, więc głupia robiłam co tylko zechciał. Później odciął od reszty przyjaciół. Poświęciłam się pracy i kończyłam uniwersytet. Byliśmy wtedy już dwa lata w związku. Gdy zdobyłam dyplom, zaczęłam pracować na pełen etat. Na prawdę dobrze mi się powodziło. Spełniałam się w wymarzonym zawodzie. Miałam partnera, który mnie "kochał". Do szczęścia potrzebowałam tylko pierścionka zaręczynowego i stanowiska szefa. Mieszkaliśmy razem już od długiego czasu. I zaczęło się sypać. Widziałam, że nasze kontakty ulegają zgorszeniu. Wtedy też nasze projekty, zaczęły przepływać do innej korporacji. W firmie stwierdzono, że ktoś jest zdrajcą. Moje prace były kradzione. Nie mogłam nad tym zapanować. Nie wiedziała kto mógłby wkradać się do mojego prywatnego laptopa. Myślałam też, że został on shakowany. Ostatnio odbyła się rada beze mnie. Szef zaprosił mnie do siebie, aby powiedzieć, że to ja pracuje dla przeciwnika. Ratowałam się czym tylko mogłam, ale argumenty ewidentnie wskazywały moją osobę. Okazało się, że [I.Ex.] uknół to wszystko. Wyrzucili mnie z pracy, niezwłocznie. Chciałam wrócić do domu, lecz nie miałam już do niego dostępu. Spakował moje rzeczy i zostawił przed domem. W między czasie dowiedziałam się też, że ja byłam jedną z wielu. Nie wytrzymałam. Zostawiłam swoje rzeczy u sąsiadki i przyjechałam tutaj. Chciałam zameldować się w hotelu, ale wyczyścił moje konto w banku. Aktualnie jestem bezrobotna, bezdomna i biedna. - zaśmiała się z całej tej sytuacji. - Najśmieszniejsze jest to, że chciałam wzbić się na szczyt, a spadłam na samo dno. - słuchał jej uważnie. Zastanawiał się nad tym co mogłaby teraz zrobić. Jak jej pomóc. To ciężka sytuacja nad którą trzeba nieźle pogłówkować. Więc jedyne co teraz mógł zrobić... to jej polać. Więc zwinnie wziął to ręki sake i wypełnił jej szklankę, którą szybko chwyciła w geście poddania. Wypiła trunek trzema łykami.
- Co konkretnie zrobił, aby cię wkopać?
- Wysyłał projekty z mojego laptopa, o czym nawet bym nie pomyślała, bo tylko ja miałam do niego dostęp. Więc musiał go shakować, albo jakimś cudem zgadnąć hasło. Oczywiście zrobił wszystkiego wyciągi. Wysyłał też wiadomośći z mojego prywatnego telefonu. Robił to w nocy kiedy spałam.
- Dostawałaś jakies sms'y zwrotne? Odpisywali ci? - dopytał.
- Nie. Znaczy, na pierwszy rzut oka nie widziałam, pokazał mi wszystkie dowody, ale na kilka chwil, ale raczej nie.
- Czyli druga strona musiała być o wszystkim poinformowana. - stwierdził. - Maczała w tym palce.
- Zapewne.
- Co jeszcze?
- Projekty innego autorstwa też podsyłał z moich urządzeń. Byłam w takim szoku, że przestałam racjonalnie myśleć. Ponadto okradał firmę. Rozumiesz? Firmę w której pracuje jego ojciec. Wysyłał pieniądze na moje konto, by później przelewać je na swoje. - położyła się z bezradności na stole. - Nie wiem co mam robić Kei-kun.
- Pozwali cię do sądu?
- Nie. Choć chcieli.
- Pewnie bali się, że przeciwna firma się za tobą wstawi.
- Ale skoro uknół to z nimi.
- Właśnie dlatego. Gdyby sprawa trafiła do sądu, może któryś z jego 'pomocników' nie wtrzymałby prersji i go wydał. Nie chciał rzucać się na głęboką wodę. Gdyby zajął się tym sąd, mieliby dostęp do wszystkich dokumentów.
- Może. Ja już nie myślę. - rzekła wciąż z przyklejonym policzkiem do blatu.
- A ty nic na niego nie masz?
- Nie. Przy sobie mam tylko torebkę, w której ... - zamarła na chwilę. Gwałtownie podniosła głowę ku górze. Wpatrywała się w Ukai'a głęboko myśląc. Czym prędzej ruszyła w jej kierunku. Wzięła ją do reki i wysypała na stół całą zawartość. - Gdzieś tu jest. Grzebała w środku, kiedy pożądany przedmiot nie wyleciał z torebki. Odpięła jedną z przegrodek i znalazła tam to, czego szukała.
- Daj mi laptopa. - zażądała.
- Wo, wo, wo chwila koleżanko. - uniósł dłonie sygnalizując aby przystopowała. - Chcesz otowrzyć tego pendriva na moim laptopie? A co jeśli w środku poustawiał jakieś brednie i cię namierzy. Komórkę rozwaliłaś, dlatego na chwile obecną jesteś bezpieczna. Tu cię nie znajdzie, a takie rzeczy otwiera się w najmniej szkodliwych miejscach...
- Czyli?! - ponagliła go.
- W publicznych kawiarniach czy bibliotekach, miejscach nieokamerowanych, gdzie można skorzystać z komputera, w miejscach, które znajdują się w innych regionach niż tu gdzie jesteś.
- To gdzie mogę to otworzyć?
- Znam pewne miejsce. - na jego twarzy pojawił się delikatny szyderczy uśmiech.
- Jedziemy!
- Hola, hola. Nie tak szybko. Po pierwsze, wypiliśmy. Po drugie, niedługo wybije 23. Po trzecie. Idę na 4 do pracy, więc sorry moja droga, ale zaraz zmykam spać. - wstał od stołu i wyciągnął w jej kierunku rękę. - Cokolwiek tam jest, może ci pomóc, oczyścić cię z zarzutów, na pewno tam zajrzymy, ale na wszelki wypadek,... oddaj go mnie. - posłuchała. - A teraz chodź. Przyszykuje ci pokój.

- Tu masz świeżą pościel. - położył ją na materacu. - Uchyl sobie okno, jak będziesz kładła się spać, może ci być ciepło. Zostawiam ci tutaj wodę. Zwykle zawsze masz ją przy swoim łóżku. Dobrze pamiętam? - kiwnęła pionowo głową. Podszedł do drzwi. - Chyba masz wszystko. Jakbyś czegoś potrzebowała, to bierz co chcesz. Czuj się jak u siebie. Dobranoc. - wychodził z pomieszczenia, lecz zatrzymała go [T.I].
- Keishin-kun. - spojrzał na nią uważnie. - Dziękuję za wszystko. - uśmiechnęła się lekko.
- Nie ma sprawy. A teraz prześpij się z tym. Jutro będziemy działać. - wyszedł. Siedziała jeszcze chwilę i myślała, co stanie się dalej. Jak będzie wyglądać jej życie, kiedy uda jej się wygrać z nie prawdą, lub kiedy przegra i będzie nieść ciężar głupoty i naiwnośći. Ciężąr fałszywej, nieodwzajemnionej miłości.

Obudziło ją krzątanie Ukai'a po mieszkaniu. Gdy dotarło do niej gdzie jest i co się dzieje. Natychmiast wstała ubierając na siebie wczorajsze ubrania podarowane jej przez Keishin'a. Wyszła z pokoju i zeszła do kuchni. Zobaczyła go opartego o blat kredensu i pijącego kawę.
- Obudziłem cię? Przepraszam.
- Pozwól mi jechać z tobą. - wypaliła z miejsca.
- Do pracy? - kiwnęła twierdząco głową.
- Zapewne jedziesz do rodziny na wieś, pomagać w uprawie, prawda?
- Tak, ale...
- Chcę ci pomóc.
- Nie musisz mi się odwdzięczać.
- Nie odwdzięczam. Po prostu chcę pomóc. Później możemy pojechać ...
- Poczekaj [T.I]-chan. Obiecałem, że ci pomogę, to pomogę. Jednak ja też mam swoje obowiązki, których nie mogę zaniedbać. Jeśli mamy jechać, to pojedziemy późnym popołudniem.
- Ohhh... rozumiem, przepraszam.
- Mam drużynę, która szykuje się na Turniej Wiosenny, nie mogę opuścić ich treningu.
- Jesteś trenerem? - kiwnął pionowo głową. Oczy jej zaiskrzyły. 'Jednak nie porzucił siatkówki.' .
- Rozumiem wszystko. - spojrzała na niego uważnie. - To mogę z tobą jechać? - westchnął.
- Jeśli chcesz. Zjedź coś. Zrobię ci kawy. - niewielki uśmiech pojawił się na jej twarzy. Posłusznie zrobiła to o co ją prosił.

Dawno nie pracowała na uprawie. Ostatni raz kiedy miała przyjemność zarobić trochę grosza, tak żmudną i ciężką pracą, było w czasie liceum kiedy jej kieszonkowe było za małe, a rodzice nie wyrazili zgody na podwyższenie kwoty. Wtedy poprosiła Keishin'a, czy załatwiłby jej pracę w jego rodzinie. Nie miał z tym mniejszego problemu. Każda ręka była potrzebna. Tak też nie bała się jechać przed 4 do pracy z którą była już obeznana. Cieszyła się, ponieważ każda minuta spędzona z Ukai'em nie była stracona. Zawsze ceniła go sobie jako przyjaciela. Dodawał jej otuchy, kiedy popadała w przygnębienie, czy poprostu dotrzymywał jej towarzystwa, nawet gdy uparcie kłamiąc mówiła, że tego nie potrzebuje.
Pracowało jej się sympatycznie. Był to czas w którym mogła porozmawiać z Keishin'em na wiele tematów. Omijała swoją problematyczną sytuacje. Na zmartwienia czy radość przyjdzie odpowiedni moment. Wolała dowiedzieć się więcej o nim. Informacja, że został trenerem drużyny siatkarskiej bardzo ją ucieszyła. 'Idzie śladami dziadka. Jak uda im się zajść daleko, Karasuno znów będzie na szczytach!'
Zmęczeni wracali do domu. Niewątpliwie podziwiała Kei'a za jego wytrwałość. Po pracy na polu od wczesnego ranka, iść w południe na trening, a później pracować do późna w sklepie. Wielki szacunek dla niego. Wyszedł z mieszkania gdy tylko się umył i przebrał. Pozwolił jej dołączyć, kiedy będzie chciała. Na pewno nie zmarnuje takiej szansy. Chce zobaczyć jego w roli trenera oraz drużynę, której udało się przejść eliminacje i będzie reprezentowało prefekturę Miyagi w Tokio.
Doprowadzając się do porządku, stwierdziła, że skoro Ukai pozwolił jej przebywać w jego mieszkaniu, chociaż posprząta. Myślała, że będzie tego niewiele, a jednak. Mężczyzna jak to mężczyzna, posprząta tylko z grubsza. Takie czynności jak starcie kurzu, umycie podłogi, poukładanie w szafkach czy umycie okien i łazienki, jest bardzo odległe od jego możliwości. W ogóle nie wchodzi w grę. Dlatego sprzątanie zajęło jej ponad dobrą godzinę.
Upewniając się, że zamknęła dobrze mieszkanie, ruszyała w stronę liceum. Dobrze pamiętała drogę. Często szła w towarzystwie Keishina, do jak i ze szkoły. Idąc znaną ścieszką, uśmiechnęła się, gdy ujrzała wciąż nie wypełnioną dziurę na rozlanym betonie.
"Był to niezbyt przyjemny dla niej dzień. Jakoś los ostatnio z niej kpił. W szkole dostała niezły wycisk, a w domu, pewnie czeka ją niezła awanturka za zbicie cennej wazy, podarowanej rodzicom przez prababcię taty. Wiedziała, że nie ujdzie jej to płazem. Dlatego odkąd wyszła z domu do szkoly, myślała tylko o tym. Wyobraziła sobie wszystkie warianty i scenariusze jak to może się skończyć. Przygotowywała się emocjonalnie. Wracała z Ukai'em. Opowiedziała mu historię z wazą. Mówiła jak cenna jest dla rodziców i jaką miała wartość. Tak długo szła ogarnięta strachem i poddenerwowaniem, że nie zauważyła dość sporej dziury, której nie zdążyła ominąć , potknęła się o nią i 'plackiem' upadła na ziemię. Usłyszała ciszy śmiech Kei'a.
- Nic ci się nie stało? - spytał, łapiąc ją za ramię i podnosząc z ziemi. Złapała się za obolały nos z którego sączyła się krew.
Szybko zajął się jej raną. Odprowadził [T.I] pod same drzwi. Otworzyła rozzłoszczona matka, lecz kiedy tylko zobaczyła swoje dziecko z ociekającą stróżką krwi, od razu przybrała rolę troskliwej, opiekuńczej rodzicielki i na własną rękę zajęła się opatrywaniem nosa. Skończyło się na tym, że w trakcie opatrywania, ojciec nakrzyczał na dziewczynę parę razy, po czym darował sobie morały i skargi, gdy uświadomił sobie, że żona, która miała pomóc mu w ukaraniu córki, kompletnie zapomniała o reprymendzie i przejęła się losem dziecka."
Doszła do placówki. Miło jej było zobaczyć tę szkołę raz jeszcze. Spędziła tu przyjemne trzy lata. Ominęła ją i poszła w stronę hal, gdzie w jednej z nich odbywał się trening. Stanęła przed drzwiami do sali numer trzy. Tak jak powiedział jej blondyn. Uchyliła lekko drzwi, a gdy przekonała się, że to właściwa sala, pewnie weszła do środka. Ujrzała Keishin'a stojącego postawnie ze skrzożowanymi rękoma, w towarzystwie, niższego od niego mężczyzny.
- Dzień dobry. - przywitałaś się. - [T.I] [T.N]. Miło mi poznać.
- Mi również. Ittetsu Takeda. - uścisnęli sobie dłonie. - Keishin mi właśnie o tobie opowiadał. - uśmiechnął się miło.
- Ooo. - jej kąciki ust uniosły się ku górze. Spojrzała na Ukai'a, lecz ten udawał zapatrzonego w ćwiczenia siatkarzy. Również pokusiła się przyjrzeć młodzieńcom. Nie obyło się bez dyskretnych spojrzeń z ich strony. Zwróciła na siebie uwagę. Przywitała się z menadżerkami i zafascynowana oglądała starcie utworzonych dwóch drużyn.

- Tsukishima nie opierdzielaj się! To ostatnie kółko! - krzyknął na jednego ze swoich podopiecznych. Przez cały mecz uważnie obserwowała zachowanie przyjaciela jak i siatkarzy! To niesamowicie uzdolnieni młodzieńcy, dobrze prowadzeni przez Ukai'a. Był wobec nich surowy, jednak okazywał wyrozumienie. Logicznie podchodził do rozwiązania problemu. Skupiał się na każdym zawodniku. Odczytywał ich ruchy i sposób myślenia. Zespalał się z nimi. Wiedząc jakimi dysponują umiejętnościami, tworzył nowe zagrania, które na celu miały zmylić przeciwnika. Ich szybki atak był idealną podpuchą, jednak doskonale wszyscy wiedzieli, że samymi zagraniami środkowego i rozgrywającego nie wygrają meczu. Dlatego też każdy dawał z siebie 100 procent, a Keishin wzbogacając ich potencjał pchnął ich na szczyt. Aż chciało się patrzeć na ich grę.

- I jak wrażenia? - zapytał wsiadając do samochodu.
- To bardzo obiecująca drużyna. Nie mogłam oderwać od nich wzroku.
- Ciężko trenowali, aby zajść tak daleko. Pokonali Shiratorizawę i ich słynnego Ushijime, ale na Turnieju Wiosennym, będą zespoły lepsze od Shiratorizawy. Choć mają świetnego kapitana, trzeba polepszyć ich stan psychiczny. Znaleźć coś co zmotywuje całą drużynę.
- Wydaje mi się, że szukasz problemu tam gdzie go nie ma. Nie da się dla wszystkich znaleźć tego samego rozwiązania. Z tego co zauważyłam, sądzę, że są na tyle zgraną drużyną, że poradzą sobie z presją. - spojrzał na nią uważnie.
- Może masz rację. - odpalił silnik, po czym dodał. - Jedziemy do Osaki. Niecała godzinka i będziemy na miejscu. Mam tam pewnego znajomego. Prowadzi kawiarenkę. Tam sprawdzimy tego pendriva.

Jego towarzystwo było kojące. Przy nim nigdy nie odczyła zagrożenia. Bezpieczeństwo i równowaga. Zwykle to szło w parze przy Keishin'ie. Nawet gdy się waliło i paliło, potrafił racjonalnie podejść do problemu, dlatego zawsze podlegała jego radą. Okazywały się trafne i przemyślane. Czy to błache czy ciężkie sytuacje, mógłby przemilczeć z nią cały dzień, a i tak nie uznałby tego czasu za stracony.
"Starała się powstrzymać płacz. Nie lubiła płakać. Tym bardziej nie w miejscu publicznym. Jednak sytuacja na tyle ją zmęczyła, że nie potrafiła ich powstrzymać. Wchodząc do szkoły udawała zaczytaną z nosem w książce, poprawiała ubrania, szamotała się by nikt nie zwrócił uwagi na jej zaczerwienione oczy. Trudno było dzień w dzień mierzyć się z kimś kogo sie kocha, a kto tyle razy już ranił. Z kimś bezkompromisowym. Wierzącym uparcie we własne racje. Dumnym i materialnym. I choć zdażały się chwilę radosne dla serca, to jednak szybko przemijały. Codziennie patrzyła w szarą rzeczywistość i starała się uporać z człowiekiem o trudnym charakterze, który dał jej życie, aby teraz wbijać nóż w jej plecy.
I choć wyszła z przekonania, że udało jej się zmylić uczniów, to zawsze uważnie obserwowała ją para brązowych tęczówek. Podszedł do niej kiedy była sama. Kiedy stała przed szafką. I zatrzymując się tuż obok niej, po kryjomu wyciągnął husteczkę kładąc ją na stercie książek. Mimowolnie ją wzięła i zamykając drzwiczki, ruszyła w znanym jej kierunku. Weszła do pustej kuchni, aby przez kotłownie, której drzwi znajdowały się na jej końcu, wyjść i usiąść na betonie w jedynym zaciszu tej szkoły. Wyciągnęła husteczkę, którą wcześniej wetknęła do kieszeni i ocierając mokre od płaczu oczy,
wydmuchała też w niej nos. Jej spokój zakłócił właśnie on. Usiadł obok niej, by dzielić z nią ciszę. Mówiła mu, aby zostawił ją samą, choć skrycie tego nie chciała. Uparcie siedział i zdawał się ignorować jej prośby. Po długim odczekaniu, odważył się, rzucić jej ręka na ramię, by móc przytulić ją do siebie i dodać otuchy. Co tak na prawdę, uczynił samym pojawieniem się."

Samochód zatrzymał się przed kawiarnią. [T.I] cierpliwie czekała, aż Kei dokładnie zamknie wóz, by następnie ruszyć razem w wybranym celu. Weszli do środka. Było bardzo przytulnie. Lokal nie miał dużej powierzchni, jednak spełniał wymagania, przyjemnej, ciepłej kawiarenki.
- Keishin. Keishin Ukai! Chłopie, kopę lat! - na twarzy blondyna zagościł szeroki uśmiech.
- Kiroko. Miło cię znów widzeć. - uścisnęli się po przyjacielsku. Przyjrzała się mężczyźnie. Nieco niższy od Ukai'a. Był brunetem o brązowych oczach. Wysoki i zadbany. Ubrany w białą koszulę i jeansy.
- A ta panienka, to?
- [T.I] [T.N].
- Kiroko Riseyama. - posłał ci życzliwy uśmiech.
- Wjechaliśmy na chwilę. [T.I] przy okazji chciałaby sprawdzić pewien dokument. Może skorzystać z komputera?
- Pewnie. Jest do twojej dyspozycji. - wskazał ręką miejsce gdzie znajdują się dwa komputery. - Rozgośćcie się, a ja przyniosę wam coś do picia. Na co macie ochotę? - spojrzał na nich pytająco. [kolor włosów]-włosa zerknęła w stronę Kei'a.
- Dwie kawy.
- To co zawsze? - kiwnął twierdząco głową. - Już się robi.
Gdy tylko zniknął jej z zasięgu wzroku, szybkim krokiem podeszła we wskazane miejsce. Usiadła na krześle i odpaliła urządzenie. Ręce jej się trzęsły. Tyle myśli krążyło jej po głowie. Włożyła pendriva we właściwe miejsce i z bijącym sercem czekała, aż będzie mogła zobaczyć co znajduje się w pamięci urządzenia. ... Otworzyła folder i ... parsknęła śmiechem. Zamknęła oczy. Poczuła dłoń blondyna na swoim ramieniu.
- Jest pusty. ... . - schowała twarz w dłoniach. - Jestem skończona. - kilka łez spłynęło jej po policzkach. Ogarnęło go straszne uczucie. Chciał pomóc jej jak tylko potrafił. Nie udało mu się jej uszczęśliwić. Teraz znów bezradny musi patrzeć na jej łzy. Mógł ją teraz tylko pocieszyć, choć i tak nie wiedział jakich słów powinien użyć, dlatego uczynił tak jak to robił dawniej. Po prostu siedział obok niej i pozwalał jej płakać w jego towarzystwie. Odgarniał kosmyki jej włosów. Głaskał po plecach. Pocierał ramię. Przytulał. I choć dla niego była to oznaka jego bezsilności, tak dla niej stało się ukojeniem. Wyjściem z opresji. Z sytuacji podbramkowych z których nie ma już wyjścia. Mimo świadomości, że straciła wszystko, cieszył ją fakt, że jest przy niej. Wspierał ją i motywował na swój sposób. Dlatego zawsze ceniła sobie jego przyjaźń. Nie ważne w jak wielkim dnie spoczywała. On była razem z nią.

W drodze powrotnej prawie w ogóle nie rozmawili. Ona chciała zapomnieć o całym świecie, a on wciąż zastanawiał się co mógłby zrobić, aby polepszyć jej sytuację. Widziała, że myśli, że stara się znaleźć rozwiązanie. I choć sama, nie raz o tym myślała, coś zupełnie zgoła innego, niespodziewanego, uświadomiło jej, że dobrze się stało.
" [...] - Zacząłeś palić?
- To tylko przejściowe. - oznajmił rzucając peta na ziemię, by następnie pewnym przydepnięciem, zgasić papierosa.
[...]
[...] - Wkręciłeś się? ... - Tak jakoś mi zostało. - kącik jego ust pobiegł ku górze. Zaciągnął się jeszcze raz, po czym wypuścił dym prosto przez szparę w oknie. Zakończył zatruwanie organizmu, wtykając peta w popielniczkę.[...]"
'Dlaczego za każdym razem kiedy się pojawiałam kończył papierosa niezależnie od tego ile go jeszcze zostało? Dlaczego teraz zawsze oddala się aby dym nie leciał w moją stronę? Czy to głupie, że zadaje sobie takie idiotyczne pytania? Może po prostu zależało mu na moim zdrowiu? Był dbały.'
" - Chcę ci pomóc, bo jesteś w potrzebie. Jesteś moją przyjaciółką. Ile to razy, ratowałaś mi tyłek w liceum. Czemu teraz ja nie mógłbym pomóc tobie? Co z tego, że spieprzyło ci się w życiu. W końcu taki jest ten świat. Nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Dałaś się omamić. Facet serio musiał być w tym dobry, ale to nie koniec świata. ... Żyjesz, nadal możesz coś zrobić. Więc zacznij od początku i daj sobie pomóc."
'Po co marnował swój czas akurat na mnie? Po co siedział do późna wysłuchując wyżaleń naiwnej kobiety, która na własne życzenie pozwoliła sobie na taki los? Po co kurwa? Dla pieprzonej przyjaźni? Wyjechałam na studia i się słowem nie odzywałam, a on tak po prostu przyjął mnie z otwartymi ramionami.' Oczy jej się zaszkliły. Pozwoliła mu wziąć swój ciężar na jego barki. 'Zawsze mnie wspiera. Zawsze był pomocny.'
"- Tu masz świeżą pościel. - położył ją na materacu. - Uchyl sobie okno, jak będziesz kładła się spać, może ci być ciepło. Zostawiam ci tutaj wodę. Zwykle zawsze masz ją przy swoim łóżku. Dobrze pamiętam?"
Uśmiechnęła się na samo to wspomnienie. 'Troskliwy. Często mi ją okazywał.'
"- Nic ci się nie stało? - spytał, łapiąc ją za ramię i podnosząc z ziemi. Złapała się za obolały nos z którego sączyła się krew. Szybko zajął się jej raną. Odprowadził [T.I] pod same drzwi."
'I opiekuńczy.'
"Usiadł obok niej, by dzielić z nią ciszę. Mówiła mu, aby zostawił ją samą, choć skrycie tego nie chciała. Uparcie siedział i zdawał się ignorować jej prośby. Po długim odczekaniu, odważył się, rzucić jej ręka na ramię, by móc przytulić ją do siebie i dodać otuchy. Co tak na prawdę, uczynił samym pojawieniem się."
- Jesteśmy na miejscu. - wyrwał ją ze wspomnień. Wyszła z samochodu i szła za nim. Otworzył drzwi i wpuścił ją do środka.
" Po prostu siedział obok niej i pozwalał jej płakać w jego towarzystwie. Odgarniał kosmyki jej włosów. Głaskał po plecach. Pocierał ramię. Przytulał."
Stanęła na środku korytarza. Dla niej już wszystko było jasne.
- [T.I]-chan. Obiecuję ci, że pomogę ci odzyskać to co straciłaś. - uśmiechnęła się delikatnie. 'Taki kochający.'
- Chyba nie to było moim marzeniem. - rzekła bez skrupułów. Odwróciła się do niego przodem i stanęła tuż przed nim. - Wybacz jeśli nie spodoba ci się to co teraz zrobię. - i nie czekając na jego, jakąkolwiek reakcję, czule pocałowała Keishina. Bała się, że zaraz zaprzestanie pocałunków i zmierzy się z bolesną rzeczywistością. Jednak on, nie został jej dłużny. Przyciągnął ją bliżej ku sobie i pogłębił pocałunek. Ujęła jego twarz, by następnie zjechać dłońmi ku zapięciu od jego kurtki, ściągnąć ją rzucając na ziemię. Czuła jak jego ręce błądzą po jej talii i biodrach. Palcami zachaczał o krańce jej bluzki, i po chwili podzieliła los jego kurtki. I on niezwłocznie pozbył się górnej części garderoby. Jej dłonie spoczywały na jego umięśnionym torsie. Z każdą chwilą pożądała go coraz bardziej, więc prowadziła go w stronę sypialni, a on owładnięty jej urokiem, robił to czego pragnęła.

- Jesteś pewna, że nie chcesz tam jechać? Może...
