Rozdział 40

267 19 2
                                    

Pov DeejayPallaside

-Coś się stało? - zapytałem moją dziewczynę, kiedy wracaliśmy z basenu.

-Rodzice mają problem w firmie. Chcą abym przyjechała. - odpowiedziała smutno.

-Ej kochanie ale nie smutaj. -przytuliłem ją.

Adrian prowadził samochód, więc ja spokojnie prowdziłem ten niekomforotwy dialog, z moją dziewczyną.

-Nie wiem ile potrwa gra. Jeśli nie skończy się za chociażby trzy dni, to ja wracam. - oznajmiła stanowczo.

- To wtedy ja wracam z Tobą. - rzekłem składając całusa na jej ustach.

-Jak to wracacie? - zapytał prowadzący auto, Adrian.

-Nie możemy przebywać tutaj, aż tyle.

-No dobra rozumiem. - zakończyliśmy rozmowę, podjeżdzając pod nasz skormony dom.

Na marcową porę na dworze, nadal było zimno. Co nie ułatwiało nam w znalezieniu klauna.

Wychodząc z samochodu, każdy z nas poczuł przychodzącą wiadomość, na co przystaliśmy.

Otworzyłem mojego instagrama:

Murderer_Tommy: Zagrajmy!

-Co? - zapytał Adrian, wpatrując się w swój telefon. - Jaka gra? Jakie zagrajmy?

-Ej słuchajcie! - nagle z domu wybiegł oszołomiony Michał, krzycząc w naszą stronę.
- Dostaliście wiadomość od tego psychola?

-Tak, przed chwilą. - oznajmiła Laura.

-Co teraz?

-Nie wiem. Napiszę do niego. - powiedziałem, wystukiwając wiadomość.

Daniel: Jak to zagrajmy?

Murderer_Tommy: Dam wam lokalizację... Grę czas zakończyć...

Przyczytałem moim towarzyszom otrzymaną wiadomość. Laura i Adrian mieli grobowe miny, natomiast Boxdel się śmiał.

-Co z Tobą, stary? Z czego się śmiejesz? - spytał Medusa.

-Bo to pojebane. - oznajmił i nawrócił w stronę posiadłości. - Chodźcie! - zawołał.

Wszyscy ruszyliśmy do budynku, niecierpliwie czekając na odpowiadającą wiadomość od Tommy'iego.

Rozebraliśmy się z kurtek i podążaliśmy do kuchnii z, której wydobywał się przepiękny zapach.

-Zrobiłem wam obiad.
- powiedział Michał, a my wszscy staneliśmy jak wryci, patrząc się na niego.
-No nudziło mi się.

-Ostatnimi czasy z Tobą naprawdę źle się dzieje. -odpowiedział Adrian, odsuwając krzesło od stołu.

Na obiad, od naszego "kucharza" dostliśmy zapiekankę makaronową. Może było to dziwne, ale wyszła mu GENIALNIE.

Ponownie poczułem wibracje, więc odczytałem:

Murderer_Tommy: ul. Słoneczna... Las... Zapraszam na herbatę.

-On naprawdę jest chory. - powiedział między kęsami Medusa.

-Zbierajmy się póki jasno.

20 minut później, wszysycy siedzieliśmy już w samochodzie.

Po ustawionej nawigacji droga nie zajeła nam dużo czasu.

Za nim jednak mieliśmy wyruszać w las. Otrzymaliśmy powiadomienie o zatrzymaniu się na jednym, z dworców kolejowych.

-Ja się boję, ja zostaję. - powiedziała dziewczyna, więc reszta członków wyszła na zewnątrz.

-Musimy ustawić sobie jakieś hasło, ma wszelki wypadek gdyby coś się stało. - oznajmił Michał.

-Poprostu wystraczy krzyknąć: Dzida!

Zaczęliśmy się śmiać ze słów Adriana, nadal podążając w kierunku dworca.

-Rozdzielmy się. - zaproponowałem.

-Tak to jest myśl. - odpowiedział Boxdel.

Każdy z nas zaczął szukać małej karteczki, którą zawsze znajdowaliśmy od Klauna.

Dworzec sam w sobie, nie był straszny. Było to raczej opuszczone miejsce. Z tego co wiem to nawet pociągi nie przejeżdzały, już przez tutejsze tory.

Skupiony na szukaniu kawałka papieru zobac....

-Chłopacy! Dzida! - usłyszałem wystraszony, więc rzuciłem się do biegu.

Zaraz po mnie biegli, zdyszanii koledzy. Szybko wsiedliśmy do samochodu.

-Co się stało?! - krzyknąłem do Medusy, ponieważ to on wydał nasze hasło.

-W sumie to nic. Chciałem zrobić wam cardio. - powiedział, a ja miałem ochotę go zabić.




Murderer_TommyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz