Rozdział 11

435 24 4
                                    

-Zoe...m-muszę ci coś powiedzieć...- powiedział nagle Jaeden.

-Tak?

-B-bo widzisz... Muszę wyjechać.


Teraz

Od usłyszenia tych najgorszych słów na świecie łzy momentalnie stanęły mi w oczach.

-S-słucham?

-Skarbie nie płacz... 

-Nie płacz?! Chyba nie na codzień słyszy się, że twój najlepszy przyjaciel, ba dzięki któremu nadal żyjesz wyjeżdża!

-A-ale to nie tak...- teraz to i on płacze

-To niby jak? Zostawisz mnie? Tak o?

-Nie tak "o"... N-nie nad-długo...- i to jego jąkanie...

-Co z tego! Nie długo czyli na ile rok? Dwa?!

-Nie wiem... Będę cię odwiedzał, ty mnie... D-damy radę...

-Wszyscy tak mówią... Jaeden proszę...

-Przepraszam słońce... T-to moja szansa...

-Na co?- z tego wszystkiego zapomniałam spytać się gdzie się wyprowadza...

-Będę grał w filmie... 

-Słucham?! Czemu nic nie wiem?!- jaja jakieś

-W tym tygodniu dostałem odpowiedź... przepraszam...

-Boże Jaeden... Gdzie chociaż?

-W Toronto...

-C-co?- powiedziałam pół szeptem

-No wiem... - schował twarz w dłoniach

-To ja myślałam, że do innego miasta, ale tu! W Anglii! Jak niby sobie wyobrażasz to "odwiedzanie"?

-M-my... d-damy radę...

-Nie... j-ja... m-muszę iść... cześć...- i odeszłam. Tak po prostu... muszę to przemyśleć...

-Zoey stój!-słyszę za sobą krzyki i nagle ktoś obejmuje mnie z tyłu

-Jaeden... Ja muszę to wszytko przemyśleć... Daj mi czas...- mówię, odrywając się od niego

-Na prawdę rozumiem... A-ale tego czasu jakby już n-nie ma...

-S-słucham- uwaga nowa partia łez leci

-Wyjeżdżam pojutrze...

-Nie... nie zrobisz mi tego...

-Przepraszam tak bardzo... Zoe ja...- nie pozwalałam mu dokończyć, bo wpijam się w jego usta. Jezu co ja robię?! Dobra nie ważne, przynajmniej oddał... Dobra czas się odsunąć...

-J-ja p-przepraszam... tak wyszło...- rumienię się, Jezu nienawidzę tego!

-Nic się nie stało, słońce- uśmiecha się-przyjaciele też się czasem całują...- Ała, AŁA,  A  Ł  A!!!

-Jasne-rzucam oschle

-Hej, wszytko ok?- serio?- Eee to znaczy oprócz tego, że wyjeżdżam...?- tak wszytko git, oprócz tego, że od dłuższego czasu jestem w friendzonie...

-yhym...- po moich słowach momentalnie znajduję się w jego ramionach. Tym razem to nie ja zrobiłam taki nagły ruch...

-Kocham cię Zoey

-Kocham cię Jaeden- boliiiiiiii


Kiedyś

Śmiejemy się dosłownie ze wszystkiego... Nawet z najgłupszych rzeczy, typu jakieś beznadziejne reklamy na ulicy. Wszyscy się na nas gapią jak na debili... Cóż najwyraźniej niby jesteśmy... No coooo każdy przecież ma czasem głupawki... my mamy je akurat BARDZO często...

-O Boszzzzz Zoe, kocham cię!!!- wydarł się na cała ulicę, nadal się śmiejąc

-Też cię kocham Jaeden!!!- odpowiadam ze śmiechem

-Nie- nagle staje się przeraźliwie poważny, łapie mnie za rękę i ciągnie dalej- nie mów "też" to takie puste...

-Masz rację... w takim razie... KOCHAM CIĘ JAEDEN!!!- z powagi zaczynamy znowu się strasznie śmiać, a ludzie tym razem patrzą się na nas z irytacją

Nie pozwól mi zniknąć - Leondre DevriesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz