°*°
POV Camila
Kilka dni po ostatnich wydarzeniach wszystko było super. Austin siedział cicho, nadal nie miałam pewności czy moja ukochana rodzicielka "przypadkiem" nie jest w mieście, z Lauren wszystko szło bezproblemowo, dziewczyny coraz bardziej zaczynały przyjaźnić się z zielonooką, ale jak zawsze musiał nadejść ten moment, kiedy wszystko się wali.
- Halo? Camz? - Usłyszałam głos w słuchawce.
- Tak, Lo? - Spytałam zdziwiona. Dwadzieścia minut wcześniej siedziałam jeszcze przy swoim biurku pracując i kobieta nic ode mnie nie chciała, chyba, że liczyć jej nieudolne próby obściskiwania się w łazience.
- Pewna... Hmmm... Kobieta...? - Na chwilę przerwała zastanawiając się nad kolejnymi słowami. - Dobra, jebać. Jakaś kobieta po czterdziestce prosi o ciebie w recepcji. Nazywa się Sinuhe Estrabao. Podaje się za twoją matkę...
- Nie, nie, nie. To się kuźwa mać nie dzieje. - Zaczęłam się załamywać przechodząc przez pasy. - Powiedz, że to pierdolony żart. Proszę. - Wręcz błagałam.
- Camz spokojnie. Mogę ją zbyć, bo właśnie stoję przy recepcji. Coś jej przekazać, skarbie? - Powoli i opanowanie wypowiedziała.
- Boże... Yyyy... Nie wiem. Powiedz, że, że, że... Że nie ma mnie i nie będzie. - Mój oddech znacznie się przyśpieszył, zaczęło mi się kręcić w głowie.
- Kochanie, uspokój się. Wiem, że to dla ciebie trudny temat, ale musisz się uspokoić. - Słyszałam w jej głosie cierpliwość i troskę. - Za pół godziny, Central Park od wschodniej strony, tam przy żydowskim muzeum.
- Co? Nie? Mam kilka rzeczy z pracy do ogarnięcia. Nigdzie nie pójdę! - Oburzona jej prośbą prawie wykrzyczałam.
- Ekhem, ekhem. Misiu, pamiętasz kto jest twoją seksowną szefową?
- Ktoś dostał awans? Wylali cię? - Zażartowałam.
- Ha, ha, ha. Naturalnie, że nie. Tak czy siak jestem twoją szefową i jeśli za dwadzieścia minut nie spotkasz się ze mną - wylatujesz z pracy. Dziękuję, dowidzenia. - Rozłączyła się.
- Zajebiście. - Powiedziałam już sama do siebie.
Na chwilę się zatrzymałam na chodniku zastanawiając się co zrobić. Przetarłam rękoma twarz i ruszyłam w kierunku pierwszego lepszego przystanku autobusowego, z którego będę w stanie dostać się do Central Parku.
°*°
POV Lauren
Szybko uwinęłam się z pozostałą robotą, którą miałam dzisiaj zrobić i zebrałam swoje rzeczy z gabinetu. Założyłam czarną, skórzaną kurtkę i wyszłam z pomieszczenia.
Szybko przeszłam przez duży pokój wypełniony biurkami i poszłam do recepcji. Na całe szczęście kobieta poszła tuż po tym co jej powiedziałam.
- Lauren! - Zawołała mnie niska brunetka, która od jakiegoś czasu mówiła na mnie "Lauren". Nie przeszkadzało mi to, ale zawsze lubiłam czuć tą wyższość pomiędzy mną a pracownikiem.
- Słucham. - Zatrzymałam się i podeszłam do blatu.
- Idziesz już?
- Mhm. - Pokiwałam głową.
- Co robić z tym pokazem mody u Jacobsa? - Spytała lekko zawstydzona.
- Wybiorę się. - Stanowczo odparłam.
- Mendes, czy osoba towarzysząca? - Ponownie spytała wyciągając notatnik.
- Tylko nie z nim... Osoba.
- Dobra, dzięki. Pa. - Pożegnała się siadając na swoim krześle i przepisując informacje na komputer.
- Pa.
°*°
Jeszcze miałam niecałe dziesięć minut zostało do spotkania z Camilą, więc postanowiłam kupić jakąś kawę i kwiaty.
Podjechałam pod pierwszą lepszą kawiarnię. Zamówiłam dwie kawy latte. Po chwili były już gotowe. Wyszłam z budynku i skierowałam się do pobliskiej kwiaciarni.
Kilka minut później byłam już w samochodzie z czerwonymi różami i dwiema kawami. Pod miejsce, w którym umówiłam się z Camz dojechałam w dwie minuty.
Zaparkowałam i podeszłam pod muzeum. Dosłownie chwilę później zjawiła się olśniewająca kobieta z nawet uroczą złością na twarzy.
- Heeej! - Zanuciłam.
- Witaj. - Burknęła.
- Camzi nie złość się! Mam coś dla ciebie... - Zza pleców wyjęłam kawę i kwiaty. - Proszę.
- Aw! Dziękuję Lo! - Momentalnie jej twarz się zmieniła na szczęśliwą. Taką lubiłam najbardziej.
- Nie ma sprawy. - Uśmiechnęłam się i objęłam brązowooką w talii.
- Są piękne! - Chwyciła kwiaty i zaczęła je wąchać. Sekundę później zabrała kawę i zaczęła ją popijać.
- Wiem, wiem. Jestem świetna.
- Tak, tak. Chciałabyś. - Przytulone do siebie zaczęłyśmy iść w kierunku pobliskiego zbiornika wody.
- A nie jestem?
- Jesteś, jesteś. - Pocałowała mnie w policzek.
- Widzę, że humorek lepszy.
- Wszystko dzięki tobie.
- Mówiłam, że jestem świetna! - Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Skarbie, powtarzasz się. - Wystawiła mi język.
Dalej zapadła cisza, przyjemna cisza. Mogłyśmy w spokoju delektować się swoją obecnością, tą chwilą. Co jakiś czas patrzyłam sie na jej idealny profil i zachwycałam się nią bardziej i bardziej z każdą sekundą. Nadal nie wiem, jak do tego wszystkiego doszło, ale nie żałuję. Niczego.
Wszystko było perfekcyjnie, ptaki śpiewały, słońce świeciło, cudowna kobieta wtulała się w mój bok z kwiatami i kawą, które jej dałam, idealny moment. Szłyśmy tak, kiedy zobaczyłam...
°*°
Przepraszam, że tak późno, ale lepiej później niż wcale! :D
CZYTASZ
Camren Effect | NIE BĘDZIE KONTYNUACJI
Fanfiction-Camila, to że dla mnie pracujesz nie oznacza, że nie mogę cię pragnąć. °*° Camila to 24 letnia dyrektorka social media w Cosmopolitanie. Pewnego dnia w pracy pojawia się nowa redaktor naczelna, 28 letnia Lauren Jauregui. Powoli obie zaczynają c...