Rozdział 3.10

736 27 5
                                    


No dobra. To jeszcze jeden krótki rozdział dziś. No nie mogę zostawiać takich krótkich. Uwielbiam długie ;p

............................................................................................................................

Obudziłam się dziś wyjątkowo spokojna. Już dawno nie wstawałam z łóżka z takim dziwnym wyciszeniem. Odsłoniłam rolety i wyjrzałam przez okno. Ogród pięknie zakwitał, w powietrzu było czuć bez a słońce przyjemnie ogrzewało. Proste życie, normalne za dnia. Takie mogłabym mieć z Jamesem. Jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy, że się bardziej zaangażuję. Ale czy potrafię? Po głowie wciąż chodzi mi ten durny wampir i nie mogę go wykopać.

- Hej! Panienko z okienka, pospiesz się! Mieliśmy zjeść dziś śniadanie na świeżym powietrzu!- usłyszałam głos Jamesa nawołujący mnie z dołu. Miał na sobie swój zwyczajny strój, bo dziś miał wolne i obiecał, że spędzi ten dzień ze mną. Założył na siebie jasne dżinsy i biały tshirt. Całkowite przeciwieństwo Erica, wampir preferował czarne kolory a James jasne i radosne.

- Daj mi dosłownie piętnaście minut- powiedziałam do niego uśmiechając się.

- Już wszystko przygotowałem, czekam na ciebie w ogrodzie – machnął do mnie ręką i odszedł. Pospiesznie wyszłam do łazienki szybko się ogarnąć. Gdy spojrzałam na zegarek minęło już 20 minut. Świetnie, nie znoszę się spóźniać. Zbiegłam po schodach mijając oczywiście ogrom służby.

- Pani Caroline- usłyszałam znajomy głos- odwróciłam się w lewą stronę i ujrzałam Marthę.

- Cześć Martho, wybacz mi, ale jestem spóźniona- powiedziałam do niej zasapanym głosem.

- Wiem- uśmiechnęła się- James prosił, żeby pani wzięła strój kąpielowy.

- Strój kąpielowy?- zajęczałam zerkając na górę schodów, którą miałabym pokonać.

- Jeśli pani ma życzenie, to pójdę po strój i pani go przyniosę- powiedziała od razu, ale starałam się nie wyręczać nikim, chciałam być sobą, a w domu nie miałam służby.

- Nie, dziękuję Martho. James mógł mi dać znać wcześniej- powiedziałam do niej radośnie i pospieszyłam na spotkanie z pumołakiem. Gdy dotarłam do ogrodu, rozejrzałam się po zielonym terenie próbując dostrzec mężczyznę. Dopiero, gdy ze szklarni wyłoniła się kruczoczarna czupryna zwróciłam uwagę na niego.

- Caroline, zapraszam- uśmiechnął się do mnie. Ruszyłam wprost do szklarni.

- Myślałam, że będziemy siedzieć na dworze- odparłam, gdy otwierał mi przeszklone drzwi.

- Jest jeszcze dosyć chłodno o poranku- odrzekł i ujął moją dłoń. Przeszliśmy przez całą szklarnię, w której były kwiaty, w kilku innych były warzywa i owoce. Na środku, przy sztucznym strumyczku stał stół, który miał tu swoje miejsce, wraz z antycznymi krzesłami, które go otaczały. Królowa Ann uwielbiała kwiaty i uwielbiała tu przebywać. Oprócz kwiatów było tu dużo różnych lampionów i ozdób. James odsunął mi jedno z krzeseł, korzystając z jego gestu usiadłam na wskazanym miejscu i położyłam serwetkę na kolanach. Na stole było dużo pyszności, od których mój brzuch zaburczał, na co James się roześmiał.

- Chyba jesteś bardzo głodna- stwierdził.

- Jak patrzę na te pyszności to zaczynam być- powiedziałam do niego. James również usiadł i oboje rozpoczęliśmy nasze dosyć wczesne śniadanie. Opychałam się bezkarnie naleśnikami z syropem klonowym i tak miałam jeszcze kilka kilogramów do nadrobienia.

Małżeństwo z wampirem 2 część/ 3 część ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz