Rozdział 1

5K 199 88
                                    


Obudził mnie przeraźliwy dźwięk budzika. Jest szósta rano, a ja zajęcia mam o ósmej. Czemu tak wcześnie wstaję? Bo zwykle jeszcze przed szkołą gram kilka piosenek na gitarze. Wstałam z mięciutkiego łóżka i podeszłam do szafy stojącej w rogu pokoju. Nie miałam tam za wiele ubrań. Kilka par spodni, bluzek, bluz z kapturami, koszulek, dwie sukienki oraz oczywiście bielizna.

Z szafy wyjęłam czarne rurki, czarną koszulkę z napisem ,,Harry Potter" oraz czysta bieliznę, po czym skierowałam się do łazienki, która na moje szczęście była dołączona do mojego pokoju.

Zastanawiacie się pewnie, gdzie ja w takim razie mieszkam, że mam taki ful wypas? Otóż mieszkam w akademiku niedaleko szkoły.

Umyłam się i ubrałam w przygotowane ciuchy. Włosy zaplotłam w warkocza. Na stopy założyłam białe conversy. Na plecy zarzuciłam futerał z gitarą, a na ramię torbę z książkami. Tak przygotowana wyszłam z pokoju i akademika i ruszyłam do szkoły.

Zastanawiacie się pewnie, jak się nazywam. Nazywam się Liliana Rush i mam piętnaście lat.

W szkole zaczepił mnie jakiś uczeń i poprosił, abym wyjaśniła mu jedno zadanie. Znam w tej szkole tylu uczniów, że czasami zapominam, jak niektórzy mają na imię. Tak, więc wyjaśniłam temu chłopakowi to zadanie i skierowałam się do sali numer trzysta czternaście, bo tam zaczynałam lekcje.

Lekcje mijały mi spokojnie. Tak jak zawsze. Dziś miałam, tylko samą grę na różnych instrumentach oraz granie jakiegoś utworu w dużej grupie. Dzisiaj poszłam jeszcze zajęcia dodatkowe, które trwały do piętnastej trzydzieści. Zadania domowe to ja odrabiałam przy lekcjami na przerwach.

Po zakończeniu lekcji wyszłam ze szkoły i skierowałam się do parku. Grałam w nim codziennie na gitarze, a nie raz też śpiewałam. Z trzema kolegami z akademiku mam zespół, który często gra na weselach lub imprezach. Nawet zostaliśmy kilka razy zaproszeni do tak zwanych "ważnych osobistości". Bardzo się zawsze z tego cieszymy, bo zawsze jest to krok do zrobienia większej kariery.

Po kilku minutach dotarłam do parku. Dzisiaj wybrałam park blisko tego słynnego Stark Tower. Jeśli jesteśmy już przy temacie Stark Tower to powiem wam, że nienawidzę Avengers. Moim zdaniem są to po prostu ludzie, którzy przebrali się w kolorowe stroje i biegają po mieście.

Znalazłam sobie idealne miejsce do gry i wyjęłam gitarę. Usiadłam na niskim murku od fontanny, która stoi za mną i zaczęłam grać i śpiewać (piosenka w załączniku).

Po chwili niedaleko mnie zebrała się grupa ludzi, którzy słuchali mnie. Zawsze się szeroko uśmiechałam, gdy ludzie zatrzymywali się i słuchali. W tym małym tłumie zauważyłam nie zgadniecie kogo. Mianowicie zobaczyłam Steva Rogersa, Kapitana Amerykę. Skąd wiem, że to on? A stąd, bo moja mama spotykała się z jednym z Avengersów. Powiedziała mi wszystko, kiedy umierała. Temat mamy jest najbardziej bolesny dla mnie.

Dlaczego nie mieszkam z ojcem? Bo ten zwiał, kiedy moja mama powiedziała mi, że jest w ciąży i do tej pory się ze mną nie kontaktował. Nie wysyłał żadnych kartek urodzinowych, czy jakiegoś listu. Co roku zawsze czekałam, ale się nie doczekałam. Uważam go za dupka, gnojka i wszystko, co najgorsze.

Po zakończonej piosence usłyszałam oklaski. Podziękowałam i zagrałam jeszcze dwie piosenki, po czym wróciłam do akademika.





ErchotudeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz