W salonie byli wszyscy Avengersi i wiedziałam, że coś się święci.
Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie obok Wandy.
- Dobra. Ślepa to ja nie jestem. Mówcie czego chcecie - powiedziałam.
Kapitan Ameryka westchnął i zaczął mówić:
- Kojarzysz może Lokiego?
- Tego boga kłamstw i brata Thora? - dopytałam.
- Tak - powiedział Steve.
- Ale co to ma wspólnego ze mną? - zapytałam, bo byłam naprawdę ciekawa.
- Chodzi o to, że potrzebujemy kogoś kto z nim by porozmawiał - powiedziała Natasha.
- Dlaczego ja? - zapytałam zaskoczona - Nie może jakiś agent?
- No właśnie nie. Loki potrafi czytać w myślach i zawsze gdy ma z nim porozmawiać agent on o tym wie i po prostu z nim nie rozmawia - powiedział tata.
- I ja mam z nim porozmawiać? - powiedziałam unosząc brwi.
- Tak - powiedział Clint.
- Kiedy niby miałabym to zrobić? - zapytałam.
- Kiedy tylko chcesz - powiedział Steve.
- No to idziemy - powiedziałam wstając z kanapy.
- Teraz? - zapytał Clint.
- A kiedy? - odpowiedziałam.
Wszyscy ruszyliśmy do windy, a tam ojciec wciska numer piętra na którym jeszcze nie byłam. Jak się domyśliłam było to więzienie.
Kiedy winda się zatrzymała najpierw wysiedli Avengersi, a potem ja. W windzie ustaliliśmy, że oni wpuszczą mnie do środka i sobie pójdą, abym mogła spokojnie z nim porozmawiać.
- Co się stało, że wielcy Avengersi mnie odwiedzili? - zapytał Loki.
- Przyprowadziliśmy Ci kogoś do rozmowy - powiedziała chłodno Natasha.
Loki jakby dopiero teraz mnie zauważył. Bóg kłamstw spojrzał na mnie swoimi zielonymi oczami.
- Kto to? - zapytał.
Tata podszedł do mnie i powiedział cicho do mnie:
- Jeśli będziesz chciała wyjść to wystarczy słowo.
Kiwnęłam głową i weszłam do środka do Lokiego. Avengersi wyszli.
Spojrzałam na Lokiego, który przyglądał mi się z... zaciekawieniem? Chyba tak.
Loki właśnie siedział na wstawionej tutaj kanapie.
- A więc córka puszki? - zapytał Loki.
Podeszłam do niego i wyciągnęłam do niego dłoń.
- Tak. Nazywam się Liliana Rush - powiedziałam.
- Loki Laufeyson, bóg kłamstw i oszustw - powiedział Loki i pocałował moją dłoń.Czułam się trochę dziwnie, bo ludzie zwykle uściskiwali moją dłoń, a nie całowali. No, ale w końcu Loki to Asgardczyk.
- Mogę usiąść? - zapytałam.
Loki kiwnął głową na zgodę. Usiadłam obok niego.
- A więc kazali Ci ze mną porozmawiać? - zapytał Loki.
- Tak - odpowiedziałam.
- Opowiedz mi coś o sobie - powiedział Loki.
- Cóż by tu mówić - westchnęłam - Rok i dwa miesiące temu zmarła moja mama. Trafiłam do domu dziecka z którego uciekłam. Żyłam na ulicy dopóki szkoła do której obecnie uczęszczam nie odkryła mojego talentu. Potem szkoła nie mogła już się mną opiekować, więc musiałam skontaktować się z ojcem. Uwielbiam grać na gitarze, ale potrafię też grać na innych instrumentach oraz śpiewać. Too, chyba już wszystko - powiedziałam.
- Przykro mi z powodu twojej mamy - powiedział Loki.
- Dzięki - powiedziałam.
- Zagrasz mi coś na gitarze? - zapytał Loki.
- Ale, że teraz? - zapytałam zdziwiona.
Loki pokiwał głową. Powiedziałam mu, że zaraz wracam i wyszłam. Gdy wyszłam z tego pomieszczenia od razu zaatakował mnie ojciec i reszta.
- I co? - zapytał Steve.
- Co? - zapytałam, bo wiem o co mu właśnie w tej chwili chodzi.
- Powiedział Ci coś? - zapytał Steve.
- No pogadaliśmy chwilę, a potem zapytał czy bym mu czegoś nie zagrała na gitarze, więc... teraz pójdę po gitarę - powiedziałam i ruszyłam do swojego pokoju po wspomnianą rzecz.
CZYTASZ
Erchotude
FanfictionMieszkanie na ulicy nie jest proste, ale gdy pokaże się okazja, by od tego uciec, praktycznie każdy łapie tą szansę jak najmocniej i stara się jej nie puszczać. Liliana tak zrobiła i dzięki swojemu talentowi trafiła do prestiżowej szkoły muzycznej w...