#38 Podróż bezwzględna

79 15 0
                                    

- To... Kim pan jest? - pytam, gdy idziemy ulicą, mijając mieszkańców wsi.

- Nazywam się Edvard Bloomsberg, idę z zachodu do Mongartu. Wracam z podróży. - Czarodziej pociera rozdwojoną brodę. - A panienki...

- To nie jest ważne. Również wybieramy się do Mongartu, więc jeżeli zgodzi się pan nam towarzyszyć... - odpowiada Natasha, a mężczyzna uśmiecha się.

- My, czarodzieje, jesteśmy samotnikami, ale mała odmiana mi się przyda, takie dwie towarzyszki bardzo umilą mi podróż.

- Dwie towarzyszki i towarzysz - poprawiam go. - Mamy jeszcze kolegę, właśnie idziemy się z nim spotkać.

- A po drodze chcemy jeszcze kupić jedzenie. Do Mongartu jeszcze ponad tydzień drogi... - Natasha wzdycha.

Edvard wybucha śmiechem.

- Owszem, jedzenie się przyda, ale macie panie szczęście, że na mnie trafiłyście. Z dumą przedstawię wam mój najnowszy wynalazek, który, jak wynika z moich obliczeń, pozwoli nam dotrzeć do celu za nieco więcej niż jeden dzień.

Uśmiecham się serdecznie. O tak, lepiej nie mogłyśmy trafić.

***

Siedzimy pod rozłożystym drzewem, tym, pod którym mieliśmy się spotkać. Austin przyszedł tu chwilę przed nami. Teraz jemy blade bułki (kompletnie inne niż ciemne, pełnoziarniste pieczywo ze śródziemia) i zagryzamy je jabłkami, które kupiłam wcześniej.

- Idea podróży bezwzględnej jest bardzo prosta - mówi Edvard Bloomsberg, tłumacząc nam swój najnowszy wynalazek. - Przed podróżującym wytwarza się próżnia, wiecie taka przestrzeń...

- Wiemy co to - przerywa mu Natasha.

- Tak, tak. Wiecie, ja interesuję się rodzajem magii, który jest bardzo zbliżony do ziemskiej nauki zwanej fizyką. Och, ale ja chciałbym poznać ludzi. Nie rozumiem tego całego polowania. Gdybym tylko ich spotkał, pokazałbym im mój wynalazek! - zawołał.

Z trudem przełykam jabłko.

- Ale wracając do podróży bezwzględnej - czarodziej zrobił pauzę - polega ona na tym, że w tej próżni przyspiesza się ruch metomów. Wiecie, ludzie uważają, że materia zbudowana jest z etomów, ale z magicznego punktu widzenia to prezentuje się trochę inaczej... Dlatego ja wynalazłem metomy. Magiczne etomy.

- Atomy - poprawiam go.

Czarodziej spogląda na mnie podejrzliwie.

- Interesujesz się ziemską fizyką? - pyta mnie.

- Eee... tak - odpowiadam szybko. - I co z tymi metomami?

- Więc w próżni metomy przyspieszają, co powoduje, że czas przyspiesza. Ale tylko na określonym odcinku. Dlatego podróżnik porusza się szybko, a otoczenie - nie. W ten sposób podróżuje się około siedem razy szybciej niż normalnie. Tym czasem przyspieszone drgania metomów powodują zlanie się wszystkich kolorów w biel... To też ziemska nauka, dział fizyki, optyka. Wszystko zlewa się w biel, a wytwarzane magicznie ciepło neutralizuje ją i jesteśmy niewidzialni.

- Ale super! - komentuje Austin.

- A... To działa? - Połowa tego, co powiedział czarodziej nie trzyma się kupy. Mój tata badał kosmos i wiem dużo o fizyce, a nazwanie atomów "etomami" podważa wiedzę Edvarda w tej dziedzinie.

- Tak, tak! Przebyłem w ten sposób wiele kilometrów. Jedynym minusem jest to, że podczas przyspieszonych drgań metomów rośnie temperatura i tak jakby... Paruje się. Dlatego po podróży chce się pić. Bardzo.

QuatronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz