Rozdział 20

2.2K 90 4
                                    


Na twarzy Laufeysona zobaczyłem zdziwienie.

- Co tak się głupio patrzysz?! Gdzie jest moja córka?! - krzyczałem.

- Skąd mam wiedzieć, gdzie ona jest. Przecież siedzę tu i nigdzie się nie ruszam od dwóch miesięcy - odpowiedział Loki.

Perspektywa Liliany Rush

Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Nie mogę się ruszyć. Nadgarstki mam do czegoś przypięte, chyba kajdanki, ale nie jestem pewna. A do kajdanki są dołączony łańcuch, który zwisa z sufitu.

Otwieram oczy i widzę jakieś drzwi, ale tylko drzwi. Nic więcej. Gdzie ja jestem? Dlaczego mnie porwali? Co ja takiego zrobiłam?

- Proszę, proszę księżniczka nareszcie się obudziła - powiedział mężczyzna.

Jest dość wysoki oraz dobrze zbudowany. Ma ciemne włosy. Ubrany jest w czarne spodnie, szarą koszulkę oraz czarną, skórzaną kurtkę.

- Kim ty jesteś i dla czego mnie porwałeś? - zapytałam.

- Cicho bądź! - krzyknął nieznajomy.

Nie powiem, że nie wystraszyłam się, bo ja po prostu się przeraziłam. Skuliłam się pod ścianą.

Porywacz podszedł do mnie i uderzył w twarz. Z moich ust poleciała stróżka krwi. Spojrzałam na faceta, który stał przede mną.

- Co ja takiego zrobiłam? - zapytałam ze łzami w oczach.

Poczułam kolejne uderzenie. Z moich ust poleciała jeszcze więcej krwi.

Potem facet wyszedł z pomieszczenia, więc miałam chwilę spokoju.

Rozpłakałam się. Łzy spływały po mojej twarzy jak wodospad z wysokiej góry.

Dlaczego to mnie musieli porwać? Co ja takiego zrobiłam? Czy to ze względu na mojego ojca? Czy mnie szuka? On i Avengersi?

Nawet nie wiem czy jest dzień czy noc. Nie ma tu żadnego okna, aby mogła zobaczyć.

Odkąd ten facet wyszedł minęło... właśnie, która jest godzina?

Nagle usłyszałam kroki za drzwiami. Moje serce i oddech przyspieszyły. Moje najgorsze obawy się spełniły. Przyszedł znowu ten facet.

Podszedł do mnie i kucnął przede mną. Nie chciałam na niego patrzeć, więc odwróciłam głowę w drugą stronę.

- Spójrz na mnie - powiedział twardo.

Nie spojrzałam na niego. Mężczyzna złapał za mój podbródek i obrócił moją głowę tak, że musiałam na niego spojrzeć.

- Proszę, puść mnie - powiedziałam płacząc.

Porywacz zaśmiał się. Wyciągnął nóż z kieszeni i przejechał nim po moim policzku rozcinając go. Krzyknęłam. Bardzo bolało.

Potem zaczął mnie bić. Wszędzie. Po twarzy, brzuchu. Krzyczałam w niebogłosy i próbowałam się bronić, ale to było na nic.

Po kilku minutach tej katorgi nastała ciemność. Błoga ciemność, której bardzo chciałam. Gdy ten facet mnie bił zapragnęłam umrzeć. Tylko po to, aby to cierpienie się skończyło.






ErchotudeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz