#2 Pieprzona magia

339 43 42
                                    

Edit: Uwaga! Pisałam ten rozdział w Open Office i przekopiowałam go na Wattpada, niestety jednak pousuwało mi przerwy między znakami a słowami, niektóre znaki interpunkcyjne i złączyło niektóre słowa. Większość tych błędów poprawiłam (wtedy myślałam, że wszystkie), ale niektóre się zachowały. Z góry za nie przepraszam. Miłego czytania. P.S.- Nauczka dla mnie, żeby już nigdy nie pisać w OO rozdziałów.

Już od dobrej minuty przetrząsam cały pokój w poszukiwaniu telefonu. Powoli zaczynam podejrzewać, że akurat dzisiaj postanowił zrobić mi kawał i specjalnie się przede mną schować. Pod wpływem nagłego impulsu kieruję się do łazienki. Urządzenie jak gdyby nigdy nic spoczywa sobie na szafce obok umywalki. Uświadamiam sobie, że (nie licząc sprawdzania godziny na wyświetlaczu) od wczoraj go w ogóle nie używałam.

No tak, mogłam się tego spodziewać. W kontaktach widnieje nowy numer– "Najprzystojniejszy chłopak na świecie". Zastanawiam się nad usunięciem go, ale po chwili zmieniam tylko nazwę na"Półgłówek ze stacji benzynowej". Debil.

Wracam do pokoju i wyjmuję z szafy plecak, który udało mi się wczoraj opróżnić. Obawiam się, że trzeba go będzie na powrót spakować. Wrzucam tam zapasowy komplet ubrań, jakąś bluzę, bieliznę, przybory kosmetyczne w bardzo okrojonym składzie i kilka innych niezbędnych rzeczy. Gdy uznaję, że nic więcej nie będę już potrzebować, ruszam w stronę schodów z zamiarem zejścia na dół.Po chwili jednak wracam się i wsuwam do kieszeni telefon, który został na biurku.

- Austin? - rzucam, gdy słyszę zaspany głos chłopaka w słuchawce.

- Co?

- Musisz tu przyjechać, natychmiast. Weź plecak, najpotrzebniejsze rzeczy, ubrania. Rusz się – mówię na jednym wydechu.

- Jakieś wyjaśnienia? - pyta zbity z tropu.

- Nie teraz. To pilne – rozłączam się nie czekając na odpowiedź.

Jezu,co ja wyrabiam? Odkładam telefon na stół i ruszam do przedpokoju.Nakładam buty i wychodzę. Po chwili stoję przed furtką z numerem 8. Naciskam dzwonek. Dosłownie w tej samej chwili drzwi się otwierają i staje w nich Natasha we własnej osobie.

- Otwarte! - woła z progu. - Wejdź.

Uchylam furtkę i wchodzę do ogrodu. Panuje tu przepych, pełno jest roślin różnej wielkości, koloru. Od razu przychodzi mi na myśl ogród botaniczny, do którego tata zabierał mnie przed wypadkiem, cholernym wypadkiem który wszystko zmienił... Zabrał mi bliską osobę... Wracają wspomnienia. Wielka oranżeria, po której mogliśmy spacerować godzinami, pełna palm i innych egzotycznych, niebywałych roślin... A potem wszystko się popieprzyło.

Wracając do ogrodu, panuje tu porządek, wszystko sprawia wrażenie zadbanego. Moją uwagę przyciąga dąb, ten, który częściowo  wystaje poza posesję. Właściwie to teraz w ogóle nie przypomina dębu. Pień wygląda jakby składał się z kilku mniejszych,poskręcanych w swojego rodzaju warkocz. Gałęzie, pomimo, że są sztywne, wyginają się na różne strony i skręcają w charakterystyczny kształt pastorału. Liście, chociaż na pewno nie mają kształtu typowych liści dębu, trochę je przypominają. Jednak dam głowę, że z ulicy to drzewo wygląda jak zwykły dąb.

- Jest sprawa – zaczynam. - Widzisz, musisz mi pomóc. Chodzi o...

- Okej. Tak, jasne.

- Zgadzasz się? - pytam nieco bardziej entuzjastycznie, niż powinnam.

- Na co? - pyta jak gdyby nigdy nic.

- No, żeby... -zaczynam zdezorientowana.

- Tak, zgadzam się! Masz rację! - wykrzykuje i rusza w stronę furtki.

QuatronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz