12. Yashin Sushi

3.2K 202 35
                                    



°*°

POV Camila

- Karla?

- Austin? - Podeszłam do chłopaka przyglądając się mu.

- Boże laska, jak ja dawno cię nie widziałem! - Przysunął się do mnie jeszcze bliżej i objął mnie w tali całując w czoło. Na ten gest wzdrygnęłam się i odsunęłam.

- Karlix coś się stało? - Chyba zauważył mój ruch. "Karlix" tak nazywał mnie w latach liceum, chociaż wielokrotnie mówiłam mu, żeby mówił na mnie Camila, ale nigdy nie słuchał.

- Tak jakby... Wiesz sporo minęło od naszego ostatniego spotkania i chciałabym o wszystkim na spokojnie pogadać. Może pójdziemy na lunch czy coś w tym stylu? - Plątałam się w słowach. Miałam spory mętlik w głowie. Do tego nie pomagał mi wzrok Ally, która patrzyła zza lady recepcji przyglądając nam się.

- Spoko skarbie. - Uwodzicielsko powiedział ukazując swój zarozumiały uśmiech. Nienawidziłam go. Oprócz tego wstrętnego uśmiechu dochodził wzrok typu "Chce cię zgwałcić w krzakach.".

- Może sushi?

- Sushi? Świetnie, dawno nie jadłem.

Na chwilę opuściłam chłopaka i podeszłam do Ally mówiąc jej, że idę na lunch z brunetem, i żeby powiadomiła Lauren i dziewczyny.

Nie chciałam być wypytywana przez żadną z nich, ale potem by się na mnie obrażały, że nić im nie mówię, szczególnie Lauren. Kolejna scena zazdrości.

°*°

Po krótkiej jeździe sportowym samochodem chłopaka i daniu mu wskazówek jak ma jechać zaparkował przed budynkiem z szyldem "Yashin Sushi".

Weszliśmy do środka i naszym oczom ukazało się pomieszczenie w dosyć jasnych barwach. Po lewej od wejścia był duży, czarny bar z brązowymi krzesłami. Cały pokój był ze sobą dosyć spójny i w stylu nowoczesnym.

Ruszyliśmy do stołków, które były najbardziej na lewo. Usiedliśmy i od razu dostaliśmy kartę, by zamówić posiłek.

Wzięłam "Salomon Sushi Lunch". Składa się z nigiri z łososiem i pikantną rolką z łososiem. Kocham łososia. Kiedyś go spróbowałam i momentalnia się zakochałam.

Austin zamówił "Omakase Eleven", czyli jedynaście kawałków rolki dnia.

Do picia oboje wzięliśmy wodę niegazowaną.

- No to co u ciebie Karluś? - Zagadał mnie brunet.

- Nic. Po tym jak wyjechałam znalazłam pracę w Cosmopolitanie i naprawdę nie żałuję, że wyprowadziłam się.

- Mhm. Ciekawie, ciekawie. Szkoda, że wyjechałaś tak wcześnie. Liczyłem, że po wzięciu ślubu razem pojedziemy do Nowego Yorku lub Los Angeles. Uprzedziłaś mnie kotuś. - Na ostatnie zdanie, które powiedział zaśmiałam się. Nie ma prawa po tym wszystkim co przeszłam z nim mnie tak nazywać.

- Austin nie. Nie masz pierdolonego prawa mnie tak nazywać. Już nigdy nie będę twoim "Kotkiem", "Skarbem", "Misiem", "Karlixem" i to ostatnie przezwisko jest naprawdę okropne. Austin, zrywam zaręczyny.

- Haha, kochanie nie możesz. Urocze z twojej strony, ale tak jakby będziemy razem zawsze i na zawsze. - Powiedział, jakby było to zabawne.

- Chwila, co? Jak to nie mogę? Jestem wolnym człowiekiem w wolnym kraju. - Oburzyłam się.

- Księżniczko, jak byłaś pijana w twoje 19 urodzinki podpisałaś coś. Pamiętasz?

- Eeee... Coś pamiętam... Kiedy szłam do łazienki ty podszedłeś i podstawiłeś mi kartkę papieru mówiąc coś w stylu "Koleś od piwa potrzebuje podpisu", więc to podpisałam i poszłam rzygać?

- A jednak coś pamiętasz. - Uśmiechnął się. - Dokładnie tak było.

- Austin co tam było napisane?!

- Że jak przyjmiesz moje zaręczyny to nie masz prawa ich zerwać. Plus, jak dojdzie do ślubu to cały majątek twój pójdzie do mnie. Ogółem nic nie dostajesz i nie masz prawa ze mną zerwać.

- Co?! Jak mogłeś?! Ty chory pojebie... - I tu musiałam przerwać, bo kelnerka podała nam sushi i picie.

- Może teraz spokojnie zjemy zamiast się kłócić? - Zapytał retorycznie i zaczął jeść.

Niewiedząc co mam zrobić też zaczęłam jeść. Jedzenie było bardzo dobre, ale ciągle po głowie mi chodziło co ten chłopak mi zrobił.

Jak on mógł?! Przecież muszę coś z tym zrobić... Tylko co? Może powiem Lauren?

Przez cały posiłek rozważałam czy powinnam powiedzieć to kobiecie. Wiedziałam, że ma kontakty i na pewno znała jakiś prawników, którzy mogli mi pomóc.

- Pozwolisz, że zapłacę kochanie. - Znowu jego usta wygięły się w fałszywy uśmiech, którego używał zdecydowanie za często.

- Dobrze. Pójdę zadzwonić do kogoś, żeby mnie odwiózł do pracy. - Rzuciłam chamsko.

- Po co się kłopotać? Ja cię odwiozę Karluś. Jak chcesz to możesz nawet mnie odwiedzić w hotelu. Może Sinu już tam jest?

- CO?! Czy ty naprawdę przyleciałeś z moją matką? Kurwa, chłopie co cię jebło?!

- Karla, kurwa uspokój te swoje hormony! Dbam o twoje kontakty z rodziną. Ja cię odwiozę i koniec kropka.

- Chuj. - Szepnęłam do siebie, ale chyba troszkę za głośno.

Olewając jego rozkaz wyszłam do toalety rzucając krótkie "Zaraz wracam.". Kiedy znalazłam się w łazience szybko weszłam do kabiny i wyjęłam telefon. Zawahałam się, bo nie wiedziałam do kogo zadzwonić. Ostatecznie wybrałam Lauren, bo wole jej się tłumaczyć niż dziewczynom, które będą mi zadawać tysiąc pytań naraz.

- Halo? - Usłyszałam głos zielonookiej w słuchawce.

- Lauren, błagam zabierz mnie od tego psychopaty. Szybko.

- Camz, co się stało? Co ci zrobił?

- Potem ci powiem. Błagam przyjedź po mnie, jak najszybciej.

- Gdzie jesteś? Już idę do garażu.

- W Yashin Sushi, pośpiesz się.

- Dobra, będę za ok. 5 minut.

°*°

Camren Effect | NIE BĘDZIE KONTYNUACJIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz