Rozdział 19

380 20 2
                                    

Teraz
-Hej jak tam u ciebie? I no ogólnie kręcenie itd...? - mówię.

-Serio świetnie! Poznałem tu tyle super nowych ludzi! Nawet n-nie wiesz, jak bardzo żałuję, że cie tu nie ma... - mówi Jaeden.

-Tak... też żałuję Jay... tooo kiedy mogę cię odwiedzić?

-Kiedy tylko chcesz! Potem podeślę ci adres.

-Ok... sorka, ale muszę już iść do szkoły...

-Spoko, ja też id... -przerwał mu jakiś głos.

-Uuu, a z kim to tak gadasz?- powiedział jakiś chłopak.

-Finn! Cicho tam siedź! Przepraszam kochana... muszę już iść, paaa! Kocham cię!

-Paaa kocham cieeeeee- przedrzeźnił go ten cały "Finn".

-Haha, ta paaaa- odpowiedziałam ze śmiechem i rozłączyłam się.

Po rozmowie telefonicznej z Jaedenem schodzę na dół. Matko, jakie cudne zapachy! Aż szkoda czegoś nie zjeść, tak mówię to JA.

-Cześć mamo, co jest na śniadanie? - pytam.

-Zrobiłam naleśniki, a tu masz sos klonowy

Takie kaloryczne...

-A, ok...

-Proszę zjedz... widziałam jak pięknie wczoraj zjadłaś kolację...- wyczujcie ten sarkazm

-Ach no dobrze...


                                                                                            ******

-Cześć, piękna!- oho! Zaczyna się... Leondre.

-Pa, brzydki.

-Ojjj ostrooo, idziesz się przebrać?

-Tia...

-To fajnie, bo ja też.

-Ok to ja już nie, pa- odchodziłam, kiedy złapał mnie za nadgarstek i zaczął prowadzić do szatni.

-Siema stary- nie nie nie nie.

-No elo- podał MU rękę, dobra dość

Wyrwałam się i poszłam dalej. Ok więc ten "ON" to Luke. Mój były. Na każdym kroku próbuje mnie upokorzyć... pewnie zastanawiacie się za co? Szczerze? Za nic.


-A gdzie się wybierasz Zoey?

-Czego chcesz Luke- odpowiedziałam chłodno

-Ja? Niczego... na prawdę nie rozumiem...

Po tych słowach odeszłam. Mam go dość. Tak, jest gorszy on Devriesa.

-Heeeej, wszytko ok?- o wilku mowa

-A dlaczego miałoby nie być ok?

-Nie wiem nagle tak zwiałaś...

-Bywa

-A, no ok... widzimy się na chemii, cześć





                                                                                ******

I ostatnia lekcja... w końcu! Chemia więc nie jest tak źle... chociaż to zależy od...

-Hej znówwwww- właśnie

-Nie siedzę z tobą, idź na swoje miejsce

-A co jak ja chce z tobą siedzieć ?

-To już twój problem.

-A twoje szczęście...

-Zabawny jesteś- na to się tylko uśmiechnął i otworzył zeszyt, wow on i zeszyty

Widząc jak się na niego patrzę powiedział:

-No cooo ja też się uczę!


Kiedyś

-Teraz mamy chemię, nie?

-Tak ty raku, mówię ci to w każdym tygodniu!

-I właśnie dlatego się przyjaźnimy...

-Oooo jasne chciałbyś... tylko elita się ze mną przyjaźni...

-Tak? Coś jej chyba nie widzę...

-Bo aktualnie jej tu nie ma

-Ach tak? Hmmm ciekawe... Oj Zoey, Zoey... jesteś taka urocza...- i po tych słowach pocałował mnie w policzek. Rajuuu mogę choć na chwilkę zatrzymać czas?

Mija nas stado tych "ładnych" dziewczyn (czyt. plastiki) i dosłownie zabijają mnie wzrokiem. Tak, kochają się w Jaedenie, z resztą jak trzy czwarte tej szkoły...

My Nic sobie z tego nie robimy, tylko się z nich śmiejemy.

-To słodkie, że myślą, że jesteśmy parą- no kurde to boliiiii

-Tsaaa... może utwierdzimy ich w tym przekonaniu?

-Czyja wiem...

-No dajeszzzzz... będzie beka!

-Ok, w sumie... na przypale albo wcale!

-I za to cie kocham kochanie

-Oj skarbie wiem...

Nie pozwól mi zniknąć - Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz