Rozdział 3.9

656 27 5
                                    


Minęło kilka dni odkąd wróciliśmy z krótkiej wycieczki do Shreveport. Wciąż kręcę się po domu szukając sobie zajęć, ale tym razem jest lepiej, bo jest ze mną James. Gdy nie jest na służbie wpada na mnie i całuje namiętnie. Wciąż się przytulamy i nie możemy od siebie odkleić. Gdy nie ma nocnych zmian sypia ze mną w łóżku, czasami nawet się przemieni w pumę, wtedy jak oszalała głaszczę jego cudownie miękkie futro. Poważnie myślę o zaadoptowaniu prawdziwego kota. Gdy powiedziałam o tym Jamesowi oburzył się i powiedział, że on przecież jest prawdziwym kotem, więc, po co mi kolejny. Odpowiedziałam, że miłych kotów nigdy za wiele. Jak to on miał w zwyczaju roześmiał się i wziął mnie w ramiona. Przez ponad cztery miesiące byłam samotna i opuszczona, a teraz...Odżywałam, powoli wychodziłam z letargu, zaczęłam więcej jeść, trochę lepiej sypiać i ogólnie być bardziej pozytywna. Erica w ogóle nie widywałam, wciąż gdzieś wyjeżdżał. Za dziesięć dni miał minąć miesiąc, a ja dowiedziałam się, że zagrożenie minęło tydzień temu. Złapali tego, który był odpowiedzialny za próbę wypuszczenia nagrania z Rayem nawołującym do nienawiści i porzucenia normalnego życia obywatela USA i zaczęcia krwawej jatki. Więc co ja tu nadal robię? Dziś postanowiłam się umówić z Ericem na rozmowę w tej sprawie, wiedziałam, że nie mogę sobie po prostu tak wyjechać, że muszę otrzymać jego pozwolenie. James miał dziś nocną zmianę, więc o tej porze był gdzieś na patrolu dookoła pałacu, każdy miał swój rewir, ale się wymieniali. Raz jedni stali na wieżach strażniczych, inni na bramie, inni byli w pałacu, a inni jeszcze robili obchód dookoła pałacu. Wyszłam na korytarz i skierowałam się prosto do sypialni Erica, oczywiście przed nią stał jakże przeze mnie znienawidzony jego sługus Han.

- Witaj- zagadałam do niego szorstko. Miałam z nim na pieńku od początku, od kiedy tu byłam. Gdy przestaliśmy z Jamesem się ukrywać z naszą relacją, to strasznie nam bruździł. Szczególnie Jamesowi ubliżając mu i często wymyślając coraz to gorsze prace, często z daleka od pałacu, a mi posyłając nienawistne spojrzenia i obgadując w każdej nadążającej się sytuacji, twierdząc, że jestem zepsuta do szpiku kości, ze nawet się nie rozwiodłam a już pod nosem męża mam kochanka. Cóż...Może nie wyglądało to za dobrze, ale czy miałam czekać jeszcze dwa miesiące dla potwierdzenia rozpadu małżeństwa? Dwa miesiące w samotności, płaczu i frustracji, bo wszystko, co robiłam nie mogło zmienić zdania Erica.

- Witam Panią Northman- gdy wymawiał nazwisko Erica patrzył na mnie z obrzydzeniem, jakbym nie była godna nosić jego nazwisko.

- Chciałabym się spotkać z królem.

- Jest zajęty.

- Chcę się spotkać- powtórzyłam.

- Nie.

- Proszę o wizytację u króla. To musisz mu zgłosić- powiedziałam z wyższością, bo wiedziałam, że słowo „wizytacja" jest kluczowe. Musiał mu to przekazać, chociaż bardzo nie chciał. Rzucił mi obelżywe spojrzenie i kazał mi wrócić do pokoju, a jak usłyszy odpowiedz to przyjdzie i mi ja przekaże. Wiedziałam, że nic nie wskóram stojąc tam i się z nim wykłócając, więc po prostu wróciłam do pokoju. Nie zdążyłam nawet usiąść a Han już pukał do moich drzwi. Podeszłam i spojrzałam na niego zdziwiona.

- Król jest akurat w sali tronowej, przyjmuje gości, stań przed wejściem, słudzy powiedzą ci, kiedy możesz wejść.

- Dobrze- zadarłam głowę do góry i go minęłam.

- Zamierzasz pokazać się królowi w czymś takim?- powiedział z oburzeniem. Spojrzałam w dół, nie zauważyłam niczego niestosownego.

- O co ci chodzi?!- warknęłam cicho.

Małżeństwo z wampirem 2 część/ 3 część ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz