Koło godziny siódmej trzydzieści usłyszałam pukanie do moich drzwi od pokoju w akademiku. Podeszłam do nich i otworzyłam je. Kiedy zobaczyłam, kto za nimi stoi natychmiast je zamknęłam. Nie wierzę, że on tu przyszedł. No, po prostu, nie wierzę! Po tym wszystkim!— Liliana, otwórz — powiedział mój ojciec.
— W żadnym życiu — powiedziałam.
— Od dziś mieszkasz ze mną w wieży — powiedział Stark.
— Że co?! — Zapytałam zarazem wściekła i zdziwiona otwierając drzwi.
— Nie bądź zdziwiona. Wiem o twojej sytuacji. Jeśli się Tobą nie zaopiekuje trafisz do domu dziecka, a oboje wiemy, że tego nie chcesz — powiedział Stark.
— Skąd wiesz czego chcę?! — Zapytałam wściekła na niego.
— Nie podnoś na mnie tonu, młoda damo. Jestem twoim ojcem... — i nie skończył, bo mu przerwałam.
— Który uciekł od kobiety, kiedy dowiedział się, że jest w ciąży i piętnaście lat nie interesował się swoim dzieckiem! — Powiedziałam podniesionym tonem.
Twarz mojego ojca wyraźnie posmutniała. Czyżby zaczął żałować tego, co zrobił piętnaście lat temu?
— Przyjadę po Ciebie po szkole. Masz być spakowana i gotowa — powiedział tata. — Do zobaczenia.
I odszedł. Po prostu odszedł. Wściekła wzięłam torbę oraz futerał z gitarą i wyszłam na zajęcia do szkoły.
CZYTASZ
Erchotude
FanfictionMieszkanie na ulicy nie jest proste, ale gdy pokaże się okazja, by od tego uciec, praktycznie każdy łapie tą szansę jak najmocniej i stara się jej nie puszczać. Liliana tak zrobiła i dzięki swojemu talentowi trafiła do prestiżowej szkoły muzycznej w...