Rozdział 13

2.7K 100 4
                                    

Zaśpiewałam jeszcze kilka piosenek, po czym zdecydowałam z chłopakami, że zrobimy sobie krótką przerwę. Zeszłam ze sceny i podeszłam do stoiska z napojami i jedzeniem. Musiałam się napić i coś przegryźć, bo mój brzuch dawał o sobie znać już na scenie. Gdy nalewałam sobie soku pomarańczowego usłyszałam głos taty.

— Piękne piosenki, zwłaszcza ta pierwsza. Rozumiem, że nie do końca mi jeszcze ufasz. Postaram się to zmienić — powiedział ojciec.

— Ta, jeszcze zobaczymy, a teraz mi wybacz, ale muszę wracać do pracy — odpowiedziałam i ruszyłam z powrotem.

Po drodze otrzymałam kilka gratulacji z powodu mojego pięknego głosu. Dotarłam na scenę i jeszcze chwilę pogadałam z chłopakami, po czym znowu zaczęliśmy grać. Wieczór mijał i mijał. W końcu impreza się zakończyła i mogłam iść do swojego pokoju. Dzisiaj już nie chciałam z nikim rozmawiać. Wiem, że Avengersi będą chcieli ze mną rozmawiać, ale ja nie mam na to najmniejszej chęci. Wykąpałam się i ubrałam w piżamę, czyli krótkie czarne spodenki i szarą koszulkę na ramiączkach. Potem położyłam się do łóżka, ale nie mogłam zasnąć. Ciągle gapiłam się w sufit. Liczyłam owieczki, czy jak to woli barany. Liczyłam też do stu, ale i to nie przynosiło porządanego efektu. Po dwóch godzinach w końcu odpłynęłam do krainy Morfeusza. Mój upragniony sen. Jutro, a raczej dzisiaj jest ważny dzień. Koncert w parku. Obudziłam się koło godziny szóstej, czyli tuż przed budzikiem na dzisiaj. Wstałam, umyłam się i ubrałam w bardziej oficjalne ciuchy, czyli sukienkę, która górę miała białą, a dół czarny. Na stopy założyłam czarne baleriny, włosy zaplotłam w warkocza, który był pokaźnej długości. Wzięłam do ręki telefon, a na ramię zarzuciłam futerał z gitarą. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do salonu, w salonie położyłam gitarę na kanapie. Przywitałam się z resztą. Oprócz mnie w salonie byli jeszcze Steve, Natasha, Wanda i tata. Ciekawe, co się stało, że ojciec wstał o tej godzinie. W kuchni zjadłam, jak zwykle płatki na śniadanie. O godzinie siódmej dwadzieścia musiałam już wychodzić do szkoły. Na zajęciach musiałam pojawić się wcześniej, bo musiałam ustalić z panią dyrektor parę szczegółów dotyczących koncertu. W drodze do wyjścia zatrzymał mnie tata.

— Już idziesz do szkoły? Przecież jest jeszcze za wcześnie — powiedział Stark.

— Dzisiaj na zajęciach muszę pojawić się wcześniej. Mam do omówienia z panią dyrektor parę spraw — odpowiedziałam i wyszłam.

Po wyjściu ze Stark Tower skierowałam się do szkoły najkrótszą drogą, jaka była.













ErchotudeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz