37. Jeśli już to ty jesteś moją obsesją, Lolo.

2.7K 177 8
                                    

°*°

POV Lauren

- Camz? - spytałam czując całujące mnie po szyi usta.

- Taaak? - popatrzyłam w dół, skąd dźwięk uroczego, zaspanego głosu dochodził

- Jak długo nie śpisz? - lekko się podniosłam z łóżka uważając na kobietę.

- Od pół godziny, uprzedzając twoje pytanie, tak patrzyłam się na ciebie i tak, jest to wspaniały widok. - odpowiedziała i pocałowała mnie w policzek.

- Ładnie się tak gapić, kiedy ktoś śpi? To przypadkiem nie podchodzi pod jakieś zboczenia, bądź obsesję?

- Naah. - słodko mruknęła, niczym kotek. - Jeśli już to ty jesteś moją obsesją, Lolo.

- Wiesz, nie od dziś wiadomo, że uzależniam. - poruszyłam sugestywnie brwiami.

- Szczerze, to jestem po uszy od ciebie uzależniona. - Ponownie złożyła delikatnego całusa na moim policzku i zeszła ze mnie. Najlepsze było, to że brązowooka nie miała na sobie ubrań...

°*°

POV Camila

Siedziałyśmy z Lauren w samochodzie, w drodze do pracy. Ręka zielonookiej spokojnie leżała na moim udzie, delikatnie głaszcząc. Ten poranek lepszy być nie może.

- Caaamz? - usłyszałam lekko zachrypnięty głos Lo.

- Tak?

- Co robisz w Wigilię? - spytała speszona i zacisnęła mocniej rękę na kierownicy, jakby bała się mojej odpowiedzi.

- Nic, a co?

- Może urządziłybyśmy jakąś mini Wigilię dla znajomych, czy coś? -

- Super pomysł Lolo. Kogo byśmy zaprosiły? - Położyłam dłoń na jej ręce, starając się, by poczuła się komfortowo i nie stresowała się tym tematem.

- Nie wiem, może jakąś Dinah, Normani, Ally, Troy'a z Biebsem? - Mówiąc to słychać było, że już trochę się odstresowała.

- Oki, zapytam się ich dzisiaj czy nigdzie nie jadą. W ogóle muszę ci o czymś powiedzieć. - próbowałam kontynuować rozmowę. Po jej wcześniejszym zachowaniu chciałam jak najwięcej z nią rozmawiać, bo może powiedziałaby mi co się stało...

Nie, na pewno nie zabiła człowieka... Przecież sumienie, by ją gryzło. Zresztą ona taka nie jest... Chyba...

Pomyślałam.

- Co jest? - starsza wybudziła mnie z zamyślenia.

- Nic. Chciałam powiedzieć, że Dinah i Mani ze sobą kręcą.

- Serio? One nie były przypadkiem przyjaciółkami?

- Najwyraźniej na jednej imprezie się spiły i kleiły do siebie. Oczywiście, jak to one skończyło się w łóżku, a chemia nie zniknęła.

- Ambitnie. - krótko skomentowała. - Już jesteśmy. - zaparkowała na podziemnym parkingu swojego Range Rovera i wysiadła z niego, by szybko otworzyć mi drzwi.

Powoli, trzymając się za ręce skierowałyśmy się do windy. Po chwili znajdowałyśmy się w niej. Zielonooka złożyła całusa na moim czole i puściła moją rękę. Sekundę później drzwi się otworzyły. Starsza przepuściła mnie. Chwilę potem każda z nas szła w innym kierunku.

Skierowałam się do biurka Mani, by dowiedzieć się, czy razem z Dinah będą wolne w Wigilię. Kilka minut mi zajęło, kiedy nareszcie stanęłam przy stoliku należącym do czarnoskórej.

- Hej Mila. - wstała i powitała mnie mocnym przytulasem.

- Hej Mani. Jak tam z Dinah? - spytałam, bo widziałam na twarzy kobiety, że chce mi coś powiedzieć.

- Zajebiście! Otóż od wczoraj oficjalnie jestem jej dziewczyną! - krzyknęła, ale na całe szczęście reszta pracowników miała nas w głębokim poważaniu.

- Gratuluję zajebistej dziewczyny. Wybacz, ale zmienię temat. Robicie coś ze swoją dziewczyną coś w Wigilię?

- To tak wspaniale brzmi... Moja dziewczyna... - Normani kompletnie odleciała. Delikatnie uszczypnęłam ją w ramię. - Ej! To bolało!

- Odpowiedz na moje pytanie, potem możesz rozmarzyć się o Dinah! - zaśmiałam się.

- A, Wigilia? Jesteśmy wolne, a co? Masz coś w planach?

- Razem z Lo urządzamy taką wspólną kolację. Zaprosimy jeszcze Justina i Troye'a i Ally.

- To super, bo akurat w tym roku nie dałabym rady jechać do Houston... - wyraźnie posmutniała. Zbliżyłam się do niej i mocno przytuliłam.

- To nie twoja wina, okej? Zresztą możesz pojechać na Wielkanoc! Pogadam z Laur i na stówę się zgodzi.

- Dzięki Mila. Idź lepiej, bo z tego co wiem Justin za kilka minut musi jechać na spotkanie z Lauren. - pożegnałam się z kobietą szybkim przytulasem i odeszłam, by znaleźć Biebera.

Na całe szczęście chłopak stał przy recepcji i rozmawiał z Ally.

- Hej wam, mam pytanko! - przywitałam się z nimi.

- Nom? - spytał Jus.

- Słucham. - Ally powiedziała.

- Czy ty Justin i Troye, i ty Allysusie kochany, macie jakieś plany na Wigilię?

- Mieliśmy pojechać do moich znajomych, a co? - Uprzedził Justin.

- Ja jestem wolna.

- Urządzamy z Lauren kolację, miło by było, gdybyście wpadli.

- Wchodzę w to!

- Pogadam z Troye'm, ale pewnie wpadniemy.

- Oki, szczegóły wyślę SMS-em.

°*°

POV Lauren

- Co? Jak to ledwo żyje? Kurwa, jak wy się nim opiekujecie? - prawie krzyczałam ze złości na swoich pracowników.

- Po ostatnich Pani zabawach, cóż, ledwo uszedł z życiem, a szpitalem nie jesteśmy, więc jest duża szansa na śmierć... - usłyszałam poważny głos w słuchawce.

- Ehh... Ogarnijcie jego rany, by nie było wiadomo, po czym umarł. Później, kiedy większość skaleczeń, ukłuć i oparzeń będą ukryte czy coś, najlepiej wyleczone, naćpajcie go marihuaną, ale tak porządnie, metą, dopalaczami i heroiną. Potem wystawcie go pod jakiś las, że się naćpał i zgubił. Tylko nie przesadzajcie, żeby dożył chociaż godziny. - powoli mówiłam, by dokładnie obmyślić plan zajebania gnojka.

- Ale mamy te narkotyki na składzie?

- Za kogo ty mnie kurwa masz? Oczywiście, że mamy. Nie zużyjcie wszystkiego, przyda mi się resztka.

- Dobra, dziękujemy Panno Jauregui. Do widzenia. - rozłączył się, a ja spokojnie opadłam na fotelu.

Teraz tylko czekać na nagłówki...

°*°

Camren Effect | NIE BĘDZIE KONTYNUACJIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz