Darknes
Zapukałam do drzwi od pokoju tego mate, który nie denerwuje mnie aż tak bardzo. Zza drzwi wyjrzała srebrna czupryna. Od razu złapał mnie za rękę wciągając do pokoju. Przygwoździł mnie do ściany wpijając się w moje usta. Oddałam pocałunek z taką samą pasją jak on. Jego ręce błądziły po moim ciele, za to moje zarzuciłam mu na szyję.
Całkowicie oddałam się temu uczuciu byłam spragniona dotyku przeznaczonego. Gdy po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie zobaczyłam jak przez moment Julian ma sine usta i czarne białka oczu. Sama miałam przez chwilę uczucie, że mam brokat na policzkach lecz to zignorowaliśmy.
Wróciliśmy do całowania, żadne z nad nie potrzebowało słów. Czułam się wtedy wspaniale, usunęłam najważniejszy problem którym był ojciec chłopaka to on przez całe życie nie pozwalał mi się odłączyć, opuścić i żyć dalej. Na każdym kroku przypominał, że nie powinnam żyć, na początku chciałam go tylko zastraszyć, tylko raz. Stanęłam w rogu jego sypialni które dzielił z żoną, zesłałam na niego koszmar. Było to sześć lat od tego co zrobił. Już wtedy umiałam tworzyć idealne koszmary senne, to na tym głównie się wtedy skupiałam na iluzjach sennych. Tworzyłam je bardzo dokładnie, nitka po nitce, umiałam oszukać każdego. Ten sen był taki realny i dokładny przecież czułem zapach i dokładną strukturę otoczenia.
Gdy wzbudził się z koszmaru dostrzegł drobną postać w rogu ciemnego pokoju. Tylko światło księżyca wpadające do pomieszczenia oświetlał moją ranę na piersi z której krew kapała na podłogę. Jednak on się nie bał. Dlaczego uważał mnie jeszcze za bezbronną istotę mącącą w snach. Nie wiedział, że to ja przebijałam gardła osób przebywających na neutralnym terenie. Przecież wygnańcy i wampiry też tam są. Ale żeby być aż tak bardzo głupim i nie zauważyć dwukrotnego wzrostu zgonów? Wracając. Tylko prychnął rozbawiony, lecz swoją żonę ogłuszył. Za pomocą trzeciej formy umiał wyłączać i ogłupiać jeden ze zmysłów. Czerpał jednak z własnego stanu emocjonalnego, co dawało mu tylko dwadzieścia minut.
-czego tu szukasz mała szmato? Co ci daje nękanie mnie koszmarami? Oni nie ożyją.- kpił ze mnie nie wiedział jak to się zakończy, ja też nie wiedziałam.- myślisz, że się ciebie boję, przyzwyczaiłem się już do twoich sztuczek. Jesteś bezbronna.
Roześmiałam się niczym mała dziewczynka bawiąca się z kotkiem. Wzdrygnął się. Jednak aż taki odważny nie jesteś.
-zapamiętaj ja nie mam nic do stracenia.- to był pierwszy raz kiedy się pomyliłam.
-a co ty możesz? Jesteś tylko wiedźmą która pragnie uwagi Cara.
Ruszyłam w stronę wyjścia z jedną myślą.
Zobaczymy kto będzie się bał i cierpiał. Ja wiedziałam, wiedziałam a nie odezwałam się słowem. Skazałam ją na śmierć, chodź niczemu nie była winna, lecz nie ona pierwsza i ostatnia.
*~*~*
Dlaczego sparować można się tylko w pełnię? Kto to wie? Przenieśliśmy się na łóżko. Chłopak zaczął całować mnie po szyi, z jednej strony było to bardzo przyjemne moje ciało drżało, ale z przyjemnością czułam także jak ogień pali mi wnętrzności. Oznaczenie Victora. Mimo to nie przerywałam byłam głodna bliskości przeznaczonego.
Gdzieś miałam ból i skomlenie mojej wilczycy, po pewnym czasie można się przyzwyczaić. Przecież to tylko ból.
Nagle ktoś zaczął dobijać się do drzwi, oboje zaczęliśmy warczeć w stronę natręta. Lecz osoba po drugiej stronie nie odpuściła. Teraz oboje wydaliśmy z siebie jęk rezygnacji zwlekając się z łóżka.
-w szafie jest parę twoich rzeczy, pojechałem po nie gdy byłaś nieprzytomna.- był lekko poirytowany w sumie ja też, ale kto by nie był?
-dzięki.- cmoknęłam go w policzek.
-jak ty możesz być ciągle uśmiechnięta?
-a co wolałbyś żebym się powiesiła?- Julian spiął się na moje słowa.
-w żadnym wypadku jest dobrze jak jest. A teraz chodź dowiedzieć się czego mój brat chcę?- on jak i ja wiedziałam czego chcę. Na szczęście ja nigdy do niego nie pójdę. On za bardzo podnosi mi ciśnienie.
Złapaliśmy się za ręce i ruszyliśmy do biura Alfy. Zapukałam, dobra uderzyłam w drzwi tak mocno żeby zrobić dwie dziury. Facet zaczął warczeć, trzymajcie mnie.
Sama jego twarz sprawiła, że chciałam wyładować na nim złość, złość spowodowaną jego osobą.-czego chciałeś?- zapytał nad spokojnie na mój gust. Uchylił zniszczone drzwi które po przejściu przeze mnie progu zaskrzypiały niemiłosiernie.
-porozmawiać z Darknes. Ty możesz iść.- w swe słowa dodał praktycznie nie wyczuwalną nutę głosu alfy. Chłopak niczym sztywna marionetka skierował się do wyjścia.
Taaa i tak to wygląda król mówi ty robisz. Bez najmniejszego zająknięcia.
-ładnie tak się rządzić?- mój głos był przepełniony ironią. Moje emocje mają ochotę zerwać się i zniszczyć mur który same wybudowały.
-przeniesiesz się do mojego pokoju. A i zrezygnujesz ze szkoły. Jako alfa główny mam sporo wrogów.- czyli nie jestem jedyna. Może razem z Arminem wydrapie mu oczy?
-co ty masz do wygnańców? Są mili i mają ładniejsze lochy.- facet zachłysnął się powietrzem na moje słowa. Ale później chyba coś sobie przypomniał i tylko wyszczerzył się pod nosem.
-ach zapomniałbym, przecież taka postać nie może nie mieć kontaktów. A teraz leć się spakować, wyśle kogoś żeby je przetransportował.- był zbyt pewny siebie. Co mnie trochę zdziwiło. Może ma zaniki pamięci?
-a dlaczego miałabym cię niby słuchać- brwi Victora zeszły się na czole. Błąd systemu najwidoczniej.
-jesteś moją przeznaczoną to oczywiste, że musisz być uległa.- jak trudno było nie zacisnąć szczękę i pięści. Dupek.
-jakbyś nie wiedział, to się powtórzę, to- wskazałam na oznaczenie na szyi.- daje mi pełne prawo na podjęcie decyzji, a ty nie masz tu nic do gadania. Więc spierdalaj, przeliterować?- on uśmiechnął się przebiegle. Pochwal się co wymyśliłeś.
CZYTASZ
Nie Patrz Jej W Oczy
WerewolfDziewczyna która zabija wzrokiem, Wilczyca która nie powinna istnieć, Potwór żywiący się strachem, Nieuchwytny cień, Demon bez duszy, Niekończący się koszmar, Ta która ma puste spojrzenie Ale czy na pewno Czytasz na własną odpowiedzialność