#5 rozdział maratonu
- Rosemary! Trzymaj się siodła, cholera, złap się przedniego łęku!
Zrywam się gwałtownie. Eskylla pędzi drogą przed siebie, wyciąga w przód szyję i gna, jakby chciała przegonić wiatr.
W ostatniej chwili chwytam brzegu siodła. Poprawiam dosiad tak, jak mówiła Natasha.
Plecy prosto, ręka spokojna, pięta w dół, noga w tył.
Galop jest szybki, porywisty. Podskakuję w siodle, co wcale nie jest przyjemne. Wszystko dookoła rozmazuje się i widzę jedynie uszy konia.
Wtem, jakaś ręka łapie moje wodze. Koń powoli zwalnia, by natychmiast stanąć.
- Rosemary, nie rób tak więcej! - Natasha wyglada na zmartwioną.
Dziewczyna siedzi na Jupiterze i prowadzi moją klacz.
- Jak ty to w ogóle zrobiłaś? - drąży blondynka.
- Eee... Zasnęłam? Tak, chyba tak...
Natty parska śmiechem.
- To dowód na to, że najwyższy czas na postój.
Tak, zdecydowanie.
•••
Dzień zleciał szybko. Głównie na jeździe przez las i postoje. Zielony gąszcz zdawał się nie mieć końca. Natasha powiedziała, że to jedyna droga do Olbrzymiego Szlaku i że wie, co robi.
Wzdycham cicho i kładę głowę na zwiniętej bluzie.
- Zaraz zajdzie słońce - oświadcza Austin grobowym tonem.
- To co? - pytam. - Przecież mamy miejsce na nocleg. Jest ognisko, strumień...
- Ale po zmroku w lesie grasują... Potwory!
- W promilu kilku kilometrów nie ma nic bardziej niebezpiecznego niż Gryzak. - Natasha opiera się o pień olbrzymiego dębu i wyszczerza w kpiącym uśmiechu. - Nie histeryzuj. I błagam, zdejmij ten beret. Lepiej poćwicz obsługę sztyletu.
Chłopak prycha.
- Wielka wojowniczka się znalazła.
Natasha z urażoną miną podaje Austinowi kamień.
- Jak powiem już, rzucisz w tamte krzaki.
- Co?
- Nie dyskutuj - syczy.
Blondynka bierze łuk i nakłada strzałę na cięciwę.
- Już.
Nastolatek ciska kamieniem w plątaninę krzewów. Z głośnym łoskotem wylatuje z nich stadko burych ptaków, coś na kształt bażantów.
Cichy świst i jeden z ptaków ładuje u stóp Austina ze strzałą wbitą w pierś.
- Natasha? Skąd ty... - pyta, a ja prycham, chociaż również jestem pełna podziwu dla dziewczyny.
- Dużo jeszcze o mnie nie wiesz. I nieprędko się dowiesz - odpowiada oschle i rusza w stronę pasących się przy strumieniu koni. - Za karę ty przyrządzasz pieczeń!
CZYTASZ
Quatron
FantasyNiejasny list, bilety na nieistniejący autobus, nieaktualna książka telefoniczna i nazwisko - to wszystko, co ciotka Dorothy zostawiła przed swoim nagłym i niewyjaśnionym wyjazdem. Rosemary wraz ze swoją nieco pokręconą sąsiadką i półgłówkiem ze...