#30 Smocza góra

93 18 4
                                    

- Czy... Eee... - zaczynam niepewnie, czując, jak z moich ust wydobywa się para. - Natty... - odwracam głowę w ciemności w stronę, gdzie wcześniej siedziała dziewczyna. - Czy w Księdze było napisane coś o działaniu w niskich temperaturach?

Słyszę ciche westchnienie.

- Nie wiem... Na dobrą sprawę, nie wiem gdzie jest Księga...

Rozlega się krzyk Austina.

- Jak to?!

- No... Normalnie. Była taka zimna, więc odłożyłam ją na bok... A tu jest tak ciemno, więc... - dziewczyna wybucha płaczem. - Ch-chyba j-j-ją zgu-zgub-biłam...

Po chwili ciszy przerywanej pociąganiem nosem dziewczyna dodaje.

- A poza tym i tak nie zmieniłabym jej we właściwą Księgę, bo jest ciemno i nie widzę liter - stwierdza Natasha już normalnie, chociaż głos jej drży.

Wyciągam rękę do przodu. Moje palce napotykają nagłe uderzenie ciepła. No tak, miejsce po ognisku. Jednak czuję też, jak temperatura w tym miejscu spada. Po kilku sekundach palenisko jest już zimne.

Słyszę, jak Natasha na oślep szuka swojego plecaka. Austin chyba już znalazł, bo okrywa się kocem.

W jaskini jest wilgotno i zimno, dlatego mróz doskwiera jeszcze bardziej. Lodowe igiełki przyczepiają się do ubrań i szczypią w skórę, wprawiając zęby w ruch.

Biorę wdech. Nie mam innego wyjścia.

Zaciskam przemarznięte palce na medalionie i skupiam cały mój umysł na podniesieniu temperatury. Wyobrażam sobie kolejno wesoło trzaskające ognisko, radosny kominek, ciepły piec... Przypominam sobie wysokie temperatury w Pikes, w pierwszych dniach naszego pobytu w Quatronie. Staram się ujrzeć oczami wyobraźni, jak przytulam się do kaloryfera i poczuć jego ciepło. Medalion zaczyna delikatnie wibrować. Spinam każdy mięsień mojego ciała i myśle o moich przyjaciołach. To jedyny sposób, żeby ich uratować. Ciepło, ogień, światło...

Czuję eksplozję w mojej głowie. Mam wrażenie, jakby wybuchł mi mózg. Paraliżujący ból i ucisk, trochę jak nagła zmiana ciśnienia. Ułamek sekundy. Wiem, że dłużej nie wytrzymam. Przez myśl przebiega mi tylko "udało się" i pogrążam się w nicości.

•••

Budzę się w jaskini oświetlonej jasnymi płomieniami. Jest ciepło, sucho... Czuję zapach... Krwi?

- Nie ruszaj się, nic ci nie jest? - słyszę głos Austina.

- Co? - pytam.

- Zemdlałaś. Leci ci krew z nosa. Wytrzyj się. - Chłopak podaje mi jakąś szmatkę.

Kiwam głową w zamyśleniu i ocieram nieco już zaschnięte strużki krwi. A więc udało się. Teraz mogę spokojnie spać.

•••

Pobudka. Śniadanie. Wymarsz. Mróz.

Dzisiejszy dzień nie różni się niczym od wczorajszego. No może tym, że jest jeszcze zimniej. Idziemy ciągle pod górkę. Skały są oblodzone i już nie raz poślizgnęłam się i przewróciłam.

Ale musimy brnąć dalej. Coś z tyłu głowy podpowiada mi, że to jakaś większa sprawa. Że to coś, dla czego warto się poświęcić. Ta myśl ogrzewa mnie od środka i myślę, że to dzięki niej jeszcze nie zamarzliśmy.

QuatronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz