11

3.7K 235 6
                                    

Armin spojrzał na mnie jak na wariatkę co prawda nie pierwszy i także ni ostatni raz.

- znasz inną wersje tej legendy? Opowiesz mi kiedyś?- ten człowiek naprawdę lubi historyjki.

- znam prawdę o tym wydarzeniu.

-to się stało na prawdę?- westchnęłam

- opowiem ci kiedyś. A teraz idź bo się spóźnisz.

- dobra idę.- zrobił minę obrażonego dziewięciolatka, cmoknął mnie w policzek i wyszedł z pokoju.

Wypuściłam powietrze z płuc, rozejrzałam się po pokoju. Nic nie przykuło mojej uwagi. Postanowiłam udać się do biura Alfy. Gdy Alfy wyjeżdżają na co roczną naradę zastępuje ich główny beta w stadzie. Lecz mu też przyjechałam po ramieniu pazurami, więc Armin się nie dowie.

Rozsiadłam się w fotelu i zaczęłam czytać, po prostu przeczytałam treść dokumentów do podpisania.

Po dwóch godzinach gapienia się na papiery postanowiłam zejść na dół coś zjeść. Gdy weszłam do kuchni zobaczyłam przewrażliwioną na punkcie swojej osoby dziwkę Armina, pewnie ma wysoką rangę i jest opcją zapasową jeżeli krwinka nie znajdzie przeznaczonej. Nie wiem czemu ja mam takiego farta. Mogłam zobaczyć piętnaście tysięcy innych osób, ale nie. Żeby nie było ja do niej nic nie mam, dopóki się nie odezwie.

-hej Darknes!- zastanawia mnie jedna rzecz jakim cudem ta kobieta ma tak piskliwy głos. To rani moje bębenki słuchowe.

- witaj Amanda. Nie śniły ci się dzisiaj koszmary?

- nie a dlaczego pytasz?

-a po co mi powód?- powiedziałam podchodząc do lodówki. Wyjęłam składniki na omlet.

- a nie ważne, a tak z innej beczki Armin jest mój.- i jak zwykle już ktoś sobie zaklepał alfę. Uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzałam na nią wzrokiem niewiniątka.

- a niby dlaczego?- zapytałam wybijając jajka na patelnię.

- bo ja tak mówię omego.- warknęła na mnie. Alfa, fajnie.

- ładnie tak się rządzić?- przełożyłam mój posiłek na talerz, ruszyłam w kierunku stołu.

-co ty sobie kurwa myślisz? Przyjechałaś sobie, śpisz w sypialni Armina i grzebiesz mu w dokumentach. Na pewno jesteś jakimś szpiegiem.

- i co zmierzasz z tym zrobić?...- uniosłam brwi. Zacisnęła pięści a jej twarz przybrała kolor dorodnego pomidora. Ktoś się zdenerwował. Zjeść czy prowokować dalej? E i tak się nudzę.- wielka puszczalska wygnańczyni.- pochylając głowę w geście uznania.

No i nerwy jej puściły. Rzuciła się na mnie. Oczy mi się zaszkliły, wstałam od stołu czemu towarzyszył huk za moimi plecami. A ten stół mi się podobał.

Ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych, nie uciekam, wolę się bić na dworze bo do kuchni jeszcze wrócę.

~uciekasz wodna omego?- zadrwiła. Oj nie długo nie będzie ci tak wesoło.

~uspokoisz się jak cię poharatam, czy potrzebujesz jakiegoś poważnego uszkodzenia?- przekazałam jej w myślach.

Wilczyca która krążyła wokół mnie miała szarą sierść skrzydła. Sama zaczęłam krążyć, lecz nie zamierzam zaatakować, na razie. Kontem oka dostrzegłam parę wilków przyglądających się naszej ,, walce''.

~Masz ostatnią szansę na wycofanie się.- przekazałam dziewczynie. Dobrze wiedziałam, że tego nie zrobi, tylko ją podjuszam, czego następstwem będą jej gwałtowne i nie przemyślane ataki.

Wilczyca rzuciła się na mnie z zawrotną prędkością. Moja taktyka była prosta, dać jej poczucie zwycięstwa. Czego następstwem będzie chęć do bicia przeciwnika i poniżenie go jak najbardziej się da, przez co zmarnuje połowę energii. To będzie idealny moment na atak. Dlaczego? Nie będzie jeszcze odczuwała zmęczenia, które objawi się w korzystnym dla mnie momencie. Albo dostanie zawału. Dawanie żmudnej nadziei to okropne, wiem to.

Wracając do rzeczywistości. Leżę sobie ta lala skacze wokół mnie podgryzając mnie tu i tam. Kochanie na walce to ty się nie znasz, drapiesz i odskakujesz, a może mnie zaskoczysz? Zerknęłam na wilczyce, przejechała mi pazurami po karku, musiałam się skupić, żeby rana od razu się nie wchłonęła. Zaskomlałam krzywiąc swoje ciało. Na moje postępowanie szary wilk zagryzł szczęki na moim gardle, szczerze boli jak cholera ale nie pierwszy i nie ostatni raz, puści mnie czy będzie czekać aż zdechnę?

Dobra koniec tego dobrego. Przekręciłam łeb o 180 stopni i spojrzałam w jej ślepia. Dziewczyna przerażona odskoczyła ode mnie. Jednak jej osłupienie nie trwało wiecznie, gdyż zaczęłam do niej podchodzić a ona cofać. Zaczęłam szeptać coś do niej telepatycznie, nie wiem co to jest automatyczne albo odruchowe. Lecz wiem, że jej wilk doskonale wie o co chodzi.

Jej ciało powoli zaczyna wracać do ludzkiej postaci. Sierść stawała się coraz krótsza ogon zanikał a twarz zmienia się. Byłam centralnie przed jej twarzą podniosłam łapę i przeorałam pazurami szyję Amandy.
Co spowodowało jej przeraźliwy krzyk, pewnie nie jednemu zmroziłby krew w żyłach. Wrzuciłam do ludzkiej postaci i kucnęłam przy klęczącej.

- mogłaś zaatakować każdego, ale ty próbowałaś walczyć z koszmarem i co ci to dało moja droga? Czyż złudna nadzieja nie jest jednocześnie piękna, i taka okropna?- w odpowiedzi usłyszałam szloch. Poklepałam ją po ramieniu i odeszłam.

Wkroczyłam do domu i zawołałam do domowników.

- niech ktoś przyniesie ciuchy Amandzie!!

Połowa wygnańców patrzyła na mnie jak by zobaczyła zjawę. Spojrzałam na wszystkich zgromadzonych i się uśmiechnęłam, szepnęłam tak cicho, że nawet dla wilczego ucha powinno nie być słyszalne ale i tak wszyscy to usłyszeli.

- jestem cierpieniem przeszłość, potworem chwili obecnej i koszmarem jutra, drogie wilczki. Co w tym dziwnego?

Nie Patrz Jej W OczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz