1.

9.2K 331 112
                                    


"Nie zamierzam się rozpraszać, a w szczególności kimś takim jak TY."


Tak jak mi obiecano następnego dnia około południa siedziałam już w samolocie, który leciał prosto do słonecznej Barcelony. Nie jestem osobą, która jest wielką fanką słońca i smażenia się całymi dniami na plaży, ale na szczęście to drugie z racji obowiązków mi nie groziło. Mam bladą, prawie mleczną skórę, która nie toleruje słońca w tak dużym natężeniu, jakie czekało mnie w Hiszpanii, więc obawiałam się, że ze swoją karnacją od razu otrzymam przydomek "Drakula".
Byłam pewna, że na tle pięknych Hiszpanek będę wyróżniać się jako mała, blada plamka z burzą ciemnych włosów.

Ciągnąc za sobą ogromną walizkę, odwróciłam się ostatni raz, żeby pomachać rodzicom i bratu, po czym wsiadłam do samolotu, zajęłam miejsce przy oknie i zapinając pasy bezpieczeństwa założyłam słuchawki, w których popłynęła rockowa muzyka. Po około trzech godzinach lotu maszyna wylądowała wreszcie na lotnisku, gdzie powitało mnie gorące, wieczorne powietrze. Bez zwlekania i tracenia czasu na podziwianie terminala, który wyglądał niemal identycznie jak poprzedni, ruszyłam po bagaż, który swoimi gabarytami wcale nie sprawiał wrażenia, że mój pobyt będzie dłuższy niż kilka dni. Zadzwoniłam wczoraj wieczorem do sprawcy całego zamieszania, żeby zapytać się go jakim prawem ściąga mnie do Hiszpanii w trybie natychmiastowym, jednak nie uzyskałam odpowiedzi, której oczekiwałam. Jedyne, co usłyszałam to, żebym wzięła najpotrzebniejsze rzeczy i dokumenty, a o resztę nie muszę się martwić i wszystko kupi się na miejscu, bo "to przecież nie jest koniec świata".
Tak też zrobiłam.
Skoro nie raczył mi zdradzić tak "wielkiej tajemnicy", to niech teraz odkupi tę winę pewną sumą pieniędzy. Udałam się do wyznaczonego punktu, gdzie przywitała mnie ogromna kolejka i jakieś zamieszanie. Była to moja pierwsza podróż samolotem i do tego samotna, dlatego perspektywa jakichkolwiek kłopotów po drodze nie była mi na rękę. Ściągnęłam słuchawki, które zatrzymały się na moim karku i rozejrzałam wokoło, dopiero teraz odbierając wszystkimi zmysłami gwar i harmider, jakie tu panowały.

- Co się dzieje? - Zapytałam najbliżej stojącej, młodej kobiety. Ona, wyższa ode mnie o głowę, wyjrzała i zobaczyła tłum ochroniarzy. Szepnęła coś do swojego męża i odwróciła się w moją stronę z lekkim uśmiechem.

- Chyba sobie poczekamy na bagaże, właśnie przylecieli piłkarze FC Barcelony i wzmożono środki bezpieczeństwa na lotnisku. Jednym słowem najpierw oni później reszta śmiertelników - westchnęła i oparła się o ramię partnera. Rozejrzałam się ponownie i zobaczyłam, że nikt nie jest zainteresowany swoimi bagażami, a jedynie wypatrywaniem Dumy Katalonii.

- Frajerzy - pomyślałam, przewracając oczami, po czym korzystając z mojego niskiego wzrostu i teraz już drobnej budowy ciała, zaczęłam przeciskać się przed nieświadomych tej małej zmiany ludzi prosto na sam początek kolejki. Dopiero krzyki i oklaski uświadomiły mi, że nadchodzą barcelońskie obiekty kultu. Ku mojemu zdziwieniu ochrona wcale nie interweniowała jak to często robi - na wyrost. Chodziło po prostu o wstrzymanie ruchu.
Moje zdziwienie wzrosło, kiedy to zgraja piłkarzy, z których udało mi się zobaczyć Messiego, który wesoło rozmawiał o czymś z Danim Alvesem, zaraz za nimi Gerarda Pique, Xaviego, Alexisa Sancheza, Johnatana dos Santosa, Cristiana Tello i Inieste, zaczęli robić śmieszne pozy i miny do zdjęć jakie robili im pasażerowie.
Nie do pomyślenia jak ich dystans do siebie był równie ogromny, co talent do kopania piłki.
Na samym końcu tego łańcuszka z ogromnymi słuchawkami na uszach i nieobecnym wyrazem twarzy szedł ON.
Neymar - idol mojego brata.
To dziwne, ale pierwsze o czym pomyślałam kiedy go zobaczyłam było tylko to, ile dałby Alex za tę chwilę gdyby mógł stać tu teraz zamiast mnie. Jak gdyby nigdy nic młoda gwiazda Barcelony stanęła centralnie oczko przede mną w kolejce po bagaże tak, że oddzielała nas teraz jedynie sylwetka rosłego ochroniarza, zamykającego tę procesję.
Drugim dziwnym zjawiskiem jest to, że nie mdlałam, nie piszczałam ani nie płakałam z tej okazji jak połowa damskiej populacji tego lotniska. Stała przede mną prawie cała kadra mojego ulubionego klubu, a ja pozostawałam niewzruszona. Jednak to tylko pozory, bo gdzieś w środku podskakiwałam ze szczęścia jak małe dziecko w Boże Narodzenie.
Nie chcąc jednak wyjść na wariatkę i napaloną fankę każdego z osobna, postanowiłam zachować spokój. Na taśmie zobaczyłam swoją zwykła czarną walizkę, którą rozpoznałam jedynie po czerwonym breloczku w kształcie wydętych zalotnie ust i to właśnie na niej postanowiłam skupić całą swoją uwagę.
Już wyciągałam po nią rękę, kiedy nagle na uchwycie pojawiła się dłoń nikogo innego jak tylko Neymar'a. Zszokowana, nie wiedząc co robić kiedy gwiazda piłki nożnej podprowadza ci bagaż sprzed nosa, bez myślenia ściągnęłam z taśmy identyczną walizkę, która pewnie należała do sprawcy zamieszania.

Kopciuszek na boiskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz