35. Oj kotuś, ja nigdy nie pytam. Ja stwierdzam.

2.5K 184 1
                                    




Misiaszki, dziękuję bardzo za #61 miejsce w ff!


°*°



POV Camila

Siedziałam z moją dziewczyną w jednej z najpopularniejszych restauracji w całym Nowym Jorku. Ciągle chodziło mi po głowie jedno pytanie: Czy Lauren zabiła kogoś? Z jednej strony znałam już trochę Lo i wiedziałam, że nie jest do tego zdolna, chociaż zdawałam sobie sprawę, że wiele rzeczy mi o sobie jeszcze nie powiedziała. Musiałam czekać, aż zielonooka się otworzy...

- Camz, co bierzesz? - Głos brunetki wyrwał mnie z zamyśleń. Szybko wróciłam wzrokiem do karty i wybrałam byle co.

- Poproszę polędwicę wołową, wysmażona na blue, ze szpinakiem w sosie rakowym i podsmażane ziemniaki. - Zamyślona powiedziałam i oddałam kelnerowi kartę.

Kiedy mężczyzna odszedł zaczęłam, wręcz gapić się na Lauren. Może było to niekulturalne, ale naprawdę stęskniłam się za możliwością patrzenia się na nią, możliwością dotykania jej, całowania, przytulania...

Jak dobrze, że wróciła...

Pomyślałam, ale chwilę później Lo ponownie mnie wybudziła z zamyśleń.

- Camzi, co jest? Ciągle bujasz w obłokach... - sięgnęła dłonią moją rękę, która leżała na stole.

- Lolo, naprawdę się stęskniłam. Tylko lub aż to. - kciukiem delikatnie zaczęłam masować łapkę Lo.

- Po kolacji jedziemy do mnie. - nie mogłam rozpoznać czy to rozkaz, znowu, czy pytanie.

- To pytanie?

- Oj kotuś, ja nigdy nie pytam. Ja stwierdzam.

- Jauregui nie pogrywaj ze mną, bo w końcu źle to się skończy... - uśmiechnęłam się łobuzersko.

- Jak się skończy, Cabello? - wyszeptała, ale tak seksownie, że brałabym ją na tym stole, na środku sali.

Niestety, kiedy miałam zacząć opowiadać moje zboczone myśli związane z tym co bym z nią robiła, ale nagle do stolika podszedł kelner z naszymi daniami. Po chwili doniósł kubełek z lodem, a w nim postawił butelkę wina.

- No to chyba będę zmuszona do zaprezentowania ci tego jeszcze dzisiaj. - puściłam jej dłoń i cmoknęłam w powietrze.

- Zobaczymy czy ci pozwolę na to, skarbie... - szepnęła. Chyba miałam nie usłyszeć, ale usłyszałam. Ups, trudno.

Obie zajęłyśmy się jedzeniem dań, które wyglądały obłędnie! Moja polędwica była idealna, wręcz rozpływała się na podniebieniu. Szpinak znakomity, czuć w nim było trochę czosnku, co dawało nieziemskie połączenie. Ziemniaki również perfekcyjne. Sos bezbłędnie łączył wszystkie smaki w jedno, tworząc najlepszą potrawę, jaką w życiu jadłam.


°*°


Siedziałam z Lo w jej czarnym porsche jadąc do apartamentu kobiety. Obie milczałyśmy, pomimo naszej rozłąki, aż wreszcie starsza się odezwała.

- Wiem, mówiłam to, ale wyglądasz super seksownie... - Jej ręka znalazła się na moim udzie.

- Dziękuję. Ty również wyglądasz... klawo. - Zabrakło mi słów na opisanie jej wyglądu, bo nie dało się tego poprawnie nazwać

- Klawo? Serio Camila... - Na chwilę odwróciła wzrok od drogi, by spojrzeć na mnie z kpiną.

- Wyglądasz zbyt dobrze, żeby to opisać. - Wytłumaczyłam się.

- Może wrócimy do tego, co chcesz mi zrobić?

- A nie wolisz niespodzianki?

- Nah, powiedz.

Zaczęłam coś szeptać, specjalnie, żeby Lo nie usłyszała, bo chciałam jej pokazać co Karla Camila Cabello Estrabao umie.

- Camila kurwa, głośniej. - Jej ton stał się poważniejszy.

- Nie. - Uśmiechnęłam się i strzepnęłam jej dłoń z mojego uda, a zamiast tego ułożyłam swoją na jej nodze. Ścisnęłam ją, na co zielonooka cicho jęknęła. Powoli moja ręka kierowała się w górę, a to że miała sukienkę mi tylko pomagało...


°*°


Przepraszam, że rozdziały takie krótkie, ale ostatnio z czasem problem, żeby napisać coś dłuższego, ale (!) obiecuję, że następny będzie miał ok. 1k słów.

(Zachęcam do komentowania)

Camren Effect | NIE BĘDZIE KONTYNUACJIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz