Rozdział 3.11

910 28 13
                                    


Hejka! Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu dzisiejszy rozdział :) Dosyć długi...znowu ;p Na razie mam sporo tekstu, więc będę starała dodawać się codziennie jeden rozdział :D

..................................................................................................................................


Następnego dnia.

Spędziłam dzisiejsze popołudnie z Marthą, pomagając jej składać pościel. Oczywiście niemalże dostała zawału, gdy zaczęłam jej pomagać, że nie mogę, że nie powinnam, że jak król się dowie....Trzęsła się cała, ale w końcu powiedziałam, że król wcale nie jest taki straszny jak jej się wydaje, że nigdy by jej nie skarcił za coś tak głupiego. Dopiero, gdy obiecałam, że nigdy nie zdradzę tego, że składałam pościel(wiem jak to zabawnie brzmi) odpuściła i przestała histeryzować. Gdy miałyśmy złożony cały stos poszłyśmy do kuchni napić się czegoś. Hose się krzątał po kuchni gotując obiad.

- Ale pachnie- zawołałam od progu.

- Dziś będzie lasagne- zatarł ręce Sam, jeden z ludzkich strażników.

- Uwielbiam- powiedziałam.

- Więc dostaniesz podwójną porcję- powiedział z powagą Hose.

- Hose...Zlituj się...Jeden kawałek to będzie już z milion kalorii.

- Ty liczysz kalorie? Jesteś zbyt chuda, musisz przytyć.

- Bo kto tak powiedział?- powiedziałam oburzona, miałam dość facetów, którzy mówili mi, co mam robić.

- Ja- odezwał się męski głos. James wszedł do kuchni, miał ze sobą łuk i kołczan, jak zawsze zresztą.

- Ty?

No nie wierzę, najpierw Eric, a teraz James? Czy wszyscy faceci, jakich wprowadzam do mojego życia prędzej czy później będą chcieli mną rządzić?

- Czemu cię to dziwi? Dbam o ciebie.

- Umiem sama o siebie zadbać.

- Jak widać nie do końca.

- Chyba sobie żartujesz...

Byłam zaskoczona jego zachowaniem, przy wszystkich prawi mi morały....Jak on może? Jeszcze wczoraj z wyrzutem mówił o Ericu, że wielu rzeczy mi zabraniał. Co się z nim działo? Był na mnie zły za wczoraj?

- Osobiście tego dopilnuję- powiedział z powagą. On mówił to szczerze.

- Wolne żarty! Niczego nie dopilnujesz, bo właśnie przeszła mi cała ochota na jedzenie, a już na pewno w twoim towarzystwie!- powiedziałam i ruszyłam ku zewnętrznym odsuwanym drzwiom na patio, ale jego silna ręka mnie złapała.

- Radzę ci mnie puścić James- wysyczałam, jego zielono złote oczy pociemniały, był zły. Na mnie? To ja byłam zła na niego. W końcu jednak mnie puścił i ruszyłam, czym prędzej w stronę bramy. Chciałam stąd wyjść. Ci wszyscy ludzi doprowadzali mnie do szału, nawet James. To chyba to życie w zamknięciu mnie wykańczało. I choć teoretycznie mogłam wychodzić na zewnątrz to tylko na tereny pałacu. Nie wolno było mi wychodzić poza teren ogrodzenia, gdzie moje stopy właśnie żwawo zmierzały. Strażnicy z wież już mnie namierzyli, ale nie zdążyłam nawet podejść do bramy, bo usłyszałam krzyk Jamesa.

- Caroline zaczekaj!

Krzyknął pierwszy raz, później drugi raz, później kolejny. Nic z tego. Nie odwrócę się! Szłam przed siebie dalej. W jednej chwili poczułam jak coś ścina powietrze obok mojego ramienia, mknęło z duża szybkością, gdy się zatrzymało wbite w ziemię przede mną, osłupiałam z przerażenia. To była strzała. James, jako jedyny używał łuku na tym terenie. Odwróciłam się niepewnie. Stał bacznie mi się przyglądając trzymając kolejną napięta strzałę.

Małżeństwo z wampirem 2 część/ 3 część ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz