14

3.2K 199 6
                                    

Kroplę odbijały się od dachów mijanych przeze mnie budynków. A ja przemierzałam ulicę kierując się w stronę kawiarni. Po wejściu do budynku dostrzegam chłopaka, wpatruje się z uporem w kubek intensywnie nad czymś rozmyślając. Podeszłam do lady z zamiarem kupienia latte. Po otrzymaniu zamówienia ruszyłam w stronę zielonookiego. Był tak pochłonięty myślami, że nie zauważył jak się do niego dosiadłam.

Obudził się dopiero po tym jak zastukałam łyżeczką o filiżankę. Podniósł na mnie wzrok po czym uśmiechnął się promienie.

-cześć- uśmiechnęłam się do niego.

-hej, ostatnio jak się widzieliśmy nawet się nie przedstawiłem, Julian.

-Darknes, ale ja imię napisałam ci pod numerem.

-mam pytanie.

-mów śmiało- powiedziałam ubijając łyk kawy.

-dlaczego się tu przeprowadziłaś?

-nie do końca miałam zamiar się przeprowadzać, można powiedzieć, że to była szybka i niespodziewana decyzja.

-przeprowadziłaś się z rodzicami?- przygryzłam kolczyk w wardze.

-nie, aktualnie mieszkam u bliskiego przyjaciela rodziny. A ty mieszkasz z rodzicami?

-jeszcze tak. Ale i tak po skończeniu szkoły od razu wybieram się na studia.- coś czułam, że to co mówi mija się z prawdą ale sama nie jestem w stu procentach szczera.

Rozmowa toczyła się dalej, co prawda połowa informacji o mnie nie była prawdziwa, ale kłamstwo z moich ust zawsze było brane za prawdę i tak było w tym przypadku. Za to dowiedziałam się, że Julian posiada brata bliźniaka i starszą o dwa lata siostrę, która aktualnie mieszka w innym kraju, widać, że chłopakowi jej brakuje.
Brunet jest dość nieśmiały, czego następstwem są dość częste rumieńce pojawiające się na jego policzkach. Sam chłopak jest dość przystojny i ma trochę masy mięśniowej, ale i tak jest pełen ta zwanego chłopięcego uroku i jest dość niski jak na chłopaka jego wzrost liczy 172 centymetry, więc i tak jest ode mnie wyższy. No cóż nie każdy jest wysoki. Moi rodzice byli wysocy, a ja ponoć odziedziczyłam wzrost po babci.

Kroplę spływały po szybie kawiarni. Praktycznie nie możliwe było zobaczenie co się dzieję na zewnątrz.

-po kim odziedziczyłaś szare oczy?- z zadumy wyrwało mnie pytanie chłopaka. Czekaj, co? Barwę moich oczu mogą dostrzec tylko osoby, które potraktuje swoją mocą i to jest ostatnia rzecz jaką widzą zanim wyzioną ducha więc, dlaczego on widzi kolor moich tęczówek?!

Przyjrzałam się jego oczom, i po chwili dojrzałam prawie nie dostrzegalne soczewki. Może jest daltonistą. Nie na pewno nie w wypowiedziach dobrze określał kolory. No ale dlaczego widzi oryginalną barwę moich oczu i nie leży jak długi na podłodze?

-po babci, tak samo jak wzrost. A ty po kim odziedziczyłeś zielone tęczówki?

-nie są zielone. Noszę soczewki.

-dlaczego?

-oryginalne mi się nie podobają- włączyła mi się czerwona lampka. Nie ładnie tak kłamać.

-a na prawdę?

-nie lubię być w centrum zainteresowania.- no i nie było tak trudno. Ale za to teraz zżera mnie ciekawość. Jakiego koloru ma oczy?

-a pokażesz mi kiedyś?

- heterochomia nie jest taka ciekawa.- na jego słowa przypomniał mi się ,,on, po policzku spłynęła mi łza, której nie mogłam powstrzymać. Cholerne emocje.

-powiedziałem coś nie tak?- zapytał z troską w głosie Julian.

-to tylko wspomnienia, miałam kiedyś bardzo bliskiego przyjaciela z heterochomją- przerwałam na chwilę, by wziąć wdech- nie żyję.

To nie był tylko przyjaciel. Ale puki co nie zamierzam się dzielić tą informacją. Wzięłam głębszy wdech, chyba tylko dwukolorowe tęczówki mogą wzbudzić w mojej głowie taką masę sprzecznych uczuć. Tak rzadkie zjawisko a ja akurat przy nim się rozklejam. Ja, osoba która zabija bez mrugnięcia okiem, zaczyna ryczeć gdy ktoś wspomni o tej wadzie genetycznej wracają wspomnienia. Jestem słaba, na szczęście te tęczówki są bardzo rzadkie.

-przepraszam, rozkleiłam się.

-nic się nie stało, każdemu się zdarza- posłał mi pocieszający uśmiech.

Miał coś jeszcze dodać, lecz przerwał mu mój telefon. Przeprosiłam go i poszłam do toalety. Po przekroczeniu progu odebrałam i przystawiłam telefon do ucha.

*- halo

*- Darknes uduszę cię jak przyjedziesz.- usłyszałam jęk Armina.

*-a co ja zrobiłam?- zapytałam niewinnym głosem.

*-wysłałaś mnie na te okropne spotkanie?

*-oj na pewno nie jest tak źle .- powiedziałam lekceważącym głosem.

*-dojechałem trzy godziny temu, a po mordzie dostałem już pięć razy. Wysłałaś mnie na pewną śmierć.- powiedział chłopak z wyrzutem.

*-krwinko nie próbuj mi wmawiać, że nie umiesz się bić.- powiedziałam z pretensją.

*- jak bym śmiał. Ale to nie zmienia faktu, że jak przyjedziesz to tylko po moje zwłoki.

*- z twojej wypowiedzi wnioskuje, że zadzwoniłeś po to żeby pochwalić się jak cię pobili.- na moje słowa usłyszałam fuknięcie po drugiej stronie słuchawki.

*-proszę cię, jeżeli masz jakąś pilną sprawę to mów, bo Julian czeka.

*- nie ma pieprzenia się w moim łóżku.

*-jestem w kawiarni debilu.

*-a chociaż ładnego sobie znalazłaś?- z nim można gadać jak z najlepszą przyjaciółką. Ale strasznie się wymądrza, zawsze musi mieć rację jest ciekawski ale i tak uwielbiam tego debila. Owinął mnie sobie wokół palca.

*-mam ci dać szczegółowy opis? Czy wystarczy ci tak?

*-dawaj opis.- uśmiechnęłam się pod nosem.

*-to tak 172 centymetry wzrost, brunet, z soczewkami zielone oczy i jest dość nieśmiały.

*-przynajmniej znalazłaś sobie chłopaka w swoim rozmiarze.- parsknęłam na jego słowa.

*- nie jestem znowu taka mała.- i kogo ja próbuję oszukać.

*-ale za to taka urocza, nic tylko brokat i pluszowe misje, aż się rzygać chcę.

*-jeśli jeszcze kiedykolwiek porównasz mnie do brokatu to się do ciebie nie odezwę, pa.

*-żegnaj brokacie.

Po tych słowach mój przyjaciel się rozłączył. Westchnęłam, ale i tak mały uśmieszek wkradł się na moje usta.

Nie Patrz Jej W OczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz