Rozdział 3.31

1.1K 33 19
                                    


Otworzyłam oczy i poczułam jak chłód przenika przez pomieszczenie. Rozejrzałam się i zorientowałam się, że jest jeszcze noc. Musiałam zdrzemnąć się na chwilę. Dopiero teraz spostrzegłam, że okno w mojej sypialni jest otwarte. Sięgnęłam do szafki nocnej by sięgnąć po kołek, ale zapomniałam, że Sookie go wzięła, gdy jechałyśmy do szpitala. Byłam bezbronna i okno na pewno nie mogło się samo otworzyć, rozejrzałam się szybko po pokoju i dopiero teraz ujrzałam wampira siedzącego na krześle w rogu pokoju. Chociaż było ciemno to wiedziałam, że wpatruje się we mnie. Poczułam znajomą woń, ale oprócz niej wyczuwałam coś jeszcze, słodki zapach ludzkiej krwi.

- Wystraszyłeś mnie – powiedziałam w ciemność, sylwetka wampira poruszyła się niespokojnie, prawie bezszelestnie jak to tylko oni potrafią. Skuliłam się i okryłam hermetycznie kołdrą, bo chłód bijący z otwartego okna dawał mi się we znaki, a nie miałam ochoty wstawać. Zresztą skoro szafka była wciąż przysunięta do drzwi to oznaczało, że tak się tu dostał, więc poczekam, aż po prostu wyjdzie.

- Jak nie drzwiami to oknem, co Ericu?- zaszydziłam z niego, bo naprawdę wierzyłam, że opuści i da mi dziś spokój.

- Nie ma przeszkód, których bym nie przeforsował żeby do ciebie dotrzeć- usłyszałam w odpowiedzi. Postawił butelkę czystej na stoliku i ruszył ku mnie. Wciąż miał na sobie koszulę brudną od krwi, tę, którą miął w aucie. Musiał być w niezbyt dobrej kondycji psychicznej skoro nie zmienił jej. Eric cenił sobie nienaganny wygląd i luksus. Teraz, gdy podszedł do mnie bliżej, światło księżyca wpadające przez otwarte okno podkreślało czerwień na jego koszuli. Krew w tym świetle była naprawdę hipnotyzująca, zapragnęłam dotknąć rąbka jego koszuli, possać ją, by poczuć ten smak, słodka pachnąca ludzka krew. Gdy Eric usiadł obok mnie woń stała się jeszcze mocniejsza. Czy tak właśnie czuły się wampiry w obecności ludzi? Jak one były wstanie się oprzeć? Ten zapach był tak kuszący, aż czułam tę słodycz na języku. Eric wysunął kły z cichym warknięciem i chwycił moją dłoń, bez pytania zatopił w niej kły. Oddawanie swojej krwi wampirowi wiązało się często z bólem, ale też z przyjemnością. Jednak w obecnej chwili czułam tylko delikatne mrowienie. Byłam zaskoczona, że nagle zapragnął mojej krwi, przecież przed chwilą wypił czystą, zresztą kolejną dzisiejszego wieczora, na pewno nie był głodny. W końcu przestał pić wytarł usta ręką i uraczył mnie świdrującym spojrzeniem. Jego wzrok był nieustępliwy i lodowaty, ale przynajmniej na mnie patrzył, jeszcze niedawno nie mógł znieść mojego widoku.

- Zobacz jak łatwo mi się poddajesz, gdybym chciał się z tobą teraz kochać oddałabyś mi się bez zająknięcia, więc czemu nie słuchasz mnie w codziennym życiu? Czemu wciąż mi się sprzeciwiasz?

Wyrwałam zamaszyście swoją rękę i łypnęłam na niego groźnie.

- Jak śmiesz mówić mi takie rzeczy! Czyli według ciebie powinnam się całkowicie ci podporządkować?!

- W kwestii bezpieczeństwa tak. Przecież to ustaliliśmy, ale twoje dane słowo nic nie znaczy. Obiecałaś, że nie zrobisz nic głupiego a proszę długo czekać nie musiałem. Zmusiłaś mojego pracownika żeby cię przeszmuglował przez bramę jak jakiegoś kryminalistę, włamujesz się do mojego sejfu, wykradasz moją krew i podajesz ją bez mojej zgody obcemu mi człowiekowi, ryzykując przy tym swoje życie i naszego dziecka.

- Och to teraz się przyznajesz do niego? Jak możesz używać naszego dziecka, jako karty przetargowej by złoić mnie, że zachowałam się nieodpowiedzialnie!

- Jak mogłaś pojechać do Shreveport, gdy po mieście grasuje tyle wygłodniałych zarażonych wampirów!!- Walnął pięścią w ścianę nad szafką nocną. Byłam przerażona jego zachowaniem, a sypiący się tynk z dziury, którą zrobił w ścianie potęgowała jeszcze bardziej to uczucie.

Małżeństwo z wampirem 2 część/ 3 część ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz