Rozdział 24

836 29 2
                                    


W ciągu dnia przeszukałam jeszcze raz pokój, czy możemy zabrać ze sobą coś pożytecznego, ale w tym, pokoju nie było niczego. Bayan się domyślił, że będę schodziła i podstawił kilka cegieł, bym, mogła z powrotem wdrapać sie na górę. Szafa była odsunięta na tyle, że mogłam sie ledwo przecisnąć. Przeszłam również na koniec szybu i znalazłam wyjście, rzeczywiście otaczały nas bagna. Nawet nie próbowałam wychodzić, bo i tak nic bym nie wskórała, gdy zauważyłam, że zaczyna zmierzchać wróciłam szybko do Erica. Zanim wampiry sie obudza i wypiją krew i wznowią poszukiwania może uda nam sie uciec. Eric nadal nie miał koszulki na sobie, a ja jedynie te cienka koszulę, musiałam, sie przykryć poplamioną kołdrą, nie miałam wyjścia. Liczyłam, że jak wampiry się zbudza i zobaczą zakrwawione łóżko, to nas już nie będzie, ale zważywszy na pogodę na zewnątrz zamarzłabym zanim Eric by sie obudził.

I tak było mi zimno i ciężko samotnie tak leżeć na sztywnym zimnym Ericu. Gdy poczułam jak ciało Erica zaczyna sie nieznacznie ruszać podniosłam sie na ramionach. Niestety było całkiem ciemno, więc widziałam tylko zarys jego sylwetki, musiałam wyostrzyć słuch i czucie.

- Caroline?- wychrypiał cicho.

- Tak, to ja Ericu.

- Jestem bardzo głodny i obolały, rany sie nie zagoiły. Uciekaj-powiedział. Jego ciało sie napięło, odsunął sie ode mnie na tyle na ile pozwalała ciasnota.

- Nie mogę, musimy wyjść razem, zabierz mnie stąd.

- Nie dam rady, musze się najpierw pożywić.

- Zrób to, pozwalam ci.

- Nie mogę, nie na tobie.

- Eric nie ma czasu, pożywisz się a później mnie stąd zabierzesz.

- Cholera- usłyszałam ostatnie jego słowa i poczułam jak kły wbijają sie w moja szyję. Pił łapczywie, ale nie zaciskał mocno kłów, ból był do zniesienia, zresztą nie miałam wyboru. Był głodzony, torturowany, musiał sie pożywić zanim mógłby sie wzbić w powietrze i tak nie wiem gdzie w jego stanie dolecimy. Czy w ogóle mu sie uda, nie wyglądał za dobrze, po omacku wybadałam, że rany tylko nieznacznie sie zagoiły, były bardzo głębokie, aż do kości. Eric zaczął mruczeć, widocznie sprawiało mu to przyjemność. Chociaż tyle.

- Chyba ci smakuję-powiedziałam.

-Mhm- wymruczał-Bardzo- wymamrotał.

- Nie mów z pełnymi ustami- zganiłam go starając się rozładować napięcie. Zatrząsł się i odsunął ode mnie.

- Jesteś niemożliwa.

- Za to mnie kochasz-powiedziałam, ale on nie potwierdził. Zauważyłam, że chociaż dba o mnie i moje bezpieczeństwo, to jednak trzyma się cały czas na dystans. Czy ta sytuacja nie uświadomiła mu, że nie chce żyć bez niego?

- Jestem gotów. Dziękuję.

-Podziękuj mi jak znajdę się w swoim łóżku.

- Chodź, wampiry zaraz się zaczną zbierać.

Doczołgaliśmy się do końca tunelu, Eric wyszedł pierwszy, a następnie jak prawdziwy dżentelmen podał mi rękę i pomógł wyjść. Od razu wziął mnie na ręce i wzniósł się w powietrze. Z góry widzieliśmy wampiry przechadzające się w tę i we w tę. Pewnie obmyślały plan działania. Im wyżej byliśmy tym było mi zimniej. Eric szczelnie owinął mnie pościelą, która byłam okryta w tunelu, ale jednak było mi zimno. W końcu stanęliśmy przed domkiem, w którym Ray mnie przetrzymywał.

Małżeństwo z wampirem 2 część/ 3 część ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz