Rozdział 36

220 15 4
                                    


Teraz

Zoe

Znacie to uczucie wszechogarniającego szczęścia? U narkomanów powoduje to danie sobie w żyłę, u mam uśmiech ich dziecka, a u mnie - no cóż - on. On. Jedno słowo, rzeczownik, rodzaj męski. Dla was to tylko słowo, dla mnie cały świat. Jaeden. Kiedy mnie pocałował... Jak to wyrazić, by nie zabrzmiało kiczowato? Po prostu czułam się jakbym latała. Unosiłam się.

- Pokaż mi jak wzbić się w powietrze - szepnęłam.

* następnego dnia *

- Zoeeeey, wstawaaaaj - mówi ktoś.

Jęczę przeciągle, ale podnoszę się. Przecieram zaspane oczy i rozglądam się. Przenoszę wzrok na "ktosia", który zakłócił mój sen. 

- Hej - mówię i uśmiecham się.

To Jaeden, Zoe, wszystko jest w porządku.

- Jak się spało? - pyta.

- Su.... -zaczynam, ale coś mi przerywa. To mój telefon dzwoni. Uśmiecham się przepraszająco i odbieram. 

- Halo? - mówię.

- Zoe, gdzie ty jesteś? - To Leondre. O kurde, zapomniałam o nim!

- W pokoju Jae... Moim. Moim pokoju. W hotelu - kłamię.

- Fajnie, że ty leżysz sobie w łóżeczku, kiedy ja nawet nie miałem gdzie spać!

- Jezu, o co ci chodzi? Nie prosiłam cię, żebyś przyjeżdżał. Daj żyć.

- O co mi chodzi? SMS z pytaniem czy dam radę wrócić do hotelu nie załatwia sprawy. Nie, odpowiedź była nie! Ale ty nie odpisałaś. Otwórz mi!

- Co? - spytałam zdezorientowana.

- Pukam do twoich drzwi. Skoro tam jesteś, otwórz mi z łaski swojej.

Shit.


Leondre

Co ona sobie wyobraża?

Po co ja tu przyjechałem?

A no tak, mam "misję".

Wiem co myślicie. Co za idiota. Po co tak się starać o atencję? Ale nie rozumiecie jednej rzeczy. Luke coś wie. Coś złego, bardzo złego. O mnie. I muszę robić wszystko czego chce. 

Typowa "drama", co?

Nie. 


Zoe

Rozłączam się tak szybko jak to możliwe. Shit. Shit. Shit.

- Kurna - szepczę, ale Jaeden to słyszy.

- Niech zgadnę: Leondre?

- Taaa, właśnie stoi przed drzwiami.

- Okej, no to otworzę mu - mówi i idzie w stronę drzwi.

- Pod MOIMI drzwiami - wykrztuszam.

- O.... kurna.


Leondre

Gdzie ona jest? Dzwonie jeszcze raz, ale włącza się poczta.

"Hej, tu Zoe. Nie mogę teraz rozmawiać, więc zostaw wiadomość tej miłej pani z poczty głosowej. Love!"

Czy jej głos musi być wszędzie? Ostatnie słowo zagnieździło się w mojej głowie i nie mogę tego zatrzymać

Love.

Love.

Love.

Zaczynam pisać sms-a do Luke'a, że to się nie uda, kiedy słyszę czyjeś kroki.

- Jestem - mówi ktoś.

Odwracam się i widzę ją. Jej blond loki sterczą na wszystkie strony poukładane w radosne sprężynki. Twarz ma pokrytą wyraźnym rumieńcem. Ma na sobie dżinsy i bluzę. Dużą bluzę. MĘSKĄ bluzę.

- Gdzie ty byłaś? - pytam.

- A co cię to obchodzi? W ogóle co ty tutaj robisz? Po co tu jesteś?

- Jeez, te dni?

- Nie pamiętasz już? Zabawne, przecież powiedziałeś to wszystkim. Mam anoreksję, rozumiesz? Nie mam okresu. 

Zamurowało mnie.

- Może zjedzmy zatem śniadanie? - zmieniam temat.

- Właściwie to mam już towarzysza - mówi i uśmiecha się, ale nie do mnie. 


Kochani, to tyle na dziś! Postaramy się, żeby posty były raz na tydzień, dajcie znać, co wy na to! 💜

Nie pozwól mi zniknąć - Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz