Promieniowanie słońca muskały moją skórę, gdy stałam przed szkołom czekając na przyjazd karetki. Ciekawe jak wywiną się z oddania tego bety pracownika ludzkiego pogotowia ratunkowemu, a może bardziej by pasowało pobliskiemu domu pogrzebowemu? Chyba nigdy nie było przypadku a żeby wilkołak padł martwy na środku korytarza. Jeżeli wataha stoczy jakąś wojnę lub bijatykę w której zginie, w sumie ktokolwiek po prostu ktoś z watahy jedzie poinformować o ,,przeprowadzce danego osobnika. No i po sprawie, lecz co zrobić jak zemdleje albo jak w tym przypadku umrze? Przecież ciało wilkołaka po dwunastu godzinach po śmierci wchodzi w stan pół przemiany. Czyli wydłużone kły i jażące się oczy w zależności od emocji jaka towarzyszyła przed śmiercią można dojrzeć jej lekki ślad. Ale to dzięki mnie nie będzie widoczne. Wszyscy zabici przeze mnie w ,,ten sposób'' w zaledwie dwie godziny mają przegnite gałki.
Przecież okaz siły i zdrowia padł na zawał z nie wyjaśnionych przyczyn.
I co tu wymyślić? Usłyszawszy odgłos syreny, uśmiech mimowolnie wkradł się na moje usta.Karetka zaparkowała przed wejściem do szkoły. Wybiegli z niej ratownicy, kierując się do wejścia. Ten pośpiech, ten niepokój, ten strach o ,,ludzkie życie. I tak go nie uratujcie. On nie żyje od dobrych piętnastu minut, serce stanęło, i już nie ożyje. Strach za mocno ścisnął mu serce.
Dzwonek rozbrzmiewający w szkole, oznajmił następną lekcję. Matematyka. Ruszyłam rzwawym krokiem w stronę klasy. Po przejściu progu sali, nauczycielka uraczyła mnie pytającym spojrzeniem. Zaczęłam się trząść, rozglądać się po klasie na końcu spojrzałam na nauczycielkę i wyjąkałam:
- on upad-dł i już n-nigdy się nie podniesie, o-on um-marł- spuściłam głowę, i zaczęłam łkać.
-dziecko, powoli co się stało?- zapytała przestraszona. Pociągnęłam nosem i podniosłam zapłakaną twarz.
-chłopak na stołówce- przerwałam na chwilę- on upadł i nie żyje. Nauczycielka wytrzeszczyła oczy.
- kiedy, gdzie?
- na stołówce.- pociągnęłam nosem.
-poczekajcie, zaraz wrócę.- powiedziała wychodząc z sali.
Kobieto zostawiłaś roztrzęsionego ucznia na pastwę klasy. Z westchnieniem ruszyłam do ostatniej ławki. Klasa patrzyła na mnie, jak wygłodniałe tygrysy na kawałek mięsa. Ciekawość, eh. Gdy usadziłam swój tyłek na krześle, chłopak siedzący przede mną o odwrócił się, patrząc na mnie z politowaniem.
-pewnie to musiało być dla ciebie straszne.
-jakbyś widział jego pusty wzrok. To było takie, takie...- powiedziałam drżącym głosem. I niech mi zarzuci , że nie byłabym dobrom aktorką.
-nie martw się, pewnie tylko zemdlał.- powiedział to takim współczującym głosem.
- nie. On nie-e ż-żyje.- pociągnęłam nosem.
-znałaś go?
- chodzę do tej szkoły od dziś- uśmiechnęłam się smutno. Chłopak podrapał się po karku zakłopotany. Wyglądał całkiem uroczo.
- może...-jego policzki lekko się zarumieniły, zawstydził się. Wziął wdech- dała byś się zaprosić na kawę?- było czuć nadzieję w jego głosie. Uśmiechnęłam się do niego radośnie.
- dobrze, ale najpierw mógłbyś podać najpierw mi swój numer?-uśmiech nie schodził mi z twarzy, nie do końca za sprawą gry aktorskiej.
-a już, chwila- odwrócił się na chwilkę po czym podał mi kartkę z rzędem cyfr. Wstukałam je w telefon, po czym napisałam swoje imię i aktualny numer na papieże i podałam chłopakowi. Chyba chciał coś jeszcze powiedzieć lecz do sali powróciła nauczycielka.
Znowu przybrałam maskę strachu i smutku. Spojrzałam zaszklonymi oczkami na nauczycielkę.
- niestety wasz młodszy kolega William Hall nie żyje- spuściła wzrok. Po klasie rozniosły się szepty. Niektórzy uważali, że ćpał, palił, pił, brał doping i tak dalej, teorii było wiele, lecz któż spodziewał się iż chłopak dostał zawału, jeszcze dzięki uroczej dziewczynce z zabójcą w oku.
Miłosierny dyrektor odwołał resztę lekcji. ,,To musiał być wielki szok dla was droga młodzieży. Wasz kolega odszedł tak szybko i w tak młodym wieku'- powiedział później zaczął mówić jak życie jest krótkie. W wielkim skrócie zaczął mówić jak życie jest kruche, po chwili przeszło na używki. No przecież zawał w tak młodym wieku? Pewnie przyćpał, nie?
Wracałam do mojego aktualnego domu, kiedy w kieszeni zawibrował mi telefon. Wyjęłam urządzenie i zerknęłam na wyświetlacz.
Od Pocieszyciel :
Masz czas wieczorem?
Do Pocieszyciel :
Mam
Od Pocieszyciel :
Spotkamy się w kawiarni, niedaleko szkoły, O 19?
Do Pocieszyciel :
Ok
-----------------------------------------------------
Niestety w połowie rozdział mi się usunął, co jest skutkiem, że jego zakończenie zostało trochę zmienione. Lecz puenta powinna zostać zachowana.
10⭐= Maraton
Tak wiem, że to szantaż.
CZYTASZ
Nie Patrz Jej W Oczy
WerewolfDziewczyna która zabija wzrokiem, Wilczyca która nie powinna istnieć, Potwór żywiący się strachem, Nieuchwytny cień, Demon bez duszy, Niekończący się koszmar, Ta która ma puste spojrzenie Ale czy na pewno Czytasz na własną odpowiedzialność