- Kei-kun. Proszę cię. Powiedziałam ci coś. Nie chcę. Nie mam zmaiaru wracać do przeszłości. Jest mi dobrze tak jak jest teraz. Mam ciebie. - ucałowała jego policzek. - Nic więcej do szczęscia nie jest mi potrzebne. Z pracą nie będę miała problemu. Nie chcę jechać do Tokio tylko po to, aby usłyszała od temtej firmy, że nie udzielą mi żadnej informacji. Trudno. Oszukał mnie. Nie zrobię z tym nic. Los jest sprawiedliwy. Jak nie teraz to może za rok, dwa czy nawet za 10 lat, spotka go kara. A ja wymazałam z pamięci wszystko co było z tym związane.
- Cieżko pracowałaś, aby teraz tak po prostu to rzucić.
- Nie rzucam tego. Przecież nie muszę pracować akurat w Tokio. Tutaj też coś znajdę.
- Jesteś strasznie uparta. - poddał się.
- Nie mogłabym... - urwała, słysząc dźwięk jej telefonu. Zerknęła zdziwiona na wyświetlacz - ... przecież to ... numer Kenji'ego Saweramu.
- Tego szefa? - kiwnęła głową.
- Skąd mają mój nowy numer?
- Odbierz. - nie była przekonana. - Daj na głośnik. - przełknęła ślinę, po czym zrobiła jak prosił.
- Słucham. - rzekła chłodno.
- [T.I] [T.N]?
- Skąd ma pan mój numer?
- Od twojej rodziny.
- Czego pan chce?
- Poznałem prawdę. Nie całą, lecz wystarczająco dużo, aby stwierdzić, że źle panią osądziłem. Dzwonię, aby panią przeprosić również osobiście, przy najbliższej okazji oraz przywrócić panią na stanowisko. Proszę mi wybaczyć i ...
- Nie jestem zainteresowana. Żegnam. - rozłączyła się.
- Głupia jesteś? Oddzwoń do niego. Chcesz zmarnować szansę... - zatkała mu usta dłonią. Spojrzała mu prosto w oczy i pewna siebie odparła.
- Zmarnuję ją, jak ciebie tutaj zostawię. Dlatego nie denerwuj mnie i przyjmij do wiadomości, że już nie praca jest dla mnie najważniejsza, a ty. - musnęła delikatnie jego wargi. - Niedługo wybije 15:00. Spóźnisz się na trening, trenerku. - wstał i opierając się wyprostowanymi rękoma na jej kolana ucałował jej czoło.
- Porozmawiamy o tym później, zołzo. - wyszedł z domu. Uśmiechnęła się szeroko. Ułożyła się wygodnie na sofie. Na myśl przybiegło jej pewne wspomnienie. Teraz zrozumiała, że kochanie to nie bzdura
"- Keishin. - odwrócił się w jej kierunku, patrząc na nią uważnie. - A jakie jest twoje marzenie? - ponownie spojrzał w dal.
- Nie mam marzeń.
- No co ty! Każdy je ma. Na pewno nie jesteś wyjątkiem. - nie spuszczała z niego wzroku. Chciała, aby powiedział jej czego on pragnie.
- Chciałbym w przyszłości wieść spokojne życie, z dala od
ruchliwych i hałaśliwych miast. Spotkać kogoś kogo będę kochał i z kim będę szczęśliwy. - zaskoczył ją.
- ...
Wiesz... trochę mi się głupio zrobiło. ... ja marze o karierze. Chcę być rozpoznawalna i zarabiać duże pieniądze, a ty pragniesz szczęścia i miłości. Czy moje plany nie są zbyt egoistyczne i prestiżowe? - kąciki jego ust uniosły się ku górze.
- Może trochę, ale to nie zmienia faktu, że to twoje marzenie, a marzenia są po to, żeby je spełniać.
- Też pragę miłości, ... ale boję się kochać.
- Kochaj całym swoim sercem
- A co gdy okaże się, że nie było warto?
- ... popłaczesz i przejdzie. - parsknął śmiechem. - A tak poważnie. ... Nawet gdy nie było warto, nie żałuj, że kochałaś. To uczucie, któr
e wzbogaca, a którego nie wolno się wstydzić. Nawet jesli ktoś spali ci ten raj, ... on odrodzi się na nowo."

Scenariusze Haikyuu!!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz