- Pikes? - pyta Natasha.
Jest zaskoczona. Jak zresztą my wszyscy.
- My też jesteśmy z Pikes... To znaczy ja, Austin i Rosemary przyjechali tam ma wakacje - dodaje szybko.
Garo wybucha śmiechem.
- Świat jest mały. I Quatron też - mówi i wyciąga do Natty dłoń. - Witaj, obywatelko Pikes.
Podczas gdy mężczyzna rozmawia z blondynką o tym, co zmieniło się w misteczku, Agna zwraca się do mnie i Austina:
- Co wy tak właściwie tu robicie? Znaczy w Quatronie.
- Ugh... Szukamy pewnego mężczyzny - zaczynam. - Uriasz Herring. Zna pani może?
- Gdyby tylko mieszkał w Odevicie - wzdycha Austin.
Ma rację.
- Uriasz Herring... Tu, w mieście, są dwie osoby o tym nazwisku. I bynajmniej żadna z nich nie ma na imię Uriasz. - Kobieta zawiesza się na chwilę, a ja patrzę na nią z nadzieją. - Jonathan i Samantha Herring. Jon jest kowalem, mieszka wraz z żoną niedaleko.
- Powinniśmy do niego pójść. Może Uriasz jest jego rodziną... - proponuję, ale nie dane jest mi skończyć.
- Nie! - przerywa mi Agna. - Nigdzie nie idziecie!
- Kochanie... - Do rozmowy przyłącza się Garo. - Oni po to tu są.
- Dobrze. Dobrze, ale jutro. Zawiedziesz ich swoim wozem. Powiecie, że jesteście zmiennokształtnymi, którzy jeszcze nie odblokowali mocy... - mówi stanowczo żona mężczyzny.
- W wieku... W wieku tylu lat? Są na to za starzy. Nie znam nikogo, kto w ich wieku nie miałby mocy - wtrąca Garo niepewnie.
- Natasha nie wygląda staro. Ty powinnaś udawać, że jesteś zmiennokształtną, ale nie masz mocy. Austin może być... Czarodziejem, bardzo słabym i beznadziejnym, któremu nic nie wychodzi, a Rose... Rose będzie nadzdolną z jakąś dziwną mocą... Na przykład współodczuwanie z rybami albo coś w tym stylu. - Patrzę z niedowiwrzaniem na rozemocjonowaną Agnę.
Kiwam głową.
Zawsze chciałam współodczuwać z rybami...
Nawet nie zwracam uwagi, że nazwała mnie Rose. W jej ustach do brzmi tak... Troskiliwie, niczym rodzic. Niczym... tata.
- Jesteście brudni - zmienia teamt kobieta. - Kiedy ostatnio się kąpaliście?
- Eh, dawno - odchrząkuje Austin.
Przypominam sobie prysznic w domu, u cioci. Nagle moje ciało zaczyna pragnąć tego uczucia... Gdy gorąca woda obmywa je z każdej strony, gdy kojący zapach szamponu unosi się w powietrzu...
- Jeżeli to nie problem - zaczynam. - Chętnie skorzystam z kąpieli.
***
Nie tak wyobrażałam sobie wymarzoną kąpiel, ale w sumie nie narzekam. Siedzę w ogromnej, drewnianej balii wypełnionej wodą z mydłem. Widziałam, jak Agna podgrzewa tą wodę w kotle, nad ogniem.
Boże, tutaj nie ma łazienek! Przynajmniej nie takich, jakich przeciętny człowiek mógłby oczekiwać. Głównie dlatego, że nie ma bieżącej wody. Tutejsi muszą iść do studni, aby nabrać choć odrobinę tej życiodajnej cieczy.
Quatron nie dorasta Ziemi do pięt pod względem technologii.
Wzdycham cicho i opieram się o brzeg balii. Powalam, by ciepła woda, która sięga mi prawie do szyi, obmywała moje zmęczone cialo. Wyobrażam sobie, jak spływa ze mnie tona błota - brudu, efektu naszej podróży.
CZYTASZ
Quatron
خيال (فانتازيا)Niejasny list, bilety na nieistniejący autobus, nieaktualna książka telefoniczna i nazwisko - to wszystko, co ciotka Dorothy zostawiła przed swoim nagłym i niewyjaśnionym wyjazdem. Rosemary wraz ze swoją nieco pokręconą sąsiadką i półgłówkiem ze...