Darknes
Dziś wysyłam Alfe wybrańców na narade. Alfa wygnańców co prawda, ma pełne prawo pojawić się na spotkaniu. Ale i tak pewnie wruci uszkodzony gdzie nie gdzie. Będzie musiał jakoś przeboleć najbliższe dwa tygodnie.
Pewnie zastanawia się po co to zrobiłam? W sumie to większość moich poczynań nie ma sensu dla osoby nie znającej mojej historii w całości. Może robię to z nudów? Może z zemsty? Może jestem psychiczna? A może to moje przeznaczenie, które wypełniam?
No widzisz, możesz tylko zgadywać. Chyba, że zechce przedstawić ci moją przeszłość. Ale wontpie żebyś i wtedy mnie zrozumiał. Jeśli czegoś nie doświadczysz nigdy nie będziesz wiedzał jak to jest. Nigdy nie będziesz wiedzieć jak czuję się osoba ze złamaną nogą puki sam jej sobie nie złamiesz, możesz sobje wyobrażać jak to jest.
Przez te dziewięć dni Aron próbował się czegoś o mnie dowiedzieć po przez rozmowę. Nie dziwię się zwykła ludzka ciekawość, nie codziennie okazuje się, że twojego więzinia nie możesz zabić, a co gorsza on chcę coś od Ciebie. Rozmawiałam z nim w sumie nawet szczerze przecież w karzdej chwili mogę go zabić. Co prawda nie zamierzam w sumie mogłabym się z nim zaprzyjaźnić. Co mi szkodzi. Przynajmniej krwinka będzie mógł się wygadać. A poza tym jest nawet miły, tylko jak każdy alfa ,,zawsze ma racjię.
Może i jestem zła i zabjiam. Ale też zawieram przyjaźnie, czasami potrzeba odmiany. Muszę zadzwonić do Alicji, jestem pewna, że się obwinia o mnie o to, że zostałam ,, porwana mimo iż wie, że umiem sobie poradzić. A jak do niej zadzwonię to będzie groziła mi dlógą i bolesną śmiercią. No ale cóż.
Aktualnie przywłaszczyłam sobie pokuj Arona. Przez co biedaczek musiał się przenieś do innego.
Pewnie wyszłam na uważającą się za lepszą. To nie prawda. Po prostu w całym domu jego jest najwygodniejsze, a ja siedzałam dwa tygodnie w celi jego zdaniem.Sięgnęłam po telefon leżący na szafce nocnej. Wybrałam numer przyjaciółki. Zadzwoniłam, po trzecim sygnale ktoś odebrał, powiedziałam tylko jedno krótkie słowo.
*- żyję
Zanim się rozłączyłam, usłyszałam jak osoba po drugiej stronie słuchawki wciąga gwałtownie powietrze.
Odłożyłam komórkę na łóżko chwile przed tym jak Armin wparował do pokoju.
- widziałaś gdzieś mój telefon?
- masz, ale radze go wyłączyć.- podałam mu telefon. W pokoju rozbrzmiała melodia oznajmiająca przychodzącą wiadomość. Chłopak spojrzał na mnie i uniósł brwi.
- co zrobiłaś?
- ja, nic.
- Darknes- westchnął. Przez te dziewięć dni nasze relacje się ociepliły. W sumie traktujemy się jak rodzeństwo albo starzy kumple. Przynajmniej już nie grożę mu śmiercią, a on nie boi się na mnie spojrzeć jak było przez dwa pierwsze dni. Mam wrażenie, że niektórym pisane jest się przyjaźnić. Wybaczył mi zabicie bet.
- tylko zadzwoniłam do przyjaciółki. Z którą nie rozmawiałam dwadzieścia cztery dni.
Armin jęknął przeciągle.
- ty naprawdę chcesz żebym rzucił tym biednym urządzeniem o ścianę- powiedział wskazując telefon który zaczął dzwonić.
- no ale musiałam. A poza tym są dwa pozytywy, pierwszy moja przyjaciółka wie, że żyje, drugi na czas mojej nieobecności nie zabraknie osoby która by cię irytowała. Ale nie próbuj do niej podbijać jest zajęta, i powinna się pojawić na spotkaniu. jak zobaczysz zielonooką blondynkę gwałcącą telefon to ona.- Alfa parsknął śmiechem i spojrzał mi w oczy drapiąc się po karku.
- musze tam jechać?
- musisz- skrzywił się- no proszę, chyba, że się boisz?- wiem, wiem wykorzystuje jego dumę, ale trzeba sobie radzić.
- nie boje się ich, pojadę- wypiął pierś opiętą czarnym materiałem koszulki.
- to dobrze bo będziesz miał trochę obitą twarz jak wrócisz.- spojrzał na mnie podejrzliwie- no co zabiłeś niedawno lunę jakiejś watahy, co prawda nie pierwszą, i jeszcze gniew mojego ''ojca,, oraz mate mojej przyjaciółki.
- jedz ze mną proszę
-za tydzień przyjadę
- chociaż tyle, a w ogóle po co ja tam jadę?
- nie zrozumiesz.
- skąd wiesz?- powiedział oburzony
- dla mnie to oczywiste.
- a poza tym który alfa to twój ojciec i mate twojej przyjaciółki?
- zamierzasz ich unikać?- uśmiechnęłam się.
- nie, po prostu jestem ciekawy.- serce minimalnie mu przyspieszyło a ślinę przełknął trochę głośniej, pokręciłam głową rozbawiona. Nawet najlepszy kłamca boi się, że ktoś może mu nie uwierzyć.
- świetlistego kła i błenknitnego księżyca.
-świetlistego kła, kojarzy mi się zkondś.- zmarszczył zabawnie brwi.
-nieistniejąca wataha, pamiętasz?
- a no tak, trzy watahy, jedna z pragnieniem powiększenia terenów i dwie osiedlone tam od zawsze. Gdy miałem siedem lat kochałem słuchać jak jedna z wilczyc o tym opowiadała. A to nie była przynajmniej bajka, historyjka wyssana z palca?
- można nazwać to legendą. Przecież nie ma pewnych dowodów iż rzekomy dom watahy to nie pozostałości po czymś innym, skoro zostały po nim tylko zakrwawione ściany i mnóstwo kości. Powiedz drogi Arminie czyż nie jest nierzeczywiste, że luna umiała zabijać dotykiem?- mówiąc to patrzyłam na jego minę, w jego oczach zobaczyłam wątpliwość.
- Arminie czyżbyś wątpił, że to tylko legenda?
_______________________________________________
Trochę inny rozdział niż poprzednie ale mam nadzieje, że się podoba.
CZYTASZ
Nie Patrz Jej W Oczy
WerewolfDziewczyna która zabija wzrokiem, Wilczyca która nie powinna istnieć, Potwór żywiący się strachem, Nieuchwytny cień, Demon bez duszy, Niekończący się koszmar, Ta która ma puste spojrzenie Ale czy na pewno Czytasz na własną odpowiedzialność