Rozdział 7

530 24 2
                                    

Tam stał Leo

Autentycznie cholera Leondre.


-Co ty...-zanim zdążyłam dokończyć, przerwał mi

-Zanim cokolwiek powiesz, wytłumaczę się...

-Ups nie zamierzam tego słuchać-już miałam zamykać drzwi, ale mnie powstrzymał, kurczę ma miły dotyk...(jakkolwiek by to nie brzmiało😂) Dość!

-Czekaj... Chciałem tylko sprawdzić czy wszytko ok...

-Tak i daj już sobie spokój...

-Ech czemu musisz być taka oschła?

Aha?

-Oj proszę cię...

-No właśnie ja cię proszę!

-Nie masz o co, a skąd masz mój adres w ogóle?

-Mam swoje sposoby...

-Aha? Serio łudzisz od innych adres mojego domu, numer telefonu...? Coś jeszcze o czym nie wiem? Może od razu ci powiem żebyś nie zatruwał ich czasu debilizmami...

-Nie to, że łudzę... Poza tym przyszedłem, bo jestem tu jeszcze chwilę... Potem spotkamy się już tylko w trasie...

-Ta niestety...-mówię pod nosem

-Co?

-Nic nie mówiłam, skończyłeś już?

-Ta...

-To super to...-ugh znowu mi przerwano

-Cześć kochanie! O, a któż to? Może wpadniesz chłopcze na herbatę?-moja mama świetnie, dosłownie zabijam ją wzrokiem, a ona tylko uśmiecha się jeszcze bardziej, cała mama...

-Eeeem-chłopak spogląda na mnie pytającym wzrokiem, a ja odpowiadam mu coś w stylu "jak się zgodzisz, to cię zabiję" (ach te rozmowy wzrokowe...)Oczywiście pojął od razu.

-Eeem właściwie to się spieszę...-uśmiecham się pod nosem

-Oj tam, oj tam nie daj się prosić! Zdejmuj buty i siadaj!

-Ale ja na prawdę...

-Nie, nie, nie, na prawdę siadaj...

-Mamo, jak nie chce to nie!-mówię zła na rodzicielkę.

-Zoe! A ty...

-Leo...-mówi zmieszany

-A ty Leo siadaj...-mówi uśmiechnięta, super

-Zoey skarbie, zaparz herbatę, ja zaraz wrócę, idę się przebrać!

-Yhym...-odpowiadam

-Po co się zgodziłeś?!-mówię, zaraz po tym kiedy rodzicielka znika na schodach

-No przecież próbowałem odmówić!

-Jasne... Pij i idź, nie mam czasu...

-Tak się składa, że ja też...

Wlewam wodę do kubków, wkładam torebki i czekam. Ach świetnie, niezręczna cisza...

Nagle przerywa ją moja mama wpadając do kuchni jak poparzona.

-Zoe wyjmij już torebki- robię co mi nakazano i siadam przy stole na przeciwko bruneta  (bo teraz Leo jest brunetem, jak pewnie wiecie...-autorki)

-A więc Leo... powiesz mi coś o sobie?- zaczyna się...  Z Jaedenem było tak samo... Właśnie! Jaeden! Jezu on cały czas tam jest! Wstaję od stołu jak poparzona i pędzę na górę.

-Zoe?-słyszę za sobą głos mamy, ale zbyt zajęta biegnięciem nie odpowiadam

-Jaeden? Halo jesteś tam?

-Wow dłużej się nie dało?-mówi roześmiany

-Przepraszam!-dyszę

-Zaraz... tylko mi nie mów,  że biegałaś przez ten czas...- o nie to pewnie mega źle wygląda, kiedy jestem zdyszana...

-C-co? Aaa nie! Ja biegłam, ale z kuchni! Przypomniałam sobie o tobie i- i...

-Dobra złap oddech i mów-mówi ze śmiechem

-Przyszedł tu ten Leo i mama kazała mu zostać na herbatę i...

-Czekaj jaki Leo?

-Jak nie będziesz przerywać to powiem

-Jasne, zamieniam się w słuch...

-Ok więc...

-Zoey!-teraz mama przerywa, serio?

-Ugh... sorry wołają mnie zaraz wracam..

-Ok to do zoba za jakieś 20 min...-mówi z uśmiechem

Uśmiecham się tylko w odpowiedzi i znikam

-Matko dziecko co się stało?

-Nic, coś mi się przypomniało...

-Leo juz musi iść...

-Aha ok to pa- odwracam się i idę, ale oczywiście coś, a raczej ktoś mnie zatrzymuje

-Zoey!- mówi mama z podniesionym głosem, patrzę na nią i nawet nie patrząc na nią wiem o co chodzi...

-Ach tak...- odprowadzam Devriesa do drzwi i mówię krótkie "cześć", a on odpowiada tym samym. Drzwi się zamykają i oczywiście...

-Co się z tobą dzieje?

-Ymm nie rozumiem?- odpowiadam

-Czemu tak się zachowujesz...

-Hmm pomyślmy... Może dlatego, że go nie lubię, a ty oczywiście musiałaś go tu zaprosić?- mówię prawie krzycząc

-Słucham? Dlaczego niby? To przemiły chłopak! 

-Dobra nie chce mi się juz o nim gadać...

-Zoey

-Nie...- mówię, odwracam się na pięcie i krzyczę do Jae'a

-Jae-Jae jesteś tam?

-Wow nowy rekord, zaledwie 10 minut...

-Wiem, robię postępy...

-Ok, a teraz wszytko mów

Po opowiedzeniu mu wszystkiego Jaeden mówi:

-Wow nieźle... chyba cie lubi... lubi, lubi...

-Weź nawet tak nie mów!

-Doooobraaaa, luuz.... Czekaj obczaję jego ig

-Skąd go masz?

-Internet...-mówi po czym stuka coś na telefonie

-O kurde...-mówi po dłuższej przerwie

-Co?

-Ty... T-ty tu jesteś...

-Nie gadaj głupot! Czekaj!- wchodzę na ig @suhtorii patrzę, a tam ja i on i scena? Z podpisem "I love u guyssss thanks for this concert!"- Co to ma być?!



Dobra koniec! 696 słów! Tamten taki krótki, to ten długi! I btw wszystkiego naj dla Leosia! Wooow 17 lat! Niezły wiek...


Nie pozwól mi zniknąć - Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz