Rozdział 12

445 24 4
                                    

Teraz
Po powrocie do domu Po prostu rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Byłam cholernie głodna. Oczywiście nie mogłam nic zjeść, Wiec uznałam ze Po prostu pójdę spać.
Przeszkodził mi dźwięk esemesa.
Leo:
Hej księżniczko, nie budzę?
Ja:
Oczywiście, ze nie, nadal śpię -_-
Leo:
Zabawna jak zawsze. Słuchaj, organizujemy coś w rodzaju eventu dla całej ekipy. Czyli tancerek tez. W piątek 27.09 o 19. Błagam przyjdź, bez ciebie będzie straszna Nuda.
Ja:
Jakbym przyszła i tak bym z tobą nie gadała.
Leo:
Auć.
Ja:
No dobra raczej bym z nudów to zrobiła...
Leo:
Czy to znaczy „tak"?
Ja:
Kup słownik. To znaczy „może"
Leo:
Zapomniałaś kropki.
Ja:
Wal się.
Leo:
Widzimy się w takim razie.
Ja:
Taaa, chyba przyjdę tam tylko po to żeby zmyć  ci ten  uśmieszek z twarzy.
Leo:
🙂
Ja:
Przestań wysyłać mi te ryje!
Leo:
🙂🙃🙂🙃😇😇😉😚😌😎😎
Ja:
Dobranoc.
Leo:
Bajjjj

Odłożyłam telefon i ułożyłam się do snu. Przewracałam się z boku na bok, bo wciąż nie mogłam zasnąć. Cały czas myślałam o Jaedenie. Mój mózg oczywiście musiał akurat teraz mieć ochotę poprzywoływać wszystkie nasze wspomnienia. Wreszcie zasnęłam, oczywiście zapłakana.
Obudziłam się około 8. Wstałam i zaparzyłam sobie kawę.
- Hej, kochanie. - powiedział ktoś za mną.
Odwróciłam się i zobaczyłam moją mamę. Nie wiem czemu, ale trochę się przestraszyłam o co mnie spyta czy coś. W końcu ostatnio często gdzieś wychodzę.
- Hej. - odpowiadam.
Do kuchni wchodzi tez jeszcze jedna osoba.
Przepraszam, nie wchodzi, on dosłownie WBIEGA mi w zaparzacz.
- Hej, Zoe-Zoe! - krzyczy.
- Hej, Tim. - witam się.
Tim to mój brat. Ma 10 lat i jest totalnie uroczy. A przy tym totalnie wkurzający. Ah, ale cóż, i tak go kocham.
Reszta poranka mija spokojnie. Nie wiem jak to zrobiłam, ale zjadłam nawet śniadanie. Wszystko było takie... normalne. Odkąd mój tata... odszedł... nie mieliśmy takich poranków. Wszystko było raczej szare i smutne.

Kiedyś
Czasem zastanawiałam się czemu los dał mi Jaedena. Czułam, ze na niego nie zasługuje. Potem jednak zrozumiałam, ze może los chciał mi dać coś, zanim zabierze mi coś innego. Zrozumiałam to kiedy odebrał mi ojca. Jechaliśmy z tatą i Timem do lekarza, bo młody złamał nogę na meczu piłkarskim. Był piękny słoneczny dzień, zero korków. Było zbyt idealnie. Nagle ogromny tir pojawił się niewiadomo skąd i wjechał prosto na nas. Ja i Tim wyszliśmy cało, ale mój tata...
zmarł na miejscu.

Nie pozwól mi zniknąć - Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz