45. Lauren, kocham cię.

2.1K 159 5
                                    

Rozdział dedykowany uroczej Klaudii T. 

°*°

POV Lauren

6 miesięcy później... 

Był 28 czerwca, dzień po moich urodzinach. 

Dzień, w którym postanowiłam ją o to spytać. 

Siedziałyśmy na dachu wieżowca, w wieczór, na kocyku, przy świecach. Jasne światło księżyca, podczas pełni, idealnie oświetlało twarz Camili. Jej śmiech był muzyką dla moich uszu. 

- Camila, wiesz, że jesteś moim całym światem? - spytałam patrząc się jej w oczy.

- A ty moim. - Zbliżyła się do mnie i pocałowała w policzek. 

- Wiesz, że ciągle myślę o tobie? 

- Mhmm.. 

- Ale pamiętasz, że jesteś najważniejsza? - Popatrzyła na mnie podejrzliwie. 

- Lo, co się stało? 

- Bo wiesz, no, ja cię kocham, nie?

- Powiedziałaś mi to ponad pół roku temu. Czy ty ze mną zrywasz? - Na jej twarzy pojawiło się przerażenie. 

- BOŻE, NIE! - Krzyknęłam. 

- Coś ty taka nerwowa? - Camzi się zaśmiała i spojrzała mi w oczy.

- Bo widzisz Camz... Jesteś dla mnie, naprawdę, najważniejsza. Kocham cię całym sercem i zrobię wszystko, by być z tobą na zawsze. Czasem leżąc w łóżku, z tobą obok, zaczynam fantazjować o nas za, co będzie za dziesięć lat... Szczęśliwe małżeństwo, dwójka dzieci, chłopczyk i dziewczynka, duży dom na przedmieściach i obie redaktorki Cosmopolitana. - Łza zaczęła mi się kręcić w oku na wszystko, co sobie wyobrażałam, przez kilka miesięcy, dzień w dzień. - Ale widzisz, żeby do tego dojść muszę coś odbębnić najpierw. - Moja ręka nerwowo wsunęła się do kieszeni skórzanej kurtki, wyciągając małe pudełeczko. - Karlo Camilo Cabello Estrabao, miłościo mojego życia, moja nadziejo, moje kochanie, moje skarbie, kobieto, któraś zmieniła mnie doszczętnie, czy zechcesz wyjść za takiego głupka i imbecyla, jakim jestem? - Podniosłam i klęknęłam, centralnie przed brązowooką. 

 - O Boże, Lo, Jezu, TAK! - Camila zaczęła płakać. Sekundę potem leżałyśmy na kocyku. 

- Wstaniesz na sekundkę? - Spytałam się śmiejąc.

- Jasne, tak, tak. - Pospiesznie wstała i podała mi dłoń, a ja zwinnie wsunęłam pierścionek na jej zgrabny palec. 

Nagle usłyszałyśmy huk otwieranych drzwi. Z nich wyłoniło się trzech agentów FBI. W czym jeden podszedł do mnie bliżej i siłą podniósł. 

- Lauren Michelle Jauregui Morgado, jesteś aresztowana za współudział w morderstwie Tyrone'a Griffina. Masz prawo milczeć. Wszystko co powiesz może i będzie użyte przeciwko tobie w sądzie. Masz prawo do adwokata. Jeśli cię na niego nie stać, zostanie ci przyznany. Czy rozumiesz swoje prawa?- Powiedział chłodno i wyciągnął kajdanki, żeby mnie nimi skuć. Skinęłam głową, że rozumiem.

- Chwila, co? Ona jest niewinna! Nie zabierajcie jej! - Camila zaczęła krzyczeć i się rzucać. 

- Proszę pani, proszę o spokój, albo będę musiał panią siłą uspokoić. - Jego grobowa mina nie schodziła mu z twarzy. Camz miała coś mówić, ale ją uspokoiłam.

- Camz, spokojnie. Zadzwoń do Troye'a, on skontaktuje się z moim prawnikiem. Wszystko będzie dobrze, skarbie. Kocham cię. - Powiedziałam patrząc w jej piękne, brązowe oczka, których nigdy nie zapomnę.

- D-dobrze. - Przez płacz zaczęła się jąkać, ale i tak po chwili już wybierała numer do Sivana. - Lauren, kocham cię. - To były ostatnie słowa, jakie usłyszałam przed  szarpnięciem mną i skierowaniem do zejścia z dachu.

Kilka minut później siedziałam w wozie policyjnym i kierowałam się na komendę. 

°*°

Jak wracać to z przytupem, co? :D 

Poooowoli kierujemy się ku końcu. :c 

Ale spokojnie mam nowe pomysły na kolejne ff! 

Widzimy się w poniedziałek.

Miłej nocy/dnia, misiaszki! 

Camren Effect | NIE BĘDZIE KONTYNUACJIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz