41

1.8K 124 12
                                    

(Rozdział nie sprawdzony)

Darknes

~ Pomocy!

~coś nie tak Bruno?

~on jest wściekły, cały cas wypytuje  o ciebie.

~improwizuj tylko w ramach rozsądku. Nie wspominaj nic o mojej rodzinie, nie rozwijaj tematu jeśli nie musisz. Opisuj jedynie sytuację spędzone w moim towarzystwie. Niedługo przyjdę. Pamiętaj Wierzę w ciebie.

~czekam.- mimowolnie w mojej głowie pojawia się obraz Victora, te wściekłe a jednak oschłe i bezwzględne spojrzenie przez które jeszcze bardziej przypomnina ojca.

Z moich ust ust uciekło westchnienie, byłam w dość trudnej sytuacji. Chciałam jak najszybciej postawić dom watahy żeby chociaż część moich wilków mogło mieć odpowiednie otoczenie, miałam dość dużą sumę pieniędzy nie koniecznie zdobytą uczciwie. Dobra, po za oszczędnośćmi od mojej ''rodziny'' wszystko było zarobione nie legalnie, kiedy możesz zmienać postać możliwości na zarobek jest większy. Lecz trzeba mieć chociaż coś odłożone na później, przecież większość osób które ogarniają moc w ludzkiej formie to dzieciaki, wątpię by któreś dorzyło osiemnastki. Starsi którzy są przeze mnie oznaczeni nie mają takiego nacisku ponieważ u nich zostaje poprzedni znak watahy.  

Jedyne co było ukończone to lochy, sale do ćwiczeń które znajdowały się na parterze i jako taki szkielet innych pomieszczeń.

Trzeba wybudować i rozplanować jeszcze siłownie, na początek jakieś trzysta pokoi z łazienkami i pokoiami dziecięcymi, plac zabaw, jadalnia kuchnia sale narad jakiś plac do egzekucji i wiele, wiele innych.

Może gdy powiem Julianowi całą prawdę po prostu mnie znienawidzi i odpuści? Tak bardzo tego chciałam żeby odszedł i nie cierpiał. Tak był moim przeznaczonym i myślenie w ten sposób bolało. Lecz spojrzałam na to pod innym kątem, pozbawionym uczuć. Julian odpuści, Viktor nie jest trudnym przeciwnikiem a ja nie potrzebuje partnera na przedłużenie rodu, byłam jak to mówią nieśmiertelna, lecz nie do końca ja jestem martwa, czy można zabić kogoś kto już jest martwy?  Żeby żyć wiecznie trzeba przetrwać własną śmierć.

Mogłabym sobie tak alfować do końca a jak mi się znudzi po prostu zniszczyć się od środka. Mogłam odpuścić już teraz, zniknąć zostawiając za sobą góry trupów i wspomnienia, które zaraz wyblakną. Działałam zbyt dyskretnie żeby pamiętali coś więcej po za mściwym obliczem ciemności lub przypadkowym zabujcą.

Chciałam zapisać się w naszej historii jako ktoś więcej, jako ta która odbudowała potęgę watahy czarnych kości oraz zapewniła jej członką bezpieczeństwo. Nie chciałam być tylko postacią z cyklu legend.

Osoby które przeniosły moc na ludzką formę umierali ich umysły po prostu wybuchały jeśli je wypierali nie było jeszcze tak źle po prostu ich organizm obumierał od braku snu. Energię trzeba było opanować, odpuścić, pogodzić się wtedy powoli wygląd się zmienia. Jeśli na skórze tworzą się narośle lub coś w rodzaju łupieżu oznacza to, że wypierasz moc. A ona wtedy próbuję cię zabić.

Patrzyłam przez okno próbując wszystko rozplanować. Dom a raczej willa będzie stała w miejscu mojego rodzinnego domu, zgarne parę oznaczonych moim znakiem facetów i zacznę pracę. Na początku spróbuje przekonać w miarę uczciwie do pomocy albo robić wszystko samodzielnie nie wiedzieć czemu ta opcja podobała mi się bardziej.
Zrobić wszystko samemu bez pomocy, samodzielnie.

Nagle poczułam ciepłe dłonie na biodrach, siłą woli udało mi się nie poruszyć i uszkodzić Juliana. Moje plecy stykały się z jego klatką piersiową a jego szczęka opierała się o lewy obojczyk. Nic nie mówił razem ze mną obserwował nocny krajobraz za oknem.

-czy jest ci ze mną źle?- po dłuższej chwili odezwał się.

-skąd ten wniosek?- beztroska w moim głosie dziwnie komponowała się z moimi słowami.

-nie troszczę się o ciebie, nie zapewniam ci bezpieczeństwa, zostawiam cię samą sobie, powinienem cię wspierać. A co robię? Nic.- w jego głosie słyszę urazę, lecz nie wiem czy do mnie czy do samego siebie.

-wystarczy mi jeżeli będziesz moim misiem do tulenia. Po za tym niedługo mnie zostawisz po co się przywiązywać?- mój ton nadal beztroski nie pasuje tu jednak nie chcę silić się na inny. Skoro to kłamstwo to niech tym razem będzie widoczne.

-nie zostawię cię.- mimo, że w jego głosie pobrzmiewał gniew mówił cicho, był spokojny. Przestawał używać swoich emocji, zaczynał wysługiwać się cudzymi, te łatwiej stłamśić.- ile razy mam ci to powtarzać?

-co z tego, że wierzysz w to? Skoro ja jestem pewna swoich tez? Bardzo łatwo podążać wydeptanymi ścieżkami.- westchnął.

-to powiedz mi dlaczego cię zostawię? Przez co znienawidzę cię do takiego stopnia?

-wiesz przecież. Mate prędzej czy później poznają swoje sekrety. Niektóre zbyt mroczne. Jesteś zbyt delikatny żeby wiedzieć. Już nigdy nie spojrzysz w te złe oczy.

-skąd wiesz?- chcę żebym się poddała, chcę mnie przekonać słowami i pewnym spojrzeniem odbijającym się w oknie.

-pokażę ci. Nie całość tylko część. Zobaczysz, że wolisz nie wiedzieć. Odejdziesz i zapomnisz.- odwróciłam się do niego twarzą. W jego oczach widziałam masę sprzecznych uczuć jednak jedna z nich była nie podważalna.

-zgoda.- pewność.

----------------------------------------

Witam ludki poszukuje osoby do sprawdzania rozdziałów, jakby ktoś był chętny meldować się w komentarzach. A i jeszcze dziękuję za 19 miejsce.

 A i jeszcze dziękuję za 19 miejsce

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Nie Patrz Jej W OczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz