°*°
POV Lauren
Zapukałam do drzwi licząc, że niska blondynka mi otworzy. Stanowczo zapukałam. Nie musiałam długo czekać, kiedy Brooke otworzyła drzwi zdziwiona moim widokiem.
- Pani Jauregui? - Zapytała zaskoczona.
- Witaj Allyson. Przyszłam po ubrania dla Camili. - Zdecydowana powiedziałam bawiąc się palcami.
- Oh, oczywiście... - Szepnęła chyba bardziej do siebie, ale i tak to usłyszałam. Otworzyła szerzej drzwi, dzięki czemu weszłam do mieszkania i rozejrzałam się po nim. - Proszę wejść.
Salon miał ściany koloru białego. Natomiast podłoga była z szarego drewna. Od wejścia po lewej znajdowała się nawet spory telewizor na ścianie, pod nim kominek. Naprzeciwko duża, ciemnoszara kanapa. Przed nią zwykły, drewniany stolik, na którym stała niebieska orchidea.
Na wprost od drzwi była kuchnia. Głównie w odcieniach bieli i szarości. Wszystko zachowane w nowoczesnym stylu. Kuchnię i jadalnie oddzielała pół ścianka o wysokości zaledwie metra.
Obok kuchni było przejście, które również zrobiono na biało. Domyśliłam się, że tam właśnie znajdują się drzwi do pokojów kobiet.
- Więc Pani Jaure-
- Allyson, proponuję zacząć mówić do siebie na ty. - Wyciągnęłam rękę i lekko się uśmiechnęłam. - Lauren.
- Ally. - Uścisnęła delikatnie moją dłoń. - Kontynuując, zaprowadzę cię do pokoju Mili.- Przeszła obok kuchni i salonu w głąb ciemnego korytarza.
Minęłyśmy kilka drzwi, kiedy brunetka się zatrzymała i wskazała białe wrota.
- To tu. Pozwolisz, że pójdę się przygotować do pracy. Jak weźmiesz już ubrania to daj znać, że wychodzisz. - Skończyła i poszła jak domniemam łazienki.
Przeszłam przez próg i moim oczom ukazał się uroczy pokój. Jak większość mieszkania wszystko było w kolorze białym; Meble, podłoga drewniana, dywan. Jedynie dwie pozostałe ściany pomalowano na miętowo.
Lewo od wejścia znajdowała się również biała szafa. Podeszłam do niej i otworzyłam drzwiczki. Zaczęłam "buszować" po jej komodzie próbując znaleźć ciuchy, o które brązowooka mnie prosiła. Kiedy miałam już koszulkę i spodnie uznałam, że bluza może jej się przydać. Nie mogąc jej odnaleźć otworzyłam szufladę, w której znajdowała się bielizna. "Kątem oka" (z pomocą moich rąk) zobaczyłam czerwone, koronkowe stringi. Cicho zagwizdałam i momentalnie wyobraziłam sobie ją ubraną w nie. Kilka minut później z zamyśleń wyrwał mnie trzask drzwiami. Zapewne Ally musiała wyjść z łazienki. Pośpiesznie odłożyłam kawałek materiału i zamknęłam szufladę, chwilę później już całą szafę. Jedną ręką zgarnęłam ubrania Camili, a drugą mój płacz z torebką. Wychodząc z pokoju założyłam płaszcz i włożyłam do niej ciuchy Camzi. Pośpiesznym krokiem ruszyłam przez korytarz i zauważyłam krzątającą się kobietę w kuchni.
- Oh, już pani, znaczy się Lauren skończyłaś? - Plątając się we własnych słowach zapytała.
- Tak. Już będę się zbierać, bo Camz czeka. - Szybko powiedziałam kierując się do drzwi, kiedy zrozumiałam co powiedziałam. - Znaczy się Camila. - Zarumieniłam się i bardziej przyśpieszyłam. Już otwierałam drzwi, kiedy poczułam rękę na ramieniu.
