23. Czyli ty masz prawo mnie oglądać, a ja ciebie nie?

3.5K 194 36
                                    

°*°

POV Camila

- A-Austin? - Zająkałam się na widok chłopaka.

- Hej Karlix. Mogę wejść? - Brunet uśmiechnął się wskazując palcem na drzwi.

- Eee... Ummm... - Zabrakło mi słów. - N-Nie? - Bardziej zapytałam niż stwierdziłam.

- Kaaarluś, chcę tylko pogadać, skarbie. - Popatrzył na mnie maślanymi oczami.

- Nie, Austin! Spierdalaj stąd! - Nagły przypływ złości i pewności siebie dał mi się we znaki. - Idź, zanim panuje nad sobą!

- Hej, hej. Spokojnie Camila. - Poczułam kobiecą rękę na swojej talii. - Mahone, przeszkadzasz nam w rozmowie.

- Oh, pani Jauregui. Przepraszam, że pytam, ale co pani robi u Karli? - Zmarszczył brwi i pytającym wzrokiem popatrzył na Lauren.

- Drogi Andrew? Alex? Dobra, nie ważne. Kontynuując muszę obgadać z Camilą pewne sprawy w pracy, a ciebie nie powinno to obchodzić. - Powiedziała tonem gardzącym. - Chuj. - Odwróciła głowę i szepnęła mi do ucha, na co ja zachichotałam.

- Austin, ma'am. Karla możesz na chwilę się wyrwać i pogadać ze mną? Proszę, kochanie. - Błagalnie poprosił wyraźnie bojąc się reakcji Lo.

- Nie. Spierdalaj. - Sukowato odpowiedziałam zatrzaskując drzwi przed jego nosem. Chwilę później, kiedy razem z brunetką kierowałyśmy się ku łóżku ktoś zapukał w drzwi.

- Czego do chuja? - Jauregui z impetem podeszła do nich i je otworzyła.

- B-bo j-ja na-naprawdę muszę-ę porozmawiać z Karlą... - Austin wyglądał i brzmiał, jak małe dziecko po obejrzeniu horroru.

- Boże, czego ty nie rozumiesz? Panna Camila nie życzy sobie z tobą rozmawiać! - Głośno oznajmiła.

- O-okej-j. P-pa. - Szybko odwrócił się i prawie pobiegł do, jak domniemam wyjścia.

Usiadłam na łóżku śmiejąc się z jego reakcji. Lo również rozbawiona zamknęła drzwi i powolnym krokiem podeszła do łóżka.

- To ile on ma lat? - Zapytała śmiejąc się.

- Fizycznie 24, psychicznie 5. - Padłam na plecy ciągle się śmiejąc, a zielonooka usiadła obok mnie.

- Ale z ciebie śmieszek orzeszek, co Camzi?

- Może trochę... - Przyznałam. - Muszę zapytać, kto go wpuścił... - Opanowałam rozbawienie i usiadłam.

- Na to mamy jeszcze czas. Chodź tu do mnie. - Rozwarła ramiona patrząc na mnie wzrokiem małego szczeniaczka. Była tak cholernie urocza.

- Ehh... Dobrze, że to nie była moja mama, bo miałybyśmy przejebaaane. - Wręcz zaśpiewałam ostatnie słowo wtulając się w tors kobiety.

- Dlaczego?

- Zaczęłaby najpierw swoją "matczyną" gadkę, o tym jak mnie kocha, tęskni itp. Potem powoli przechodziłaby do opieprzania mnie. Wreszcie skończyłaby krzycząc na mnie, jaka to ja nie jestem okropna. Wolę gadać przez minutę z Austinem niż chociażby powiedzieć jej krótkie "Hej.".

- Misiek, napewno wszystko się ułoży. Nim się obrócisz już oficjalnie nie będziesz nawet zaręczona z tym całym Mahone.

- Wydaje mi się, że to zerwanie z nim będzie istną katorgą ciągnącą się w nieskończoność...

- Tak tylko ci się wydaje. Pogadam jeszcze dzisiaj z moim kolegą, prawnikiem. Przedstawię mu tą sytuację i on to oceni. Jeśli chcesz możesz iść ze mną. - Pogodnie się uśmiechnęła kciukami masując moje ramie.

Camren Effect | NIE BĘDZIE KONTYNUACJIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz