Rozdział 3.26

1K 35 5
                                    


Eric

- Cicho- wymruczałem w jej ponętne usta, które kusiły mnie uroczym uśmiechem.

- A co jeśli nie będę cicho?- zapytała trzepocząc niewinnie rzęsami drocząc się ze mną.

- To, co zwykle. Ukarzę cię- powiedziałem surowym tonem a ona wciągnęła powietrze wciąż patrząc na mnie rozbawionym spojrzeniem. Lubiła się droczyć ze mną. Ja też to uwielbiałem.

- Chyba mam ochotę pokrzyczeć- powiedziała niemalże szeptem, moja wampirzą więź uderzyła we mnie mocno słodko pikantnym pożądaniem Caroline. Mój penis od razu drgnął wiedząc, że jest na mnie cholernie nakręcona.

- Spróbuj tylko- zagroziłem jej. Mogłem się z nią podroczyć, ale jeśli naprawdę by zaczęła to robić, za chwilę wparowaliby tu wszyscy strażnicy, słuchając mojego rozkazu, że tylko, gdy usłyszą jej krzyk mają działać nie bacząc na moje wcześniejsze rozkazy. A wcześniejszy brzmiał „Nie wchodzić", które rzuciłem w przestrzeń Hanowi, a ten przekazał je dalej. Dlatego przywdziałem strój Adama, bo wiedziałem, że nikt nie wejdzie...Chyba, że Caroline zacznie krzyczeć.

- Nie będę. Bedę posłuszną, potulną żonką- powiedziała mrucząc prosto w moje usta to jedno szybkie zdanie, by zaraz dobrać się ręką do mojego nabrzmiałego już lekko penisa. Zawsze, gdy jestem obok niej nie mogę nad sobą panować. To jest silniejsze ode mnie. Silniejsze niż wirus, który mnie zaatakował, a teraz siedział ukryty gdzieś głęboko, by jej nie skrzywdzić. To było najważniejsze. Nie mogę jej skrzywdzić. Taki sam rozkaz usłyszeli moi podwładni. Gdyby coś się działo, mają ratować Caroline. Han na początku się sprzeciwiał, sugerował, że nie jest to dobry pomysł, ale nie miał wyjścia, musiał to zaakceptować, a dziś dał mi do zrozumienia, że rozumie mnie. Jednak nie potrzebuje być rozumianym, nie interesuje mnie, co myślą o mnie moi pracownicy. Jeśli ktoś tylko by zasugerował, że zmiękłem i zamiast walczyć o przetrwanie, to walczę o ludzką kobietę...Cóż...Nie miałby już więcej możliwości czegokolwiek sugerować w przyszłości.

- Halo, gdzie odpłynąłeś?- Poczułem jak ręka Caroline bardzo mocno zaciska się na moim czułym punkcie.

- Na razie nigdzie, za mało się starasz- powiedziałem wciąż ja podtrzymując, by się znowu nie podtopiła. Pod wodą ważyła niewiele więcej niż piórko, chociaż na lądzie też niezbyt dużo. Zdecydowanie musi nadrobić stracone kilogramy, które straciła przez nasze rozstanie.

- Za mało? Zaraz ci pokażę jak umiem się starać- wpiła się w moje usta, a ja chętnie się jej poddałem. Chcesz mnie mieć? Proszę bardzo najdroższa, jestem twój na wieki. Oparła cały swój ciężar na moich biodrach i barkach, podpłynąłem do brzegu i przyszpiliłem ją do zimnych kafelków basenu, pisnęła cicho przerywając pocałunek.

- Gdzie uciekasz- powiedziałem niezadowolony z jej ucieczki i przygryzłem jej dolną wargę, jęknęła głośno. Miała zamknięte oczy i rozkoszowała się moim dotykiem, mój penis już był gotowy do działania, wystarczyło jedno spojrzenie na Caroline wijącą się pod moim dotykiem.

- Jesteś moja- powiedziałem i zacząłem obsypywać jej szyję pocałunkami, zaczęła ciężko dyszeć.

- Twoja- powiedziała ciężko, jakby zaczynała tracić zdolność mówienia. Bardzo dobrze najdroższa. Masz mi się całkowicie poddać. Jesteś moja. Na wieki. Oparłem ją bardziej na swoim biodrze i prawa ręką sięgnąłem w dół, do dołu bikini, pociągnąłem za sznurki, sprawnie z jednej i drugiej strony. Zanim zdążyła na dobre zaprotestować jej figi od bikini właśnie lekko unosiły się wyżej, by wydostać się na brzeg. Chwyciłem je i wyrzuciłem z basenu, by po nie, nie sięgnęła. Gdy zorientowała się, co właściwie zrobiłem otworzyła szeroko oczy i spojrzała na mnie wymownie.

Małżeństwo z wampirem 2 część/ 3 część ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz