Rozdział 3.34

2.1K 60 59
                                    


Wciąż przed oczami mam żywy obraz Erica i Michelle nachylającymi się nade mną i słowa mojego męża „Żyje, uratowaliśmy je" okraszone ich jakże odmiennymi łzami. To wspomnienie towarzyszy mi bardzo silnie pomimo tych minionych siedmiu miesięcy. Tamta noc na zawsze zostanie w naszej pamięci, na zawsze zostanie w pamięci całego świata ludzkiego i wampirzego. Wielu wampirów oddało życie tamtej nocy. Oprócz naszego pałacu zaatakowano jeszcze dwóch królów. Na całe szczęście te trzy ataki zostały odparte. Ludzie, choć nadal obawiali się wampirów, nawet bardziej niż wcześniej uwierzyli w ich dobroć, widząc ile ofiar ponieśli nie chcąc przyłączyć się do swoich pobratymców, by nie kultywować morderstw w imię przyjemności i choremu przekonaniu o wyższości rasy wampirzej nad ludzką. Nasze wampiry przeżyły tamtą noc, ale każda ofiara, którą musieli stracić odbiła się echem w ich duszach, musieli mordować swoich krewnych, nie mieli wyjścia. Część wampirów udało się uratować antidotum, które wynalazł Stein. Dodatkowo zajmował się teraz ustabilizowaniem badań nad płodnością wampirów, wiedział jak tego dokonać, ale szukał jak najbardziej łagodnego sposobu. Był teraz bardzo zajętym i rozchwytywanym człowiekiem na świecie. Obecnie mieszkamy w Shreveport, ale niestety nie w naszym domu, który obecnie stoi pusty. Mieszkamy w nowej rezydencji, która zakupił Eric, gdy planował powrót do Shreveport. Mój mąż nadal piastował stanowisko wampirzego króla Luizjany, czy mi się to podobało czy nie, po wielu czystkach w wampirzych szrankach na razie nie było drugiego wampira, który mógł dorównywać mu wiekiem i doświadczeniem. Oboje chyba pogodziliśmy się z tym losem nie mając na to na razie wpływu. Kochałam go i akceptowałam jego wampirzy światek. Na szczęście rezydencja, która wybrał Eric była o połowę mniejsza niż pałac królowej, który obecnie również stał pusty jak nasz dom. Po tym wszystkim odwiedziłam sąsiada Deana, przy okazji, gdy zabierałam moje rzeczy. Rozmawialiśmy już normalnie bez większych emocji całkowicie zapominając o naszej krótkiej kłótni, gdy się ostatni raz widzieliśmy. Staruszek czasami odwiedzał nas, co nas cieszyło, bo był łącznikiem z naszym starym życiem. Wchodzę do kuchni i uśmiecham się do Hose, który wraz z innymi strażnikami przeprowadził się z nami. Tylko nieliczna grupa została w Nowym Orleanie, reszta, która nie miała rodzin przyjechała tu razem z nami. Eric wyznał mi później, że nie miał odwagi ukarać Hose w żaden sposób, zawiesił go jedynie w jego obowiązkach, bo nie wiedział, co z nim zrobić, ale ostatecznie zrezygnował z jakiejkolwiek konsekwencji, usprawiedliwiając się tym, że Hose jest zwykłym człowiekiem. Ale ja dobrze wiedziałam, że nie chciał przyznać, że wcale nie miał ochoty go karać, bo uważał, że na to nie zasłużył. Od tamtego wydarzenia Eric stał się jeszcze bardziej opiekuńczy, co mogło doprowadzać do szaleństwa, ale przymykałam na to oko i z uśmiechem przyjmowałam wszystkie jego przesadne reakcje, czym rozbrajałam go i w końcu kapitulował. Ale nie czułabym się w tej rezydencji jak w domu gdyby nie ona. Nasza córka. Krew z krwi, która chciała poświęcić się dla mnie, żeby mnie uratować. Eric z Michelle uratowali ją tamtego dnia. Annika, bo tak daliśmy jej na imię, urodziła się dwa miesiące później przez cesarskie cięcie, dla pewności, że wszystko odbędzie się jak trzeba. Tak jak wszyscy podejrzewali nasza córka była wampirem. Następnego dnia po narodzinach wyrosły jej kły i pijąc mleko z mojej piersi zatapiała w niej również kły. Eric za każdym razem obawiał się okrutnie, że stanie mi się krzywda, ale przypominałam mu jak nasza córka chciała mnie chronić i wypominałam mu, że on też się na mnie pożywiał. Gdy nie patrzyłam to ukradkiem dawał jej w butelce czystą i czule do niej mówił „Wiem, że krew mamusi ci smakuje, ale nie możesz jej osłabiać skarbie, po to jest właśnie krew syntetyczna. Wiem, wiem, nie jest ta pyszna jak mamy, ale musimy o nią dbać". Te ich krótkie wampirze momenty do końca mnie rozczulały. Stein wciąż czuwał nad zdrowiem Anniki badając ją, gdyż chciał wdrożyć w życie program planowania wampirzej rodziny. Annika rozwijała się równie szybko poza moim łonem jak wtedy, gdy w nim była. Minęło obecnie pięć miesięcy a Annika miała pięć lat. Jeden miesiąc przypadał jak rok życia ludzkiego. Uczyła się wszystkiego bardzo szybko, wiedziała wiele o historii świata i dawnych dziejach ludzkich, które przypadały akurat na czasy, w których Eric żył, jako wampir. Tak jakby współdzieliła jego wiedzę. To było niesamowite, że tak małe dziecko posiadało ogrom informacji, których nie rozumiała. Zastanawialiśmy się, do jakiego wieku się rozwinie, ale gdy minął piąty miesiąc Annika nie miała skoku rozwojowego, jakby stopniowo zwalniał. Nic z tego nie rozumieliśmy, ale kochaliśmy ją całym sercem i oboje oddalibyśmy a nią życie. No nie tylko my. Dziadkowie Anniki, czyli moi rodzice zakochali się w niej od pierwszego wejrzenia. Moja matka, która nienawidziła wampirów zachowywała się jakby w ogóle zapomniała, kim jest Annika, a gdy widziała jak pożywia się moją krwią zachowywała się zupełnie jak Eric mówiąc do małej wtedy Anniki „Wnusiu tylko nie pij za dużo, bo mamusia straci siły". Oboje z Ericem byliśmy zdziwieni jej zachowaniem, ale mała miała w sobie dobroć, którą można było po prostu odczuć przebywając w jej towarzystwie. Eric powtarzał, że wyssała ją z moim mlekiem i krwią. Normalnie powinno mnie to brzydzić, ale nie brzydziło. Annika różniła się jednak od wampirów, miała cieplejszą skórę i nie zapadała w śmiertelny sen, co było tylko kolejnym wątkiem do zbadania. Stein już zacierał ręce, by znaleźć przyczynę tego i sposób, by rozciągnąć to na inne wampiry, ale kategorycznie zabroniłam mu na chwilę obecną prowadzenia badań. Chciałam, żeby Annika sama podjęła decyzję, czy chce wziąć tym udział, ale dobrze widziałam, że przy okazji badania jej komórek krwi pobierał zawsze więcej by móc jeszcze przeprowadzić jakieś dodatkowe. Dopóki jej to nie zagrażało przymykałam na to oko. Annika odżywiała się zarówno ludzkim jedzeniem jak i krwią. Jednak to krew była jej potrzebna do życia, ludzkie jedzenie jadła dla przyjemności, ale nie czuła dzięki niemu takiej sytości.

Małżeństwo z wampirem 2 część/ 3 część ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz