Maraton1/4
(Rozdział nie sprawdzony)Stałem tam i wpatrując się w Darknes jak dureń. Zamurowało mnie.
Chciałem ją zapytać czy na pewno dobrze ją zrozumiałem ale ona nigdy nie powie mi tego wprost.
Będzie krążyć nad prawdą, lecz nie wskaże ci jej.Miałem w głowie pustkę, jednak wystarczyło mi dosłownie kilka chwil żeby mój umusł zalała fala myśli.
-daj mi czas.- spuściłem głowę niczym dziecko przyłapane na kradzieży ciastek, może tak właśnie się czułem?
-dziesięć dni. Potem twoja decyzja będzie bezwartościowa.- odwróciła lekko głowę. Patrzyła w kierunku wschodzącego słońca.- musimy się zwijać.- chwyciła mój nadgarstek.- chodź.
I znów ruszyliśmy podejrzewam, że z powrotem. Po pewnym czasie moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. dlaczego ona się nie męczy? Ja rozumiem można mieć dobrą kondycję, no ale bez żartów.
Kiedy nie wiem jakim cudem znaleźliśmy się w pokoju, niemal zemdlałem. Przed oczami latały mi mroczki zasłaniając mi całą widoczność. Mięśnie bolały nie miłosiernie, płuca paliły jakby ktoś obłożył je rozgrzanym metalem, a serce pracowało tak szybko, że omal nie rozerwało mi klatki piersiowej.
Po jakichś dwudziestu minutach, kiedy stan mojego organizmu w miarę się unormował podniosłem się do siadu.
Nade mną stała Darknes z jakimiś talerzami,zmarszczyłem brwi nie do końca rozumiejąc co się dzieję.
-no co? Zrobiłam kolację co jak co ale wątpię w to, że nie jesteś głodny.-wzruszyła ramionami i położyła talerze na podłodze, czyli tam gdzie umiejscowiona była moja osoba.
W sumie byłem głodny lecz moją głowę zaprzątała teraz inna sprawa.
I dlaczego zachowuję się jak wcześniej jakby to co widziałem było wytworem mojej własnej wyobraźni?
Co ja mam zrobić?
Najlepiej byłoby odpuść.Prawda?
Darknes
Dałam mu dziesięć dni. Czy to dobrze?
Gdybym kazała mu podjąć decyzję od razu byłoby już po wszystkim.
Odszedłby no i po problemie. A tak może mu się zrobić mnie szkoda i zostanie z litości. Na samą myśl chciałam przewrócić oczami.Nie potrzebuje litości.
Nie potrzebuje partnera.
Nie potrzebuje nikogo.Lecz ci którym udało się przenieść moc na ludzką formę potrzebują mnie. To jest najważniejsze, tak dla mnie jako dziedziczki watahy czarnych kości jak i dla jedynej która przeżyła. Moim obowiązkiem jest zapewnienie im bezpieczeństwa. Inaczej dalej będą się nas pozbywać po cichu.
Nie pozwolę na to.
Już niedługo...*~*~*
Julian brał prysznic a ja siedziałam na łóżku czesząc swoje brązowe włosy. Są strasznie długie może dlatego, że nie ścięłam ich od siedemnastu lat.
Od kąt pamiętam nakładałam na nie cień. Spokojnie mogłabym grać roszpunkę. Może powinnam je skrócić? Ale tak naprawdę a nie tak jak dotąd? A w sumie, co za różnica?
Sama nie wiem, lecz ostatnimi czasy dość często zastanawiam się jak by było lepiej, poprawnie, zwyczajne?Wygładzając za każdym ruchem szczotki brązowe włosy, miałam wrażenie, że plątanina myśli w mojej głowie staje się prosta. Może mój mózg jakoś się przy tym odpręża? A może jak wszystko w moim życiu jest to tylko metafora, która idealnie wpasowywuje się we mnie?
Nie na pewno nie, nie będę wyglądać normalnie jeśli nie muszę.
A może? Po jakiego chuja ja się nad tym zastanowiam?
Usłyszawszy skrzypienie paneli szybko narzuciłam na włosy cień, skracając je do łopatek.
Julian wyszedł z łazienki z lekko mokrymi włosami oraz jedynie dolną częścią piżamy, przez co miałam widok na lekko zarysowane mięśnie brzucha chłopaka. Jednak szybko wruciłam do twarzy przeznaczonego, nie mam wątpliwości myślami był daleko stąd.
Nie przywłaszczyłam go sobie więc jeśli odejdzie jego potomstwo też nie będzie musiało mnie spotkać. Gdy myślałam o tym, że mogłabym oddać Juliana innej zbierało mi się na wymioty. Niestety tak musi być, zrobiłam to co zrobiłam on nie musi tego wiedzieć.
- nie miałaś dłuższych włosów?- no nie dadzą poegzystentować.
-miałam, nadal mam.- próbuję odszukać jego spojrzenie, jednak chłopak zwinnie manewróje wymijając je.
-nie do końca rozumiem.- jego brwi unoszę się a usta wykszywiają w grymasie. Z taką łatwością przychodzi mu okazywanie uczuć i emocji.
-a co tu rozumieć?
-Darknes choć dziś nie baw się w te gierki.- usiadł obok mnie na łóżku.
-muszę?- spytałam z nadzieją. Tak jak podejrzewałam, nie patrzy mi w oczy.
-choć dziś, proszę.- no i odmów tu patrząc w takie piękne dwukolorowe oczka. Chyba miękne. Może zaczyna mi zależeć?
-dobrze.- no i wszystkie iluzję spadły ukazując mą postać. Zniszczoną pustą po nienawiści, która przy nim gdzieś znikała.
Chłopak przez chwilę mi się przyglądał po czym złączył nasze wargi. Może to się uda?
---------------------------------Wstawiam dziś cały maraton. Dlaczego? Bo mi się nudzi, wam pewnie też. Moi drodzy zbilżamy się do końca tej powieści, lecz jeszcze nie dziś.
CZYTASZ
Nie Patrz Jej W Oczy
WerewolfDziewczyna która zabija wzrokiem, Wilczyca która nie powinna istnieć, Potwór żywiący się strachem, Nieuchwytny cień, Demon bez duszy, Niekończący się koszmar, Ta która ma puste spojrzenie Ale czy na pewno Czytasz na własną odpowiedzialność