°*°
POV Camila
Dwie godziny po oczywiście, przepysznej kolacji przygotowanej przez Lauren, siedzieliśmy w siódemkę na kanapie rozmawiając na przeróżne tematy. Nagle zielonooka wstała i uniosła kieliszek szampana w górę.
- Proponuję krótki toast, a potem otwieranie prezentów. - zaproponowała, wszyscy przytaknęli dając jej możliwość kontynuowania. - Dziękuję, że w tym roku Święta Bożego Narodzenia mogę spędzić właśnie z wami. Zazwyczaj byłam tylko ja i książka. W tym roku, dzięki wam, mogłam znowu poczuć tę świąteczną atmosferę, której mi brakowało. Znam was od niedawna, ale czuję, że będziemy spędzać tak święta z każdym kolejnym rokiem, ba może za kilka lat nasze grono się powiększy? - zaśmiała się i puściła mi oczko. - Na koniec chcę tylko dodać, że naprawdę jestem wam wdzięczna. Nie przedłużając, czas na otwieranie prezentów!
Chwilę później każdy był przy choince i odpakowywał podarunki. Nieśmiało podeszłam do małej paczuszki, na której było napisane "Camzi❤️". Delikatnie rozerwałam papier, a moim oczom ukazało się drobne pudełeczko z logiem firmy jubilerskiej. Powoli otworzyłam nie odrywając oczu od Lauren, która wręcz wywiercała dziurę w mojej twarzy.
W pakunku była piękna, złoto-różowa bransoletka, na której wygrawerowano napis "My loves". Do niej zostały przyczepione blaszki, każda kolejna z innym tekstem, "Lolo", "Dinah", "Mani", "Ally". Jedna się wyróżniała rozmiarem, była troszkę większa od innych, a na niej napisano "Love is what I feel to you - LMJ".
Prezent był idealny. Zachwycałam się nim przez kilka kolejnych minut, kiedy Lauren podeszła do mnie i przytuliła od tyłu.
- I jak? Podoba się? - szepnęła do mojego ucha.
- Lo, to jest cudowne! Musiało kosztować fortunę!
- Kosztowało, ale nigdy nie pożałuję żadnych pieniędzy, które na ciebie wydam. - odwróciłam się do niej i namiętnie pocałowałam ją w usta.
- Otworzyłaś już swój prezent? - rozłączyłam nasze usta.
- Nie, ale właśnie chciałam to zrobić. - z kieszeni wyjęła małe pudełko, w którym był złoty pendrive, a na nim film. - Pendrive? O lepszym prezencie nie mogłam marzyć!
- Głupku! Liczy się to co jest w środku... - walnęłam ją w ramię.
- Wiem, wiem, skarbie. Chodź do telewizora to zobaczymy co jest w środku. - chwyciła mnie za rękę i ruszyłyśmy w jego kierunku.
°*°
POV Lauren
Siedzieliśmy wszyscy na kanapie oglądając filmik, który przygotowała dla mnie Camz. Brązowooka usadowiła się na moich kolanach i chowała twarz w moich włosach.
Po chwili wideo się wyłączyło i łza powoli spłynęła po moim policzku. Może i montaż najlepszy nie był, ale wszystkie filmy, zdjęcia, które zostały pokazane przypomniały mi o najlepszych chwilach w moim życiu. Lepszego prezentu nie mogłam sobie wyobrazić.
- Camila, t-to było piękne. - pocałowałam ją w policzek.
- Podobało ci się?
- Nie podobało mi się. - mina brunetki znacznie posmutniała. - Ja to kurwa pokochałam!
- Lo! - zarumieniła i schowała się w zagłębieniu mojej szyi.
- Dobra słodziaki, czas się chyba zbierać, co chłopaki? - zaproponowała Normani i wstała z Dinah, trzymając się za ręce.
- No, późno już. Musimy jeszcze zrobić kilka rzeczy w domu... - powiedział Justin i poruszył sugestywnie brwiami.
- Ja też będę się zbierać. - odezwała się Ally.
°*°
Dziesięć minut później zostałam tylko ja i Camz. Brązowooka zaczęła zajmować się sprzątaniem, ale jak patrzyłam, jak się schyla to nie mogłam się powstrzymać i nie wziąć jej na stole w jadalni.
- LAUREN! - wydarła się, gdy moja ręka uderzyła ją w pośladek.
- Skaaarbie, chodź do sypialni... Jutro posprzątam... - zaczęłam się do niej kleić.
- Nah, muszę jeszcze zadzwonić do Sofi i złożyć jej życzenia.
- Jutro to zrobisz. - moje usta powoli całowały jej szyję, powodując u niej przyspieszenie oddechu.
- Dobra! Wygrałaś! Chodźmy do sypialni. - poddała się, a ja podniosłam ją i popędziłam do moj-naszego pokoju.
°*°
CZYTASZ
Camren Effect | NIE BĘDZIE KONTYNUACJI
Fanfiction-Camila, to że dla mnie pracujesz nie oznacza, że nie mogę cię pragnąć. °*° Camila to 24 letnia dyrektorka social media w Cosmopolitanie. Pewnego dnia w pracy pojawia się nowa redaktor naczelna, 28 letnia Lauren Jauregui. Powoli obie zaczynają c...