- Lauren, spokojnie, nikomu nie powiem o waszej pokręconej relacji. Pozostanie to między naszą piątką. - Uśmiechnęła się uspokajając mnie.
- Piątką?
- Ja, Camila, ty, Normani i Dinah.
- Ja pierdolę... Dobra, pójdę już. Pa. - Pożegnałam się i wyszłam.
Totalnie zapomniała, że Camila coś mówiła tym swoim przyjaciółeczkom. Prywatnie nie byłam ich fanką, ale w pracy zachowują się dobrze. Nie marudzą, robią swoje i w miarę ogarniają wszystko. I to właśnie lubiłam. Profesjonalizm.
Stałam w windzie, kiedy mój telefon zadzwonił. Zobaczyłam kto dzwonił i momentalnie odebrałam.
- Hej. - Usłyszałam słaby głos Camz. Od razu się zmartwiłam.
- Camz coś się stało?
- Lauren, musimy porozmawiać. - Smutno odpowiedziała.
- Ale o czym? Co się stało? Austin? Twoja mama? - Brązowooka momentalnie się rozłącza pozostawiając mnie w szoku.
Po tej krótkiej rozmowie cała się spięłam i już chciałam być w domu. Kiedy winda się zatrzymała i otworzyła wybiegłam do swojego auta.
POV Camila
Rozłączyłam się i pogrążyłam się w myślach. Od wyjścia Lauren pozostałam w łóżku i pogrążałam się w myślach. Starałam powtórzyć sobie wszystko co wydarzyło się w przeciągu miesiąca. Analizując tydzień po tygodniu zdałam sobie sprawę, że wszystko potoczyło się za szybko. Cała moja relacja z zielonooką była zbudowana na mojej desperacji i samotności. Uznałam, że potrzebuję przerwy od relacji. Zdecydowanie za wcześnie zaczęłyśmy to wszystko.
Odkąd przyjechałam do Nowego Yorku byłam sama. Skażona po wcześniejszym związku. Poniekąd randkowałam, sypiałam z byle kim. Dziewczyny próbowały mnie swatać, ale każdy związek kończył się po max tygodniu. Najprawdopodobniej dlatego tak rzuciłam się na Jauregui i to że ona sama chciała mnie, a nie ja musiałam o nią zabiegać spowodowało, że zwariowałam na jej pocałunek.
Póki co Lauren stanowi dla mnie ogromne wsparcie. Jest kimś kogo potrzebowałam. Nie traktowała mnie jak dziecko, nie gadała mi o konsekwencjach jakiegokolwiek mojego czynu. Ona akceptowała cokolwiek nie zrobiłam, każdą moją decyzje... W przeciwieństwie od Dinah, Ally i Normani. Zawsze od którejś słyszałam lekcje, pouczenia. Kochałam je ale różniły się znacznie od zielonookiej.
- CAMILA?! GDZIE JESTEŚ?! - Usłyszałam krzyk kobiety, która na pewno była przejęta.
- W sypialni! - Ciszej od niej krzyknęłam.
Usłyszałam jak ściąga głośno buty i jej kroki. Chwilę potem stała w drzwiach patrząc się na mnie jakbym kogoś zabić.
- Camzi, co się stało? Proszę powiedz...
- Lauren musimy porozmawiać o naszej relacji. - Cicho odparłam, na co ona podeszła do łóżka i usiadła na nim.
°*°
Hehehe... Ogólnie dziękuję za #373 miejsce w Fanfiction! Koffffam was <3
CZYTASZ
Camren Effect | NIE BĘDZIE KONTYNUACJI
Fanfiction-Camila, to że dla mnie pracujesz nie oznacza, że nie mogę cię pragnąć. °*° Camila to 24 letnia dyrektorka social media w Cosmopolitanie. Pewnego dnia w pracy pojawia się nowa redaktor naczelna, 28 letnia Lauren Jauregui. Powoli obie zaczynają c...