Rozdział 14

427 36 6
                                    

Pov Medusa

Daniel: Zabieram Laurę i wpadamy.

Adrian: Daniel ty z Laurą to coś więcej czy tylko przyjaźń?

Daniel: Chciałbym... Oj chciałbym.

Adrian: To atakuj byku!

Daniel: Nie mogę.

Adrian: Dlaczego?

Daniel: Coś ją trapi. Ale nie wiem co. Muszę kończyć, bo wchodzę do niej na siłownie.

Pisałem z Danielem, jedząc z chłopakami spóźnione śniadanie. Jedliśmy w kawiarnii, ponieważ nikomu nie chciało się szykować. Zazdrościłem chłopakom dziewczyn. Każdy z nich znalazł sobie kobietę swoich marzeń, a ja sam. Wiecznie sam... Przed widzami śmieję się, że szukam żony. Ale chciałbym mieć chociaż osobę, której będę mógł zaufać. 

-Adrian! - usłyszałem krzyk Michała.

-Co? - powiedziałem. Dopiero teraz orientując się, że myśle patrząc w jedno miejsce.

-Krzycze to Ciebie a ty nic.

-Przepraszam. Co tam chcesz? - powiedziałem

-Daniel odpisał o której wpadną? - zapytał.

-Żiżej pewnie dopiero jest w trakcie robienia niespodzianki.

-Niespodzianki? - odezwał się Łysy.

-Przyjechał do Łodzi, nic nie mówiąc Laurze.

-No to grubo. - powiedział Michał.

-Co? - zapytałem.

-Ale co, że co? - popatrzył się na mnie. -Mówię, że grubo.

Wzruszyłem ramionami, zauważając, że nic do mnie dzisiaj nie dociera. Nagle poczułem gorąco na moim ramieniu a w tle słyszałem krzyki. Chwile później sam zacząłem drzeć jape. Kiedy czułam ostre parzenie na moim ciele. Kawa rozlana była na mojej czerwonej bluzie z Levisa.

-Przepraszam! Nie chciałam! - krzykneła do mnie kelnerka.

-Cholera. - powiedziałem, ścierając serwetką reszty kawy. Nie czakając dłużej, ściągnąłem bluze udając się do samochodu.

-Eliza! Ty niezdaro jak możesz! Tylko odstarszasz nam klientów! Zwalniam Cię! - usłyszałem krzyki, więc nawróciłem się.

Podeszłem do kelnerki i jej wkurzonego szefa.

-My za wszystko zapłacimy. - powiedział do mnie.

-Niech pan ją przeprosi, a będziemy kwita. Nie wie pan, że każdy popełnia błędy?
- wskazałem palcem na brunetkę.

Zaobserwowałem jak grupa ludzi w tym Michał i Łysy, przyglądają się całej akcji. Obkrążyli nas w kółko, nie odzzywając się.

-Długo mam czekać? - zapytałem szefa kawiarnii, który nie miał najwyraźniej ochoty na wyciągnięcie dłoni.

-Przepraszam. - powiedział, wyciągając dłoń.

-Nic nie szkodzi. - powiedziała.

A ja nie będąc zachwycony całym widowiskiem, udałem się do wyjścia. Dopiero po chwili spostrzegłem, że stałem przed wszystkimi pół nagi. Nie będę narzekać na moje ciało, bo myślę, że jest naprawdę dobre. Otwierając drzwi, poczułem mróz na moim ciele, co nie uszło uwadze przechodni chodzącej po chodniku. Otworzyłem bagażnik, szukając innej bluzy. Zawsze noszę coś zapasowego. Wrzuciłem na siebie czarną bluzę. Gotów do zamknięcia samochodu.

-Przepraszam. - powiedział ktoś za mną. Tą osobą była mała kelnereczka. Wyciągneła do mnie dłoń, podchodząc bliżej.

-Nic nie szkodzi. - ująłem uścisk.

-Dlaczego stanąłeś w mojej obronie? - zapytała.

-Nie wiem. - walnąłem prosto z mostu, ponieważ w tym momencie, na nic więcej nie było mnie stać.

-Widzę, że ty też nie masz  dobrego dnia.

-Dokładnie. - zarzuciłem na nią moją, żółtą bluze, którą zdążyłem wyciągnąc z bagażnika, podczas dialogu.

-Uroczy. - ujeła w jednym słowie.

Pov Laura

-Daniel? - zapytałam z wielkimi oczami. Ale ten tylko uśmiechnął się do mnie, wracając do obserwowania osoby, która mnie obrażała.

-Trzymaj ją jak najbliżej siebie, bo może kolejny raz się puści.

-Słyszysz sam siebie? Bo te słowa nie mają najmniejszego sensu. - powiedział do niego. Ale ten tylko wyminął nas bez słowa.

-Co ty tu robisz? - powiedziałam do Żiżeja, który nadal obserwował kolesia.

-Też się cieszę, że Cię widzę. - objął mnie ramieniem. A ja bardziej wtuliłam się w jego klatkę. - ubieraj się, bo mamy mało czasu.

-Gdzie jedziemy? - spytałam.

-Klaun czeka. - po usłyszeniu tego krótkiego zdania, mało co nie upadłam.

-Ale teraz, zaraz, już?-zapytałam.

-Wszystko Ci opowiem w domu. O ile mnie zaprosisz.







Murderer_TommyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz