32. W końcu jesteś moją dziewczyną

2.7K 179 22
                                    

°*°

POV Lauren

Po rozmowie z Troye'm skierowałam się do mieszkania Camili i Ally. Powoli obmyślałam plan, który pozwoli mi skutecznie pozbyć się Tyrone'a i jego chorych zapędów. Najbardziej obawiałam się, że będę musiała powiedzieć brązowookiej o tym co robiłam ludziom. Wiedziałam, że to będzie ciężka rozmowa.

°*°

Chwilę później z kwiatami stałam pod drzwiami brunetki pukając w drewno. Postanowiłam bez zbędnych ceregieli spytać się jej o to czy będzie moja. Chętnie zabrałabym ją na kolacje, ale uznałam to za zbyt oklepane. 

- Laur? - Skołowana zapytała.

- Hej Camz. Mogę cię gdzieś zabrać? 

- Eeee... Dobrze, ale mam trochę pytań. - Skrępowana odpowiedziała.

- Zadasz mi je, kiedy będziemy jechać. - Wzięłam jej rękę pozwalając jej na zamknięcie wejścia do mieszkania i i pognałam z nią przed budynek, przy którym znajdował się mój samochód. 

Otworzyłam jej drzwi od mojego mercedesa przez, które zgrabnie przeszła i usiadła na fotelu pasażera. Chwilę później siedziałam obok niej przed kierownicą. 

°*°

Byłyśmy już jakieś pięć minut od miejsca docelowego. Przez całą podróż oczywiście Camz zadawała pytania typu: "Ile jeszcze?", "Lauren kurwa gdzie jedziemy?!", "Nie to nie, foch". Wiedziałam, że i tak mi wybaczy, a wręcz będzie mi wdzięczna. 

Te pięć minut później byłyśmy na Fire Island powoli przechadzając się wpatrzone w ocean i niebo. Było kilka osób spacerujących, ale zapewne znacznie mniej niż latem. 

Trzymałam brązowooką za rękę, kiedy uznałam, że czas to zrobić. Zatrzymałam się, przez co niższa też była do tego zmuszona. Uklęknęłam ciągle lekko ściskając dłoń Camili. Dziewczyna zdzwiona się na mnie popatrzyła i otworzyła usta, ale nie dałam jej nic powiedzieć.

- Karlo Camilo Cabello Estrabao, znamy się od niedawna, lecz wiele przeszłyśmy. Mamy za sobą gorsze i lepsze momenty, ale żaden z nich nie zrazi mnie do tak cudnej kobiety, jaką jesteś ty. Chcę codziennie budzić się obok ciebie, codziennie dawać ci kwiaty, widzieć twój uśmiech, całować cię, kochać się z tobą, gotować, oglądać telewizję, przytulać, chcę mieć ciebie codziennie obok. Jesteś moim małym promyczkiem słońca, który rozjaśnia mój dzień. Jesteś moją księżniczką, dla której zrobię wszystko, bo ty jesteś moim wszystkim. Jesteś moim słońcem, a ja księżycem. Może i nie powinnyśmy być razem, bo praca, ale bez ciebie nie dam rady. Bez ciebie ten świat straci kolory. Bez ciebie oddychanie stanie się niemożliwe... Proszę, Camzi, moja księżniczko, moja kruszynko, moje kochanie, czy zechcesz zrobić ze mnie najszczęśliwszą kobietę na świecie i zostaniesz moją dziewczyną? - Powoli wypowiadałam zdanie za zdaniem, czując, jak łzy powoli spływały po moich policzkach. Z pięknych, czekoladowych oczu młodszej również wydostało się kilka łez. 

- O Boże, Lo... T-tak! - Rzuciła się na mnie płacząc, przez co razem, przytulone upadłyśmy na piasek śmiejąc się z naszej głupoty. 

- Teraz gorsza część... - Camila zeszła ze mnie i usiadła po turecku obok leżącej mnie. 

- Lo, co się dzieje? - Spytała przejęta.

- Skarbie, będę musiała zniknąć na kilka dni. Będę przychodzić do pracy, ale nie będę miała czasu na rozmowę z kimkolwiek. Przyjdę punktualnie i punktualnie będę wychodzić. Przepraszam, ale muszę coś bardzo, bardzo ważnego zrobić, a nie chcę cię w to mieszać... 

- Lolo, ale ja naprawdę chcę ci pomóc... W końcu jesteś moją dziewczyną. - Kobieta podrapała się po karku wyraźnie zawstydzona. 

- Wiem, Camzi, ale to niebezpieczny "projekt" i dosyć tajny... - I nielegalny, pełen krwi, możliwa śmierć...

- Oh, okej. Ale będziesz pisać? 

- Niezbyt często. Postaram się, ale nie obiecuję. Przepraszam... 

- Skoro to tajny projekt to rozumiem. Kiedy dokładnie zaczniesz nad nim pracować? 

- Od jutra. Dzisiaj jeśli pozwolisz będę spać z tobą, a od przyjścia do pracy zaczynam. 

- Oki. Zimno trochę. Może wrócimy do domu? 

- Do ciebie? 

- Okej. 

°*°

POV Camila

Razem z moją dziewczyną wróciłyśmy do mojego mieszkania, nie zastając Ally. Obejrzałyśmy odcinek OINTB i poszłyśmy spać. Niestety, kiedy obudziłam się o trzeciej trzydzieści Lauren nie było... 

°*°

POV Lauren

Po czwartej byłam już w hali wymyślając zabawy dla Griffina. Obok mnie stał Troye, Mark i Greg. Wszyscy w czwórkę śmieliśmy się z tego co zaraz się stanie. Dla nas to taka forma "rozrywki". Zdecydowałam się, że na początek pobawimy się nożem. 

- Tyrone, gotowy na zabawę? - Spytałam delikatnie muskając jego szyję ostrym, dużym nożem.

- Lauren do chuja, co ty odpierdalasz?! - Krzyknął próbując się wyrwać z krzesła, do którego był przymocowany mocnym sznurem. 

- Ja? Ja sie tylko bawię... - Na ostatnie słowo dźgnęłam go lekko w bok, w końcu nie chciałam, by od razu mi zdechł. 

- TY CHORA PSYCHOPATKO! - Ponownie wrzasnął z bólu, jak kolejny raz nóż wbił się w jego skórę. 

- Tja, niejeden mi to mówił. - Uśmiechnęłam się niewinnie, kiedy Mark innym ostrym narzędziem delikatnie dźgną mężczyznę w plecy. Oczywiście nie obyło się bez krzyku...

Kocham się tak bawić... 

°*°


Camren Effect | NIE BĘDZIE KONTYNUACJIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz