Rozdział 14

2.6K 98 1
                                    


Już za kilka godzin odbędzie się koncert. To będzie już mój trzeci występ dla tak dużej publiczności. Czy się stresuję? Jak nigdy. Przed każdym się stresuję. Mam, tylko nadzieję, że ojciec nie dowie się o nim. Zresztą... mało mnie to obchodzi, czy się zjawi, czy nie. Koncert będzie w parku i to dla każdego. Nawet nie będę w stanie go zobaczyć w tłumie ludzi, chyba, że weźmie ochronę i zrobi sobie lożę dla VIP—ów. Wtedy nie sposób będzie go nie zobaczyć. Właśnie kończę pierwszą próbę całej orkiestry, w której jestem drygentem. Wszyscy mówią, że mam ogromny talent i ja też tak sądzę. Nie, że jestem samolubna, czy coś. Po kilku godzinach prób, które przebiegały wspaniale, w końcu nadszedł moment pojechania do parku wraz z całą orkiestrą oraz innymi artystami, którzy dzisiaj wystąpią. Widząc ogromny tłum ludzi oraz czarną limuzynę od razu wiedziałam, że mój ojciec tu przyjechał. A skąd? Stąd, że limuzyna zamiast normalnej rejestracji miała napisane nazwisko mojego taty. Wysiadłam z pierwszego autokaru i razem z panią dyrektor oraz resztą podążyłam za scenę, aby przygotować się na koncert. Najpierw mieli wystąpić inni, a na koniec ja. Zastanawiacie się pewnie dlaczego tak? Jest tak, ponieważ pani dyrektor chciała zakończyć z "hukiem". Minęła już godzina, odkąd tu jestem. Nieubłaganie zbliża się mój występ i coraz bardziej się denerwuję.

— A teraz na scenę zapraszam gwiazdę dzisiejszego wieczoru, Lilianę Rush — no i stało się.

Wzięłam głęboki oddech i pewnym krokiem weszłam na scenę. Wszyscy widzowie bili brawa. Podeszłam do podestu dla dyrygenta, jednym ukłonem w stronę orkiestry i drugim ukłonem w stronę widzów, przywitałam się ze wszystkimi, i wzięłam batutę do ręki. Zaczęło się. Kierowałam wszystkim tak, aby wyszło, jak najlepiej. Po prostu oddałam się muzyce. (W mediach muzyka) Nie potrafię opisać tego, jak się czuję, gdy mogę grać, śpiewać, czy nawet drygować. Wczułam się w nuty zapisane na pięciolini, które są przed mną. Nie wiem po co mi zapiski, bo wszystko znałam na pamięć. Mój cały występ trwał może pięć, czy sześć minut. Po zakończeniu usłyszałam brawa. Obróciłam się i ukłoniłam. Na twarzy miałam wielkiego banana. Potem zeszłam już ze sceny. Jeszcze kilka minut porozmawiałam z ludźmi i ruszyłam do wieży. Na szczęście wszystkie rzeczy wzięłam ze sobą i nie musiałam jechać z powrotem do szkoły. Starałam się nie natknąć na ojca, który z pewnością chciałby, żebym pojechała razem z nim limuzyną. Nie chciałam tego. Wolałam się przejść i odetchnąć.







ErchotudeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz