8. Lo i ja.

4K 204 5
                                    

°*°

POV Lauren

Byłam strasznie głupia i ślepa. Jak mogłam nie widzieć, że Camila się stacza przeze mnie. 

Sposób jaki na mnie krzyczała wyrażał smutek, zawiedzenie i złość. Te 3 emocje i zdenerwowana dziewczyna musieli do mnie dotrzeć, że zachowałam się jak suka. 

Przez kilka dni bawiłam się nią, dawałam znaki, żeby po wielkim bum zniknąć i o niej zapomnieć. Szczerze to nie wiedziałam dlaczego tak postąpiłam. 

Tak czy siak brunetka była w stanie się  zabić, bo ja ją pocałowałam. Znałyśmy się zaledwie 3/4 tygodnie, ale to niemożliwe, żeby ona się we mnie zakochała... 

Siedziałam na dachu z nią próbując ją obudzić. Była nieprzytomna od jakiś pięciu minut i powoli zaczynałam się denerwować. Gdybym zeszła na dół z nią to pracownicy mogliby myśleć jakieś nieprzyzwoite rzeczy, które pogrążyłyby mnie i Camilę. 

Kolejną minutę zamartwiania się Camz otworzyła oczy.

- Co się stało?

- Zemdlałaś Camzi.

- Aaa... Co ty tutaj robisz? - Na pytanie zobaczyłam błysk w jej oku.

- Po tym jak nie okrzyczałaś poszłam za tobą. Zmartwiłaś mnie. 

- Lauren... P-przepraszam... T-to nie t-tak... 

Nie dokończyła, bo delikatnie ją pocałowałam. Jako, że dziewczyna leżała na moich kolanach ręką odgarnęłam jej włosy z twarzy.

- Lepiej? - Delikatnie się spytałam. 

Jakimś cudem Camila zapanowała nad moim życiem. Dzień w dzień o niej myślałam w przyzwoity, bądź nieprzyzwoity sposób. 

Stała się dla mnie naprawdę ważna.

- T-tak. 

- Jesteś w stanie zejść na dół? Może powinnam cię odwieźć do domu? 

- Tak. Nie musisz, ale jeszcze jedną rzecz chcę zrobić przed tym. 

- To dla mnie nie proble...

Tym razem to ona mnie pocałowała. Przygryzła moją wargę na co cicho jęknęłam. Odsunęłam od niej głowę i powiedziałam:

- Camz, musimy iść.

- Lauren, nie.

- Camila, tak.

- Proszę. 

- Karlo Camilo Cabello Estrabao, czas iść do pracy.

- Skąd ty to...

- Akta. - Przerwałam jej i porozumiewawczo mrugnęłam.

- No tak... Wielka Lauren i jej akta. 

Cicho się zaśmiałam na jej żart. Pomogłam jej wstać i splotłam nasze palce.

Przez całą drogę do biura trzymałam ją za rękę. Była taka gładka i miła w dotyku. 

Kiedy dotarłyśmy pod biuro puściłam jej rękę i kątem oka zobaczyłam, jak na jej twarzy pojawił się lekki grymas. 

- Idziemy do mnie do gabinetu. Ja pierwsza, ty po mnie. Patrz się do przodu i ostrzegam, że będą się na ciebie gapić. - Szepnęłam do jej ucha i pewnie siebie ruszyłam do przodu.

Chwilę później dziewczyna poszła za mną. Widziałam, że każdy patrzył się na nas krytycznie, co ja miałam w dupie, bo co mnie miało obchodzić zdanie ludzi, którzy są moimi podwładnymi. Niestety miałam obawy, że Camila się przejęła. Nie należała do osób, które są bardzo pewne siebie. 

Chwilę później i kilkadziesiąt gapiących się na nas ludzi później znalazłyśmy się u mnie w gabinecie. Oparłam się pupą o biurko i zapytałam się:

- Camila, co się stało?

- Nic. Zdenerwowałam się i tyle. Nic specjalnego.

- Kłamiesz. Camila, poczułaś coś po tamtej kolacji?

- N-nie... M-może... T-tak.

- Camz, tylko tyle mi trzeba było. Zapraszam cię do mnie dzisiaj. O 15:45 wychodzimy.

- C-co?

Podeszłam do niej i złapałam rękoma jej oba policzki.

- Camzi, wynagrodzę ci to co zjebałam. Spędzimy wieczór razem, u mnie i być może jeszcze noc.- Dziewczyna się zarumieniła na moje ostatnie słowa. - Chce cię jak najlepiej poznać.

-Lauren, nie wiem co powiedzieć.

- Nic nie mów, tylko się zgódź. Cholera, ale chcę cię pocałować. Zasrane przezroczyste ściany. - Przypomniałam sobie, że przez moje ściany widać wszystko, więc odeszłam od dziewczyny i puściłam jej policzki.

- Dobra. Pójdę do Ally powiedzieć, że dzisiaj nie wracam z nią. 

- Mieszkasz z Brooke? To ta od recepcji? 

- Tak. 

- Widzisz, już się czegoś dowiedziałam! - Zachichotałam.

- Dobra Lo, pójdę już do dziewczyn. Dziękuję za uratowanie mnie. - Szepnęła spuszczając głowę w dół.

Lo?! Nikt jeszcze mnie tak nie nazwał. Miałam ogromną ochotę na przytulenie jej, ale nie mogłam. 

POV Camila

Właśnie wyszłam od Lauren. Nie mogę w to uwierzyć. Właśnie Lauren Pieprzona Perfekcja Jauregui zaprosiła mnie do siebie. 

- Camila co do kurwy się stało?! - Krzyknęła Dinah ciągnąc mnie do naszego pokoju.

- Co?! 

Wepchnęła mnie do pomieszczenia, a tam zobaczyłam zaniepokojone Ally i Normani.

- Coś ty zrobiła i jak tyś to zrobiła? - Zapytała Ally.

- Nic. Poniosły mnie emocje, a Lauren to cudowna kobieta i mi wybaczyła. Ah i nie wracam dzisiaj z tobą.

- Z LAUREN?! PRZECIEŻ TY JĄ KURWA ZWYZYWAŁAŚ?! - Odezwała się Mani.

Milczałam, co dziewczyny uznały za "tak". Nie miałam wyjścia, nie lubię kłamać, a tym bardziej im.

- JA PIERDOLĘ. - Krzyknęła Ally.

- Ally spokojnie. Camila TYLKO się bzyka z naszą szefową. - Prychnęła ciemnoskóra.

- Co to to nie! Nie sypiam z nią. 

- Camila Boga nie okłamiesz. Boga mam na myśli siebie. - Odparła Ally z głupim uśmieszkiem.

- Dobra dziewczęta zostawmy ją. Jutro się nam wygada. - Powiedziała Dinah poruszając sugestywnie brwiami. 

Nareszcie skończyłyśmy gadać o mnie. Normani zaczęła się zachwycać wywiadem z Halsey. 

Reszta rozmowy potoczyła się w tym kierunku. Przez większość pogawędki myślałam o zielonookiej, pięknej, czarnowłosej kobiecie, z którą jestem umówiona. 

°*°


Camren Effect | NIE BĘDZIE KONTYNUACJIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz